Kibiców Argentyny mógł cieszyć fakt, że do rywalizacji po kontuzji odniesionej w finale Copa America wrócił Leo Messi. Lider swojej reprezentacji regularnie gra i strzela dla Interu Miami, więc przyjechał na zgrupowanie kadry w dobrej formie.
W takiej nie było jednak boisko w Maturin w Wenezueli, którego stan był fatalny przez ulewę, która przeszła nad miasto przed meczem. W efekcie start spotkania został nawet opóźniony o pół godziny, bo na murawie zalegała woda. W trakcie gry także nie było idealnie, co po meczu komentowali zawodnicy.
Początek spotkania był jednak dla Argentyńczyków bardzo udany, bo Messi popisał się idealnym dośrodkowaniem ze stałego fragmentu gry, a do futbolówki doszedł Nicolas Otamendi, który wyprowadził mistrzów świata na prowadzenie w 13. minucie.
Po godzinie gry Wenezuelczycy wykorzystali jedną ze swoich okazji, by pokonać Geronimo Rulliego, który w argentyńskiej bramce zastępował zawieszonego za swoje gesty wykonywane podczas ostatniego zgrupowania Emiliano Martineza. Yeferson Soteldo wrzucił na głowę Salomona Rondona, a ten załatwił gospodarzom punkt.
"To był okropny mecz. Nie mogliśmy wykonać nawet dwóch podań z rzędu, bo piłka zatrzymywała się na wodzie. To trudne grać w takich warunkach, boisko nie pomagało" - powiedział po meczu Messi dla TyC Sports.
"Najlepsze dla nas warunki są wtedy, gdy boisko jest w dobrym stanie, jest ładna pogoda, a piłka szybko chodzi po murawie. Nie prosimy o wiele, prawda"? - ironicznie pytał za to Rodrigo de Paul.
W eliminacyjnej tabeli do mundialu w strefie Ameryki Południowej Argentyna prowadzi z 19 punktami po dziewięciu meczach z trzema oczkami przewagi nad Kolumbią. Trzeci Urugwaj, który traci do liderów cztery punkty, ma jednak jeden mecz rozegrany mniej.