FlashFocus: Girondins de Bordeaux, dużo wielkości, ale jeszcze więcej dekadencji
Les Girondins de Bordeaux są pomnikiem francuskiej piłki nożnej, ale uderzenie mechanicznej koparki w 2024 roku jest znacznie silniejsze niż wszystkie cegły ułożone od 1920 roku. Klub, który sześciokrotnie zdobywał tytuł mistrza Francji, ostatnio w 2009 roku, był świadkiem sukcesji megalomańskich prezesów i właścicieli, którzy nie zawsze wiedzieli, jak prowadzić klub piłkarski, od wrodzonego Claude'a Beza w latach 80. i 90. po King Street. I choć era M6 nie zawsze była udana, klub ze szkaplerzem zawsze grał na wysokim poziomie.
Potem przybył Gérard Lopez. W niecałe 3 lata FCGB spadło z Ligue 1 na dno National 2. Profesjonalny status uzyskany w 1934 roku? Zniknął. Sekcja kobieca, która do niedawna walczyła o zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów? Zesłana do Régional 1 (4. dywizja) po tym, jak spadła pod koniec ubiegłego sezonu. Centrum treningowe? Zniknęło. Sekcje U19 i U17 zostały zlikwidowane, a pozostały tylko U18 i U15, co było warunkiem sine qua non, jeśli klub miał nie spaść jeszcze niżej w tabeli. Rezerwy w N3 z zadowoleniem przyjęły wzmocnienia w postaci Rio Mavuby i Paula Baysse'a, weteranów, aby uzupełnić drużynę, która miała trudności z wystawieniem nawet jedenastu graczy do gry. Komisja ds. rozgrywek Francuskiej Federacji Piłkarskiej odbyła w sierpniu nadzwyczajne posiedzenie, które było bardzo przychylne i zatwierdziło przełożenie meczu z Poitiers. Les Girondins uratowali punkt w ostatniej minucie dzięki bramce... bramkarza Lassany Diabaté!
Ale jak klub z szkaplerzem, jeden z najbardziej szanowanych i popularnych we Francji, mógł upaść tak nisko w tak krótkim czasie?
Gérard Lopez to wyjątkowy przypadek
Ale zanim opowiemy historię jego upadku, musimy cofnąć się do wczesnych lat dziewięćdziesiątych, kiedy komputery stopniowo wkraczały w życie biznesowe, a następnie w życie codzienne. Gérard Lopez, absolwent Miami University (Ohio), zbił fortunę inwestując w nowe technologie komputerowe. Jego geniuszem było zainwestowanie w Skype, zanim sprzedał firmę Ebay za 4,1 miliarda dolarów. Nie poprzestał jednak na doradztwie finansowym i zarządzaniu prywatnymi aktywami.
W 2014 r. zawarł umowę z gubernatorem Jamalsko-Nienieckiego Okręgu Autonomicznego i przedstawicielem Władimira Putina, aby przyciągnąć inwestorów z Azji i Bliskiego Wschodu i doprowadzić do powstania największej na świecie rezerwy gazu. Kapitał jego firmy wzrósł do 12 miliardów dolarów, a po pierwszej rosyjskiej inwazji na Ukrainę sprzedał swoje udziały. Pośrednictwo energetyczne, inwestycje i kryptowaluty: Lopez wskakuje na wszystkie modne bańki spekulacyjne. Jedno pytanie pozostaje bez odpowiedzi: jaki dokładnie jest jego osobisty majątek?
Podobnie jak wielu miliarderów, jego pasją jest sport na najwyższym poziomie. Podczas gdy piłka nożna nie została oszczędzona przez biznesmena, sporty motorowe również nie. Lopez znalazł się na pozycji zbawcy Renault po Singapore Gate. Kilka miesięcy wcześniej, w 2008 roku, Flavio Briatore, ówczesny dyrektor zespołu, poinstruował Nelsona Piqueta Jr, aby dobrowolnie uderzył w jedną ze ścian azjatyckiego toru w trakcie Grand Prix Singapuru. Jego działanie umożliwiło jego koledze z zespołu Fernando Alonso wygranie wyścigu. Nieszczęście, wstyd i skandal w rodzinie: Renault F1 było pogrążone w skandalu... dopóki Lopez nie przejął sterów.
Kupił zespół i zmienił jego nazwę na Lotus. Miał wielkie plany odbudowania reputacji zespołu z Enstone. Na początku wszystko szło jak w zegarku. Zespół zajął 4. miejsce w mistrzostwach konstruktorów. W 2012 roku wprowadził na rynek Romaina Grosjeana i zatrudnił Kimiego Räikkönena . Tylko że... Za kulisami nie wszystko było różowe. Lopez trwonił pieniądze w Monako i próbował kupić RC Lens.
