Josué o Legii: "Byłem psychicznie zmęczony sytuacjami, które miały miejsce w klubie"
O możliwym odejściu z Legii Warszawa mówiło się w już wcześniej, ale Josué w tym wywiadzie potwierdził to głośno i wyraźnie. Portugalczyk rozstanie się z Wojskowymi po zakończeniu sezonu.
Kapitan Legii Warszawa przekazał w mediach społecznościowych, że opuszcza klub i zwrócił się do kibiców z całą otwartością, która go charakteryzuje. Pozostaje jednak kilka pytań: Czy decyzja wyszła od klubu? Czy była tylko jego? Co z całą krytyką, jaka spadła na niego w ostatnim czasie?
Oskarżany przez byłych piłkarzy Legii o bycie "ciężarem" w szatni, o brak zaangażowania w drużynę i o bycie "zbyt wymagającym" wobec kolegów z zespołu, Josué zawsze milczał – aż do teraz.
"Nie identyfikuję się z niektórymi w klubie"
Josué, ogłosiłeś w mediach społecznościowych, że praca w Legii dobiegnie końca wraz z tym sezonem. Jaki jest powód rozstania?
To były trzy bardzo trudne sezony z mentalnego punktu widzenia. To było coś, o czym myślałem od jakiegoś czasu i – zarówno ja, jak i klub – doszliśmy do tej samej decyzji. Gdybyś spytał, dlaczego nie dostałem oferty przedłużenia umowy albo dlaczego nie zdecydowałem się na przedłużenie... to nie ma nic wspólnego ze względami zawodowymi, tylko personalnymi. Są w tym klubie ludzie, z którymi się nie identyfikuję, oni ze mną też. A kiedy tak jest, każdy idzie w swoją stronę. Klub będzie trwał beze mnie, pewnego dnia nie będzie też tych ludzi i takie jest życie.
Kocham tu być, dostaję wiele miłości od kibiców, darzę ich wielkim uczuciem i szacunkiem, ale to jest życie. Zamykam etap, bo byłem psychicznie zmęczony sytuacjami, które miały miejsce w klubie. Oczywiście oni przekazują na zewnątrz to, co chcą przekazać, dla mnie ten rozdział się zamyka i otwiera się kolejny.
Czytałem, że Josué był zaskoczony i rozczarowany decyzją klubu, a teraz słyszę, że to coś, o czym już myślałeś. Jak to połączyć w całość?
Szczerze, widząc niektóre zachowania ostatnio, nie byłem zaskoczony. Życie w klubie i zawodzie nauczyło mnie, żeby po niektórych niczego nie oczekiwać. Życzę wiele szczęścia klubowi, podobnie ludziom go kochającym, czyli kibicom, a także piłkarzom – tym obecnym i przyszłym – żeby Legia wróciła na mistrzowską ścieżkę. Smuci mnie najbardziej fakt, że nie udało mi się z Legią wygrać mistrzostwa. Mam świadomość, że nie wygrałem żadnego mistrzostwa, mój zwolniony trener też… wielu ludzi ją ma. Tyle powiem, a życie toczy się dalej.
Chcesz porozmawiać o powodach?
To chyba widoczne dla wszystkich. Każdy ma swoją opinię, jak klub wygląda, ale różnica jest taka, że ja nie widzę sytuacji tylko z tygodnia na tydzień. Widzę klub codziennie i znam go bardzo dobrze, na wylot. Jest bardzo wiele do poprawy, tak jak i ja muszę wiele rzeczy poprawić, ale nie chcę się nad tym rozwodzić, bo ludzie znający mnie wiedzą, co się dzieje. Więcej o mnie mają do powiedzenia byli piłkarze i dziennikarze, zresztą. Mówią o mnie, ponieważ wiedzą, że dzięki temu o nich będzie głośniej. Dla mnie się nie liczą.
Mój trener stracił pracę i jeśli mnie spytasz, czy przez wyniki sportowe, to muszę powiedzieć: nie. Miał problem i stracił pracę. A teraz odchodzi osoba, której ufał najbardziej w drużynie. Dla mnie też był najbardziej zaufany. Ale spokojnie. Wiem, że dalej będę grał w piłkę, dalej będę się dobrze bawił i dalej będę sobą.
