Maroko chce wykorzystać kryzys w Hiszpanii i zorganizować finał mistrzostw świata w 2030
Maroko chce zbudować w swojej metropolii stadion dla 113 tysięcy kibiców. Pod względem skali ma on zapewnić przewagę nad Madrytem i Barceloną, stając się największym stadionem Afryki i drugim na świecie. Pozostaje jednak aspekt polityczny, w którym dominującym gospodarzem jest Hiszpania. Maroko pracuje więc za kulisami, aby wyprzedzić obu współgospodarzy - Hiszpanię i Portugalię - jako miejsce finału turnieju.
Z Portugalczykami problemu nie ma. Euro 2004 zweryfikowało ich potrzeby i nie zamierzają budować nowego stadionu wymaganego na finał. "Portugalia nie ma tego stadionu (o pojemności co najmniej 80 000 miejsc), nie zamierza inwestować w zwiększenie pojemności stadionów, co oznacza, że Portugalia nie będzie gospodarzem finału mistrzostw świata 2030" - potwierdził António Laranjo, koordynator portugalskiej oferty.
Hiszpanie są jednak przekonani, że miejscem decydującej rozgrywki będzie Camp Nou lub Santiago Bernabéu. Oba stadiony przechodzą warte setki milionów euro przebudowy. Nowe Bernabeu - już na finiszu prac - to jeden z najbardziej nowoczesnych stadionów świata, z ruchomym dachem i składanym boiskiem. Camp Nou przebije go rozmiarem (105 tys.) i stanie się największym obiektem piłkarskim w Europie.
Po wczorajszych przeszukaniach i konfiskatach w siedzibie RFEF w Madrycie, Maroko na nowo wierzy, że jego szanse na organizację meczu rosną. Nowa arena z pewnością spełni wymogi FIFA, kluczowa będzie wola polityczna. Im słabsza jest obecnie RFEF, tym większe szanse na przechylenie szali ma Maroko.
Gospodarzami mistrzostw świata 2030 będą Portugalia, Hiszpania i Maroko. Jednak mecze otwarcia odbędą się w Paragwaju, Urugwaju i Argentynie.