W 2013 roku oszustwo wyszło na jaw. Fiński kierowca powiedział prasie, że nie otrzymuje już pensji, a personel techniczny nie jest opłacany. Logicznie rzecz biorąc, opuścił zespół na rzecz Ferrari, a koszmar Lopeza zaczął się od nowa. Jego firma była zadłużona na 140 milionów euro. I tak jak dziś, aby to zrekompensować, biznesmen kontynuował swoje działania, wykorzystując własne fundusze. Oczywiście, to również się nie udało. Technicy odeszli w 2014 roku, a jednomiejscowy bolid nie mógł być rozwijany w trakcie sezonu. W 2015 roku został zmuszony do rezygnacji, ponieważ wciąż był zadłużony. Zmienił więc sport, zamieniając silniki na piłkę nożną. Najbardziej zaskakujące jest to, że pomimo tej wizytówki, kluby obdarzyły go zaufaniem.
Olympique de Marseille, który od kilku lat jest mniej lub bardziej na sprzedaż, znajduje się na celowniku Gérarda Lopeza. Ale Margarita Louis-Dreyfus słyszała dysonansową orkiestrę i woli ofertę Franka McCourta. Tak więc w 2017 roku skierował swój wzrok na Lille . Trzy sezony później Lopez musiał opuścić LOSC pod koniec 2020 roku, nie mogąc spłacić długu w wysokości 120 mln euro.
Sześć miesięcy później przejął FCGB, które było już na skraju upadku. I zepchnął je na dno wąwozu. Zespół zostanie zdegradowany do Ligue 2 w 2022 roku. Powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej był nadal możliwy, gdy rozpoczęła się 38.kolejka sezonu 2022/23, ale po tym, jak Rodez otworzył wynik, podekscytowany kibic wszedł na boisko, popchnął Lucasa Buadesa, sędzia przerwał mecz, a klub przegrał mecz, a tym samym szansę na wejście na zielony dywan. Potem było już wszystko: albo Bordeaux wróci do Ligue 1 do 2024 roku, albo spadnie. Przy stole Lopez nie miał pary asów, ale 2 i 7, czyli najgorszy pokerowy układ. A blefowanie już nie działa.
Upadek Bordeaux był szybki i nieuchronny. Podczas gdy instytucje takie jak Rangers w Szkocji, Parma i Fiorentina we Włoszech, Málaga i Recreativo de Huelva w Hiszpanii doświadczyły krachu finansowego, który zaprowadził je na sam dół krajowej hierarchii, Francja wydawała się być bezpieczna przed takim niepowodzeniem dla klubu tej rangi. Niestety, futbol funduszy inwestycyjnych zastąpił futbol prowincjonalnych notabli.
Girondins wydawali się bezpieczni. Bo za klubem stoi Bordeaux, globalna marka, największa na świecie winnica, bogactwo zdolne przyciągnąć bogatych właścicieli. Ale podobnie jak winnice kupowane przez chińskich miliarderów, którzy nie mają pojęcia, jak stworzyć grand cru, zanim się znudzą i pozwolą, by ich nabytek leżał odłogiem, klub piłkarski nie jest biznesem jak każdy inny: potrzebujesz wyników sportowych i finansowych, aby utrzymać się na powierzchni i zdać egzamin DNCG.
Pod tym względem Hispano-Luksemburczyk jest estetą. Nie udało się z Lotusem w F1, nie udało się z Lille, zniknął z Mouscron w Belgii, katastrofalna sytuacja z Boavistą w Portugalii: Lopez jest seryjnym niszczycielem i trzeba by profilera, aby zrozumieć jego zdolność do rozbijania wszystkich swoich prób w sporcie. Bordeaux nie było wyjątkiem od reguły.
Przed upadkiem, 15 lat poza grą
Gérard Lopez mógł być ostatnim stojącym człowiekiem, ale Bordeaux nie upadło z dnia na dzień. Pomiędzy siedmioma kolejnymi tytułami Olympique Lyonnais a początkiem dominacji Paris Saint-Germain w QSI, Girondins znaleźli czas na zdobycie tytułu w lidze francuskiej. W 2009 roku. To było 15 lat temu. Cała wieczność.
Ale jak mówi przysłowie, najtrudniejsze nie jest dotarcie na szczyt, ale utrzymanie się tam. W grudniu 2009 r. Bordeaux miało 12 punktów przewagi nad czołówką ligi i wydawało się, że po latach dominacji Les Gones, uda im się osiągnąć dublet i zostać nowym dominatorem Ligue 1. Okazało się, że to był dopiero początek 15 lat strasznie miernych wyborów pod względem sportowym, finansowym i ludzkim.