Jednym z głównych argumentów krytyków był fakt, że za wiele wymagałeś od kolegów z drużyny. Josué to silna osobowość, ale jest też w klubie walczącym o wysokie cele, gdzie wymagać trzeba. Czujesz się kozłem ofiarnym, na którego zrzuca się niepowodzenie?
Oczywiście tak, w stu procentach. Jeśli jestem, jaki jestem wśród przyjaciół, wyobraź sobie mnie w zawodzie. Kocham piłkę nożną i kocham rywalizację. Można pograć z przyjaciółmi, ale rywalizować z nimi jest trudno. A ja współzawodniczę z przyjaciółmi, nawet z moją córką… Idę na mecz i wkładam całe życie w rywalizację. Taka moja cecha. Jeśli chodzi o kozła ofiarnego: kiedy coś idzie nie tak, to oczywiście od tego jestem, już się przyzwyczaiłem. Od stycznia miałem do czynienia z takimi sytuacjami w klubie, które miały mnie powalić, że mógłbym napisać książkę.
Czyli masz czyste sumienie?
Wiem, jaki jestem. Wiem, jaki jestem dla zespołu i wiem, ile dałem temu klubowi. Dziennikarze mówią, niektórzy ludzie mówią… ale koniec końców byłem jednak najlepszym pomocnikiem i najlepszym obcokrajowcem. W pierwszym moim sezonie, gdy Legia walczyła o życie, miałem 18 asyst. Teraz mówią, że Josué jest zły, a ja wciąż jestem najlepszym strzelcem Legii w lidze. Gdybym miał brać do siebie wszystko, co o mnie mówią, to już bym nie żył. Zapewniam, że śpię dobrze, jestem szczęśliwy, moja rodzina jest szczęśliwa i to liczy się dla mnie najbardziej. Największy problem z tymi ludźmi mam taki, że moja osobowość każe dać odpór, i będę to robił.
"Mam być kolegą i profesjonalistą, nie muszę być przyjacielem"
Ale wyjaśnijmy: jaką masz relację z kolegami z drużyny?
Od kolegów wymagam tyle, ile wymagam od siebie. Nie mogę oczekiwać czegoś, czego ktoś nie jest w stanie zrobić, tak nie robię… No, ale jakości wymagam. Oczekuję, że dojdziesz do podania czy strzału, że przyjmiesz dobrze piłkę. Zawsze będę tego wymagał i lubię, kiedy tego się wymaga ode mnie.
A jednak tyle się mówi o Josué...
Mogę powiedzieć, że teraz mamy portugalskiego trenera (Gonçalo Feio), który podszedł do mnie i powiedział. "Słyszałem o tobie naprawdę dużo, ale powiedziano mi też, że jesteś jedynym zawodnikiem, który nie opuścił treningu przez trzy lata". I to coś znaczy. Ludzie zawsze będą mówić. Jeśli dobrze ci idzie, będą szukać wad, a kiedy już jest źle, zechcą wdeptać się jeszcze bardziej. A ja nie pozwalam po sobie deptać. To prawda, że "serce mam za blisko ust", czasami wypalę, zanim pomyślę i tego żałuję... ale taki już jestem i zawsze taki byłem. Teraz ludzie mówią, że się smucę, to trochę śmieszne.
Ale wracając do przyjaciół, ja spytam: ilu przyjaciół miał Cristiano Ronaldo w szatni Realu Madryt? Nie jestem piłkarzem dla przyjaźni. W piłce jestem dla trofeów i pieniędzy. Kropka. Przez całe życie słuchałem, że w futbolu zarabia się na przyszłość i zdobywa trofea, za które jest się pamiętanym. Przyjaciół ma się przed i po piłce. W zawodzie muszę być kolegą i profesjonalistą, nie muszę być przyjacielem z nikim.
Skupmy się na chwilę na kibicach. Miałeś z nimi lepsze i gorsze momenty, a co zostało pod koniec pobytu? Czułeś, że musiałeś im wytłumaczyć, że to już koniec?
