Czerwień Josue wypaczyła mecz, Piast Gliwice remisuje z Legią
Jak mawiają złośliwi, Piast-Remis-Gliwice lubi psuć zabawę wszystkim na boisku: zwykle nie wygrywa nikt, a mecze ogląda się z niepokojem do samego końca. Wcale nie dlatego, że Piastunki grają brzydko (choć i tak bywa), ale są frustrująco nieskuteczne w ofensywie i równie frustrująco skuteczne w rozbijaniu ofensywy rywali.
Pięć remisów w siedmiu meczach każe sądzić, że coś jest na rzeczy. A jednak gospodarze mieli szansę objąć prowadzenie nadspodziewanie szybko, już w drugiej minucie sobotniego starcia. Michał Chrapek próbował wkręcić piłkę przy dalszym słupku, jednak poszybowała po zewnętrznej jego stronie. W rewanżu podobnym strzałem odpowiedzieli wicemistrzowie Polski i… to z grubsza tyle, jeśli chodzi o atrakcje pierwszych minut.
W ciemno można było obstawiać, że Piast odda piłkę Legii i będzie szukał swoich okazji przy zdecydowanie niższym posiadaniu. A jednak dłuższymi fragmentami to właśnie gospodarze trzymali piłkę na połowie Legii. I tylko akcji w ostatniej tercji brakowało, a jedynym celnym strzałem długo pozostawało uderzenie Jurgena Elitima w środek bramki z 19. minuty.
W rwanym i ostrym widowisku punktem zwrotnym był incydent z 42. minuty, gdy sędzia Damian Sylwestrzak dał się oszukać Katranisowi i pokazał drugą żółtą kartkę Josue, wyrzucając kapitana Legii z boiska. Gdy już wydawało się, że obie strony dotrwają do przerwy, doskonała piłka prostopadła Dziczka znalazła Michaela Ameyawa w polu karnym. Ten dostrzegł jeszcze Serhija Krykuna i Piast rzutem na taśmę wyszedł na prowadzenie.
Nie minęły dwie minuty po powrocie z szatni, a Tobiasz już bronił kolejną próbę Chrapka, ale z upływem minut proporcje ponownie nieco się wyrównały. Tuż przed godziną pierwsze kroki na polskiej murawie zaliczył Gil Dias, wbiegli też Gual i Kapuadi. To nie oni jednak przełamali impas. Zrobił to główny ratownik Legii w ostatnim czasie, Ernest Muci. W 69. minucie przymierzył spod linii pola karnego, piłka jeszcze skozłowała przed Frantiskiem Plachem i wpadła do siatki.
Piast co prawda został skarcony za pozwolenie rywalom na odrobienie straty, jednak gospodarze grali swoje, szukając okazji na rozstrzygające trafienie w ostatnich minutach spotkania. Kolejnego gola wypracować im się nie udało, za to udało się to, w czym Piast jest specjalistą: zremisować. Obie strony schodziły z boiska z niedosytem, jak zwykle po spotkaniach z udziałem ekipy Aleksandara Vukovicia.