14 różnych trenerów w ciągu 15 lat po tym, jak Laurent Blanc zdecydował, że posada trenera Bordeaux jest dla niego za mała. Wielkie nazwiska, miejscowi, chwalebne stare ręce, wschodzący trenerzy. Jedynie Francis Gillot spędził na ławce więcej niż dwa sezony i w rezultacie zdobył jedyne trofeum klubu w tym czasie, Coupe de France 2013. Przypadek?
Nie będziemy próbowali zliczać piłkarzy, którzy w ciągu 15 lat przywdziewali koszulkę Girondins, bo zajęłoby to zdecydowanie za dużo czasu. Ale to właśnie w tym czasie Bordeaux stało się jednym z symboli wszystkiego, co złe we francuskim futbolu. Jako jeden z najbardziej historycznych klubów we francuskim futbolu, klub starał się nadal odgrywać wiodącą rolę, ale w niewłaściwy sposób: przyciągając uznanych graczy Ligue 1 i byłych zawodników reprezentacji, takich jak Jérémy Toulalan i Laurent Koscielny, za ogromne pensje, a także próbując jednego lub dwóch ruchów za granicą, takich jak Diego Contento, którego pobyt był najbardziej zapomniany.
Celem było rozkręcenie biznesu. Ale jak to możliwe, skoro trener zmieniał się co roku? Opętani pragnieniem natychmiastowych wyników - rakiem współczesnego futbolu - dyrektorzy robili wszystko na opak. I nic się nie zmieniło, gdy M6, mając dość, zrezygnował.
Współautor książki "Girondins de Bordeaux, enquête sur une descente aux enfers" wraz z Nicolasem Paolorsim, Vincent Romain wyjaśnia tło zakupu klubu przez Gérarda Lopeza od King Street za kwotę 1 euro: "M6 sprzedał klub King Street i GACP w 2018 roku. Każdy z nich wyłożył odpowiednio 70 milionów euro i 2 miliony euro. King Street był udziałowcem ultra większościowym, ale ta firma jest prowadzona przez finansistów, którzy nie mają interesu w prowadzeniu klubu piłkarskiego. Tak więc GACP został sprowadzony jako partner operacyjny, innymi słowy jako codzienny menedżer, szczególnie od strony sportowej. Ale po mercato 2019, które było w całości zarządzane przez GACP, King Street zdało sobie sprawę, że wszystko poszło nie tak. GACP autoryzował szalone pensje do tego stopnia, że początkowa inwestycja była zagrożona. King Street wykupił wtedy udziały GACP i znalazł się sam na czele Girondins, będąc ofiarą swojej naiwności i bardzo złych wyborów menedżerskich.
Przed ich przybyciem M6 wpadł na dobry pomysł zwolnienia trenera Gustavo Poyeta, który przybył w poprzednim sezonie i zdołał odmienić klub i zakwalifikować się do Europy. Jego zbrodnia? Publiczne narzekanie, że jego kierownictwo wytransferowało Gaëtana Laborde'a bez wcześniejszego poinformowania go o tym. To smakowity komentarz, biorąc pod uwagę, że 6. miejsce w sezonie 2017/2018 było ostatnim prawdziwym sezonem Girondins.
A wszystko to, podczas gdy akademia młodzieżowa nadal produkuje wysokiej jakości młodych ludzi. Dowód? Jules Koundé i Aurélien Tchouaméni, którzy obecnie grają dla dwóch największych hiszpańskich klubów i są filarami reprezentacji Francji. Ile zarobili? Łącznie z bonusami, 50 milionów euro. Co się stało z tymi pieniędzmi? Nie mamy pojęcia. Biorąc pod uwagę rodowody obu piłkarzy, wydaje się, że to i tak niewielka suma.
Bordeaux nie wie już, jak kupować, nie wie, jak sprzedawać i nie wie, jak zatrzymać trenera na dłużej. Nic więc dziwnego, że w 2022 roku, cztery lata po wycofaniu M6 i zaledwie rok po przybyciu Lopeza, klub straci swoje miejsce w Ligue 1 zaledwie kilka miesięcy po utracie 44-letniego niepokonanego rekordu u siebie na rzecz Olympique de Marseille, ostatniego bastionu, do którego przylgnęli najbardziej wytrwali kibice, aby nadal wierzyć, że Bordeaux ma przyszłość.
