Górnik goni czołówkę Ekstraklasy, kolejny pokaz wyrachowania i kolejna wygrana
Na zwieńczenie 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy spotkały się dwie drużyny dość trudne do przewidzenia – punktują nieregularnie, strzelają ostatnio niewiele ponad gola na mecz, ale jednocześnie potrafią wygrywać z czołowymi zespołami. Górnik pokonał przecież Jagiellonię, a Zagłębie Pogoń Szczecin.
Prześledź wszystkie statystyki meczu Zagłębie-Górnik
Miedziowi i Trójkolorowi chcą zająć miejsce za plecami ścisłej czołówki, ale nikt w poniedziałek nie forsował tempa. W pierwszym kwadransie rywale po dwa razy zagrozili sobie nawzajem, przy czym strzał Musiolika po podaniu Czyża był naprawdę wyborną okazją na gola, gdyby nie czujnie wychodzący Dioudis. Bielicę sprawdzał z kolei Dąbrowski potężnym, choć skierowanym w środek bramki strzałem z dystansu.
Optycznie to właśnie Górnik dłużej pozostawał groźny, ale fantastyczne przejęcie piłki przez Nalepę okazało się asystą przy pierwszym w meczu strzale Dawida Kurminowskiego. A ten sprytnie wcisnął piłkę przy bliższym słupku i dał prowadzenie gospodarzom.
Radość Miedziowych trwała niecałe 10 minut. Strzelec pierwszego gola okazał się niefortunnym asystentem przy bramce dla Górnika, gdy próbując wybijać piłkę sprzed bramki oddał ją wprost pod nogi Szymona Czyża. Ten huknął tylko przed siebie i zmieścił piłkę pod zasłoniętym Dioudisem.
Niechętnie, a jednak obie ekipy podzieliły się łupem do przerwy, serwując widzom całkiem niezłe widowisko. Druga część również rozbudziła apetyty: odważniej wyszli ponownie Miedziowi, ale ciekawiej zdawali się grać zabrzanie. I tylko efektów przez 20 minut nie było. Pojawiły się tuż po zejściu z boiska Czyża, a główną postacią okazał się jego zmiennik, Piotr Krawczyk. Kompletnie pozbawiony krycia przed bramką dostał piłkę od Janzy z lewej strony i bez przyjęcia skierował ją do bramki w 66. minucie.
Mając wynik zgodny z oczekiwaniami, Trójkolorowi pokazali to, z czego są już dobrze znani rywalom: kontrolę wydarzeń na boisku. Presja spoczywała przecież na Miedziowych, których kolejne ataki rozbijały się w większości u bram ostatniej tercji. Nie pomagały świeże siły Marka Mroza i Serhija Bułecy, lubinianie bili głowami w mur lub uderzali niecelnie, gdy już udawało się oddać strzał.
Nie udało się wydrzeć choćby punktu Górnikowi, 14-krotni mistrzowie Polski niespodziewanie dobijają do czołówki Ekstraklasy, tracąc już tylko dwa punkty do Pogoni Szczecin i cztery do Legii Warszawa. Strefa pucharowa jest dziś odległa o zaledwie sześć oczek.