Czerwona kartka, gol z dystansu i wejście smoka. Stal Mielec pokonuje Zagłębie Lubin
Poniedziałkowe mecze bywają mało atrakcyjne dla widza, ale w tym spotkaniu było zupełnie inaczej. Już od pierwszych minut obie drużyny prezentowały swoje ofensywne oblicza, w tym mnóstwo ciekawych zagrań i zaangażowania. W pewnym momencie wydawało się, że gracze umówili się, kto zdobędzie piękniejszą bramkę z dystansu. Na takie próby decydowali się bowiem m.in. Łukasz Gerstenstein, Kacper Chodyna czy doświadczony Maciej Domański.
Otwarcie wyniku nastąpiło jednak po zupełnie innym rozwiązaniu. Ilya Shkurin przejął dalekie podanie ze środka pola, mimo asysty Bartosza Kopacza przedostał się bliżej bramki strzeżonej przez Sokratisa Dioudisa, a następnie oddał precyzyjny strzał przy dalszym słupku i zapewnił swojej drużynie prowadzenie.
Kibice gospodarzy nie cieszyli się nim jednak zbyt długo. W 26. minucie Tomasz Makowski posłał dokładne dośrodkowanie w pole karne, a tam najwyższej do futbolówki wyskoczył Juan Munoz. Mateusz Kochalski zdołał odbić strzał głową Hiszpana, ale przy dobitce był już bez szans.
Jednak nastroje wciąż zmieniały się jak w kalejdoskopie. Już w kolejnej akcji za faul przed polem karnym na Kokim Hinokio drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Michał Nalepa i goście musieli grać w osłabieniu.
Podopieczni Kamila Kieresia wykorzystali grę w przewadze i jeszcze przed przerwą ponownie wyszli na prowadzenie. Tym razem wrócili do pierwotnej koncepcji, gdyż gol padł po efektownym uderzeniu sprzed pola karnego, którego autorem był Maciej Domański.
Trzy zabójcze minuty
Pomocnik w podobnym stylu chciał rozpocząć drugą odsłonę spotkania, jednak tym razem grecki bramkarz zdążył zainterweniować po jego niezbyt mocnym, choć kąśliwym strzale po ziemi. Chwilę później dogodną okazję zmarnował Marco Ehmann, którego strzał głową trafił jedynie w poprzeczkę.
Trener Waldemar Fornalik robił wszystko, by pomóc drużynie, jednak rywale potrafili wykorzystać wszelkie błędy Miedziowych. W 68. minucie na placu gry pojawił się Kai Meriluoto, a już minutę później podwyższył prowadzenie Stali. I znów istotną rolę w tej akcji miał Domański, który zaliczył asystę po dokładnej wrzutce w pole karne.
To jednak nie był koniec kanonady w wykonaniu gospodarzy. Minęły zaledwie dwie minuty, a na tablicy wyników było już 4:1. Tym razem do siatki trafił Krystian Getinger. Sędzia początkowo anulował gola ze względu na domniemaną pozycję spaloną, ale po konsultacji z VAR cofnął tę decyzję i przywrócił radość wśród miejscowych fanów.
Ostatnie słowo w tym meczu należało do Mateusza Wdowiaka, który chwilę po wejściu na boisko zmniejszył rozmiary porażki. Zwycięstwo Stali w żadnym momencie nie było jednak zagrożone. Dzięki wygranej gospodarze zbliżyli się w tabeli PKO BP Ekstraklasy do poniedziałkowych przeciwników na jeden punkt, zajmując przy tym szóstą pozycję.