Rozwiązanie polegające na sprzedaży klubu stało się oczywiste znacznie szybciej niż oczekiwano. "King Street zgodziło się zebrać pieniądze dla klubu, aby sfinansować przejęcie Girondins" - wyjaśnia Vincent Romain. Inni potencjalni kandydaci do przejęcia najprawdopodobniej zdecydowaliby się na zarząd komisaryczny. Świat właśnie wychodził z pandemii, a finanse francuskich klubów nie były najlepsze, co skłoniło Vincenta Labrune'a do zawarcia umowy z CVC w celu pozyskania nowych pieniędzy, nawet na bardzo niekorzystnych warunkach. Następnie LFP zdecydowała się tymczasowo zmodyfikować swoje zasady za pomocą wyjątkowego artykułu. "Jeśli klub zostanie objęty zarządem komisarycznym między końcem jednego sezonu a początkiem następnego, nie będzie karany automatyczną degradacją administracyjną, mimo że zawsze było to regułą", wyjaśnił dziennikarz Sud-Ouest. To była świetna okazja do wykorzystania: klub mógł pozostać w Ligue 1, a także umożliwiłoby to znaczne zmniejszenie zadłużenia. Byłoby to jednak trudne do zastosowania ze względu na nierówność w stosunku do innych klubów.
Jednak dla przyszłych inwestorów najlepszym rozwiązaniem było przeniesienie klubu na niższy poziom: "racjonalnie rzecz biorąc, lepiej było przenieść Girondins z powrotem do Ligue 2 z zarządem komisarycznym, a tym samym bardzo niskim zadłużeniem, niż przenieść go z powrotem do L1 ze znacznym zadłużeniem". Ale to rozważanie nie było tym, które najbardziej odpowiadało King Street, który chciał uratować interes: "bardziej interesujące było dla niego znalezienie nabywcy w klasycznej procedurze, z pozostaniem w Ligue 1, a zatem długiem, w tym długiem wobec King Street. Wybrano więc Gérarda Lopeza, ponieważ w przeciwnym razie firma straciłaby wszystko.
Zasłona dymna
Zaraz po przybyciu Gérard Lopez zdał sobie sprawę, że musi pozyskać fanów, jeśli chce przywrócić popularny związek z King Street i GACP. Szybko zdał sobie sprawę, że między jego poprzednikami a kibicami, w tym Ultramarines, istniał prawdziwy rozdźwięk", wyjaśnia Vincent Romain. Szybko zbliżył się do nich, aby zrozumieć problemy, co nie działa i co należy zmienić. Słuchanie ich było dalekie od absurdu, ponieważ to fani kupują bilety, ożywiają stadion i podążają za drużyną podczas jej podróży.
Lopez powrócił do starego herbu, który został zmieniony bez dyskusji przez poprzednich właścicieli, a także zrehabilitował szefa ochrony, który był blisko ultrasów i od wielu miesięcy wegetował w szafie. "Przede wszystkim sprzedał swój projekt, mówiąc, że jest jedynym, który może zagwarantować istnienie klubu w Ligue 1".
Ale Girondins nie tylko nie są już w Ligue 1, ale spadli do National 2, czwartej ligi we Francji. Przez pewien czas Gérard Lopez miał nadzieję sprzedać klub Fenwayowi pod koniec ubiegłego sezonu. Teraz biznesmen znów blefuje. "Sytuacja finansowa Girondins jest absolutnie dramatyczna i dlatego Fenway ostatecznie rzucił ręcznik, ponieważ przepaść finansowa jest ogromna" - mówi Vincent Romain, po czym wylicza kilka oszałamiających liczb. "Aby przejąć kontrolę nad klubem i przejść kontrolę DNCG, musieliśmy wyłożyć na stół 40 milionów euro bez szans na ich ponowne zobaczenie, a następnie dziesiątki milionów euro, aby wyjść na zero poprzez restrukturyzację całego klubu. W dłuższej perspektywie może to być wykonalne, ale ryzyko jest wyjątkowo wysokie. Co więcej, przejęcie Girondins wiosną ubiegłego roku oznaczało podniesienie oszałamiającego rachunku płac, 36 mln euro wraz z wydatkami, czyli dwa razy więcej niż obroty bez transferów, które w poprzednim sezonie wyniosły 18 mln euro. Do tego dochodzą wszystkie koszty bieżące i spłata długów wobec wierzycieli, takich jak King Street i Fortress.
