Debiutanci strzelają, Korona lepsza od ŁKS-u w doliczonym czasie gry
Ekstraklasa zaczęła się widowiskowo w weekend – były tłumy na trybunach, było 6:0 czy pierwsza od sierpnia porażka lidera. Czego brakowało do szczęścia kibicom "najlepszej ligi świata"? Już tylko starcia w dolnej strefie między Koroną Kielce a ostatnim ŁKS-em.
Sprawdź przebieg i komplet statystyk meczu Korona-ŁKS
Intensywna połowa po zadymie
Początek pojedynku na Suzuki Arenie był mocno niewyraźny i nie winy zawodników. Kibice nadymili tak solidnie, że konieczna była przerwa w grze. Gdy chmury się rozeszły fani gospodarzy mieli więcej powodów do optymizmu. Po pierwsze, Złocisto-Krwiści mieli optyczną przewagę, która przekładała się na dwa strzały. Łodzianie za to odpowiedzieli tylko bezpośrednim uderzeniem Daniego Ramireza z wolnego, który wylądował bezpiecznie w rękawicach Konrada Forenca.
Gdy rzut wolny w 35. minucie otrzymała za polem karnym Korona, zrobiło się znacznie ciekawiej. Do piłki wrzucanej przez Błanika wyszedł Arndt, ale jego próba piąstkowania skończyła się fatalnym oddaniem piłki Hofmeisterowi, który dał prowadzenie gospodarzom. Kielczanie szukali drugiego gola do końca pierwszej połowy.
Bramka padła, ale nie z tej strony. Miejscowi (a i pewnie kibice ŁKS-u) zapomnieli o możliwościach ofensywnych rywali, z czego skorzystał szarżujący Kay Tejan. Na ostatniej prostej oddał futbolówkę Huseinowi Baliciowi, a ten przywitał się z Ekstraklasą golem, przy sporej pomocy rykoszetu i bramkarza Korony.
Danny Trejo wchodzi jak Machete!
Łodzianie schodzili do szatni z rozbudzonym apetytem i wrócili jakby jeszcze głodniejsi. Po zaledwie trzech minutach od wznowienia gry Kay Tejan ponownie wprawił w ekstazę sektor gości. Nie na długo – sędzia słusznie pokazał, że Holender był na nieznacznym spalonym przy starcie do piłki.
Choć trener Kuzera wymienił skrzydła i szpicę Korony (weszli Szykauka, Trejo i Podgórski), to fani z Kielc rzadko oglądali swoich ulubieńców w kolejnych atakach. Ku ich frustracji, ŁKS długo prezentował się lepiej i ponownie próbował wyjść na prowadzenie w 72. minucie. Tejan świetnie znalazł Ramireza, a ten strzelił nie patrząc z bliska. Doskonałą interwencją piłkę wychwycił udami Forenc.
Okazało się jednak, że Kamil Kuzera nosa do zmian miał lepszego niż Piotr Stokowiec. W końcówce meczu Jauhenij Szykauka przewrotką był bliski pokonania Arndta, który doskonale zrehabilitował się za pierwszego gola. Z kolei już w 94. minucie Danny Trejo rozpalił Suzuki Arenę, przyjmując piłkę udem i uderzając zza pola karnego! Fantastyczny gol w debiucie na polskich boiskach.