Nowozelandki odpadły przez różnicę bramek - Norwegia pokonała Filipiny aż 6:0 i dzięki temu to ona zajęła drugie miejsce w grupie.
Wyniki te oznaczają, że Nowa Zelandia, która zaskoczyła i pokonała Norwegię w swoim pierwszym meczu, została pierwszym gospodarzem kobiecego mundialu, który pożegnał się z imprezą już na etapie fazy grupowej.
Ponad 25 tysięcy kibiców dopingowało Nową Zelandię, a jej reprezentantki robiły wszystko, by osiągnąć lepszy wynik, ale nie mogły zdobyć bramki potrzebnej do awansu. Po meczu przyszedł czas na łzy.
"Nie mogą wymagać więcej od moich zawodniczek. Jest tam wiele łez, ale powinny być bardzo dumne. Walczyliśmy naprawdę ciężko. Czuć rozczarowanie, ale chcę, by wszyscy byli dumni, z tego co osiągnęliśmy" - powiedziała Ali Riley, jedna z kapitanek zespołu.
"Naprawdę uważam, że zainspirowaliśmy nasz kraj. Mam nadzieję, że małe dziewczynki w Nowej Zelandii i na całym świecie zaczną teraz uprawiać ten sport i poczują, że mogą osiągnąć wszystko i zaczną marzyć o czymś większym" - powiedziała.
Szwajcaria weszła w spotkanie lepiej, ale Nowa Zelandia z każdą minutą podkręcała tempo. Dość szybko Jacqui Hand i Olivia Chance trafiały w słupek, ale wszystko wyglądało na to, że niedługo Nowozelandki zdobędą bramkę.
Europejki nieco bardziej przebudziły się po przerwie, ale wciąż to gospodynie bardziej naciskały, jednak jej ataki były chaotyczne. Ostatecznie utrzymał się remis.
Teraz Szwajcarki mogą czekać na rywala w 1/8 finału. Będą nim Hiszpanki lub Japonki. Zdecyduje o tym ich bezpośrednie spotkanie w grupie.