Jest to dalekie od radości z okazji 100-lecia Stade Chaban-Delmas, gdzie przybyły wszystkie legendy klubu, od Alaina Giresse'a i Zinedine'a Zidane'a po Bixente Lizarazu i Christophe'a Dugarry'ego. Jednak żadna z gwiazd, które pojawiły się 14 maja, nie była w stanie pomóc w znalezieniu realnego nabywcy. Z roczną stratą w wysokości 40 milionów euro i długiem w wysokości 120 milionów euro, nawet miliarder zastanowiłby się dwa razy, zanim wskoczyłby w to bagno: "Czy istnieje coś takiego jak inwestor, który jest pasjonatem Girondins? Nie sądzę. A Gérard Lopez zawsze chciał pozostać u steru klubu. Jak w takich warunkach możemy kupić klub? Nie można zmusić właściciela do sprzedaży".
Wspiąć się czy umrzeć?
Tak więc Hispano-Luksemburczyk nadal tam jest, tak samo przekonany jak zawsze, że wszystko uporządkuje i doprowadzi Girondins z powrotem na szczyt, jak hazardzista w kasynie przekonany, że znów wygra. Taka postawa idzie w parze z ambicją klubu, by nie pozostać w N2 pomimo katastrofalnej sytuacji. Co więcej, właściciel daje sobie środki.
Bruno Irles , były trener Troyes i Monaco, podejmuje wyzwanie. Tylko 3 zawodników z poprzedniego sezonu pozostało w klubie, a wielu starych wyjadaczy powróciło, w tym Cédric Yambéré i Younès Kaabouni, którzy wygrali Gambardellę w 2013 roku. Blask klubu pomógł również sprowadzić zawodników, którzy grali w Ligue 2.
Ale nic nie jest proste, zwłaszcza jeśli chodzi o przepisy. Kwalifikacje do 8. rundy Pucharu Francji przeciwko Stade Bordelais mogły zostać anulowane na zielonym dywanie po tym, jak bramkarz wszedł na boisko jako zawodnik z pola, gdy nie miał do tego prawa... o czym sam delegat meczowy zdawał się nie wiedzieć, ponieważ upoważnił Irlesa do dokonania zmiany.
Przybycie Andy'ego Carrolla miało tę zaletę, że ożywiło atak Bordeaux: po powrocie drużyny do Matmut Atlantique strzelił bramkę przeciwko Chateaubriant (2:2). Obecnie, po 5 rozegranych meczach, FCGB ma na koncie tylko jedno zwycięstwo i zajmuje ostatnie miejsce w grupie B, a pierwsze w strefie spadkowej.
Jest jednak i druga strona medalu. FCGB rozpoczęło sezon za zamkniętymi drzwiami na Stade Sainte-Germaine w Le Bouscat. Następnie firma Stade Bordeaux Atlantique podjęła znaczny wysiłek, płacąc czynsz w wysokości 0 euro, aby pomóc Girondins, aby mogli grać na Matmut Atlantique, bezdusznym stadionie zbudowanym na obrzeżach Bordeaux na Euro 2016 w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego będącego synonimem złego zarządzania. Gérard Lopez początkowo nie uwzględnił kosztów organizacji meczów (pensje pracowników, rachunki za prąd, wszelkie wyrządzone szkody itp.) w swoim budżecie wynoszącym od 7 do 8 milionów euro na ten sezon, co daje kwotę od 45 000 do 51 000 euro za mecz.
Gra na własnym stadionie jest prawdziwą zaletą, jeśli chcą powrócić w górę tabeli i pielęgnować cel, jakim jest awans do National League, pierwszy krok na drodze do profesjonalnego futbolu. Ale musimy także spojrzeć poza to, mówi Vincent Romain: "Prawdziwą kwestią jest to, co się stanie, jeśli klub nie awansuje, ponieważ będziemy musieli włożyć pieniądze z powrotem, chociaż nie wiemy jeszcze dokładnie ile, prawdopodobnie nie będzie to duża suma, ponieważ plan zwolnień zostanie wdrożony, a dług zostanie znacznie zmniejszony.
Klub ma spotkanie z sądem gospodarczym 29 października, a stawka jest wysoka, ponieważ może zostać podjęta decyzja o natychmiastowej likwidacji klubu: "Już teraz musimy włożyć od 2 do 3 milionów euro z powrotem do klubu, aby sfinansować plan zwolnień. Nad naszymi głowami zawsze wisi miecz Damoklesa. Byłbym bardzo zaskoczony, gdyby zakończyło się to likwidacją, ponieważ oznaczałoby to, że Gérard Lopez straciłby wszystko. Czy pracowałby tak ciężko, aby przekazać tak dużo pieniędzy, w tym na sfinansowanie planu zwolnień, aby teraz wszystko zatrzymać"?
Innymi słowy, Gérard Lopez albo upadek klubu. Pocałunek śmierci.