Masa doniesień się pojawiła, a kłamstwo powtórzone tak wiele razy staje się prawdą, jak to mówią. Więc chciałem jasności. Niektórzy obawiają się odejścia, ale ja tego nie podzielam i chciałem zwrócić się do tych, którzy mnie lubią. Mam doskonałą więź z kibicami i z tego jestem najbardziej dumny. To ważniejsze niż kwestia, czy jestem dość dobry lub słaby, czy mały i gruby. Relacja między nami była bardzo dobra i to wyniosę ze sobą na zawsze.
Ale byłeś już w kilku środowiskach, gdzie kibice są bardzo wymagający. Od FC Porto po Galatasaray czy nawet Hapoel Beer Szewa. Mógłbyś powiedzieć, że kibice Legii są bardziej wyjątkowi?
Nie mówię tego dlatego, że wciąż jestem piłkarzem Legii, ale tak, są bardziej wyjątkowi. Szczerze, tutejsi kibice stanowią o tym, dlaczego ten klub jest tak wielki. Gdyby ich nie było, byłby cieniem tego, jak dziś wygląda. Mówię to z głębi serca, są niesamowici.
Zatem Warszawa pozostanie w sercu?
Niczego nie zapominam. Mam wiele wspaniałych chwil, innych trochę mniej, ale będę tu wracał wiele razy. Zostawiam tu przyjaciół, których cenię i których będę odwiedzał.
"Będzie mi naprawdę brakowało gry na stadionie Legii"
Masz już 33 lata, ale ostatnio wydajesz się coraz lepszy z wiekiem. Widzisz to?
Fizycznie czuję się dobrze. Na szczęście nie miałem w karierze poważnej kontuzji, rozegrałem w tym sezonie prawie 4 tys. minut w 47 meczach. Mogę na pewno powiedzieć, że dziś bardziej niż wcześniej cieszy mnie piłka i pozycja, na której gram.
Liczby są naprawdę nieprzeciętne. Nie wydaje ci się, że to najlepsza odpowiedź dla krytyków?
Tych ludzi najbardziej drażni moja osobowość. Jestem jednym z tych ludzi, którzy nie obrastają w piórka po pochwałach i nie zapadają się w sobie, kiedy mówi się gorzej. Tutaj w Polsce ci ludzie mówią o mnie regularnie, ale możesz spytać swoich kolegów, czy widzieli mój wywiad oceniający osobę X, Y czy Z. Nigdy. Zresztą nie dotarłoby, szkoda na nich czasu.
Jesteś gotowy na ostatni mecz?
To trudne. Mam nadzieję, że będę miał możliwość pożegnać się na stadionie. To będzie mecz, który na pewno zapadnie mi w pamięć na dłużej przez relację, jaką z nimi mam (kibicami). Mam tylko słowa wdzięczności, moja rodzina i ja jesteśmy traktowani świetnie wszędzie, więc gdybym był aż taki zły, to może tak by nie było. Wielu kibiców utożsamia się z tym, co pokazuję na boisku. I wiem, że czasami przesadzam, ale przy adrenalinie meczu jest wiele rzeczy, których nie da się kontrolować, a ja tak przeżywam treningi i mecze. Będzie mi naprawdę brakowało gry na stadionie Legii z atmosferą, która tworzą, ale teraz sam będę bardziej zagorzałym kibicem. Mam nadzieję, że przed nimi lepsze lata.
"Nie mam w planach powrotu i gry w Portugalii"
Teraz o przyszłości. Telefon już dzwonił?
Naprawdę szczerze: jeszcze nie wiem, co zrobię. Mamy dwie kolejki do końca i najdalej wybiegam w przyszłość do wyjazdu na wakacje w Portugalii, cieszenia się tym. Ten sezon był naprawdę trudny z psychologicznego punktu widzenia. Znosiłem wiele, wiele. Bardzo potrzebuję odpoczynku i przewietrzenia głowy.
Jest jakaś opcja czy zainteresowanie, by zostać w Portugalii po wakacjach?
