Amerykanki zremisowały z Holenderkami w jednym z hitów fazy grupowej
Jill Roord otworzyła wynik spotkania w 17. minucie, a Stany Zjednoczone schodziły na przerwę przegrywając w meczu mistrzostw świata pierwszy raz od 2011 roku. W 63. minucie do wyrównania doprowadziła Lindsey Horan, która uderzyła głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Dla Amerykanek to pierwszy remis na mundialu od 2015 roku. To efekt słabego początku meczu w ich wykonaniu i marnowania szans w końcówce. „Mimo że nie skończyło się tak, jak chcieliśmy, pomyślałem, że był to dobry mecz dla naszego zespołu” - powiedział trener USA Vlatko Andonovski.
Amerykanki pozostają liderem grupy E ze względu na różnicę bramek w stosunku do Holandii
, ale USA zagra w ostatniej kolejce z Portugalią, a Oranje ze znacznie słabszym Wietnamem, z którym będą mogły poprawić swój bilans bramkowy.
„Te mecze to bitwy od pierwszej do ostatniej sekundy… jedyne, co można powiedzieć, to to, że piłka nożna kobiet bardzo się rozwinęła” – powiedział trener reprezentacji Holandii Andries Jonker. „Przed meczem nie chciałem remisu – chcieliśmy wygrać. Ale po drugiej połowie tego właśnie chcieliśmy, ponieważ Stany Zjednoczone były naprawdę mocne”.
W pierwszej części gry świetne okazje miały zawododniczki po obu stronach, ale między słupkami doskonale spisywały się Victoria Pelova i Daphne van Domselaar.
W drugiej połowie większą determinacją wykazywały się Amerykanki, którym nie sprzyjał wynik. Po bramce Horan do siatki trafiła jeszcze Alex Morgan, ale jej bramka nie została uznana przez spalonego.