Trudno powiedzieć. Nie mówię nigdy, ale… nie mam w planach ponownej gry w Portugalii. Było wspaniale, ale dało mi to już tyle, ile mogło dać. Przyszłość na pewno rysuje się za granicą, ale zobaczymy.
A w Polsce mogą jeszcze zobaczyć gdzieś Josué?
Za dwa tygodnie zabieram rzeczy, jeszcze nie wiem gdzie. Moją intencją nie jest pozostanie w Polsce, potrzebuję zmiany krajobrazu. Jak mówiłem, jestem psychicznie zmęczony, to nie były łatwe trzy lata. Podam jeszcze jeden przykład. W ostatnim meczu przeciwko Jagiellonii (1:1), pewna osoba w klubie poszła do trenera i zrzuciła na mnie winę przy straconym golu. Zachęcam każdego, by zobaczył tego gola i jaka była moja w nim wina.
Z takimi rzeczami się zmagałem w klubie i nie tylko. Co więcej, jeden dziennikarz napisał, że powiedziałem kolegom, by nie podchodzili do kibiców i nie dziękowali. Kłamstwo. Wrzucił to na Twittera i się zaczęło… kilka dni później przeprosił w komentarzu. Ja tak nie mogę. Jeśli popełniam błąd, to nie mam problemu z przeproszeniem.
Wierzę, że to siedzi w głowie…
Oczywiście. Ja tym żyję. Jestem tu dla zwycięstw, a nie dla 3. czy 4. miejsca. Przyjechałem wygrywać. Podczas gali, gdzie zostałem nagrodzony, były piłkarz wręczał mi nagrodę i mówił mi piękne rzeczy. Tylko spojrzałem na żonę… Dwa miesiące później ten sam człowiek wypisywał, że jestem słaby i Legia powinna grać beze mnie. Jedno mogę tylko powiedzieć tego typu ludziom, że poza Polską nikt ich nie zna. Mogą mówić, że jestem arogancki, ale taka jest prawda. Podoba im się czy nie, spędziłem w tym klubie trzy sezony i byłem kapitanem przez dwa.
"Nie dostałem nic na srebrnej tacy"
Josué wyjechał z Portugalii 10 lat temu, by grać za granicą. To dziś inny człowiek?
Nie różni się bardzo. W wielu kwestiach jestem bardziej dojrzały, ale wciąż jestem sobą w stylu bycia. To się nigdy nie zmieni. Kto mnie lubi, ten lubi, a kto nie, to go nie zmuszam. Albo jest czarne, albo białe – lubisz to lub nie. Jeśli ktoś jest wobec mnie lojalny, to i ja wobec niego będę wierny. Jeśli czuję, że ktoś zdradził moje zaufanie, to niech ode mnie lojalności nie oczekuje.
Nigdy nie ukrywałeś trudności w swoim życiu i nawet przyznałeś, że wielu rzeczy musiałeś nauczyć się sam. Jesteś dumny z tej drogi?
Jasne. Jestem bardzo dumny z tego, kim się stałem. Nie dostałem nic na srebrnej tacy. Na pewno niektóre wybory mogły być inne i to zabrałoby mnie na inny poziom, ale wciąż jestem dumny z siebie i rodziny, którą mam.
Myślisz, że wielu ludzi ma problem z twoim charakterem, bo nie zna twojej drogi?
Mam przeświadczenie, że obecna mentalność nie pasuje do takiego klubu jak Legia. Gdybym był dyrektorem sportowym klubu, przygotowywałbym się do lata już zimą i na odwrót. Tutaj wszystko jest robione trochę na kolanie. Tu koszulka staje się cięższa, a bramka mniejsza… na dzieciaki też nakładają dużą presję. Podam przykład: był taki chłopak, który miał być drugim Josué i bardzo go lubię, ale teraz jest na wypożyczeniu w drugiej lidze i nawet nie gra. A skoro jest okazja to jeszcze jedna historia na koniec. Zanim mój trener został zwolniony, mówił o mnie w wywiadzie pomeczowym i, co ciekawe, tydzień później został zwolniony. Co mam powiedzieć? Nic.