ŁKS Łódź ratuje punkt z Cracovią w ostatnich minutach. Radomiak lepszy od Rakowa
Radomiak Radom - Raków Częstochowa (2:1)
Podobnie jak we wcześniejszym meczu, także w Radomiu nie brakowało emocji od pierwszego gwizdka sędziego. Już w 12. minucie doskonałą okazję mieli gospodarze. Jardel odebrał piłkę obrońcy i ruszył w stronę bramki rywali, jednak znajdując się w polu karnym podał ją niedokładnie, a defensorzy Medalików nie mieli problemu z zażegnaniem niebezpieczeństwa. W odpowiedzi po drugiej stronie boiska po wygraniu pojedynku z przeciwnikiem groźne uderzał John Yeboah, ale Gabriel Kobylak nie dał się zaskoczyć. Drużyna Dawida Szwargi wciąż dominowała, ale to gospodarze otworzyli wynik spotkania.
W 25. minucie gracze Radomiaka wykonywali aut na wysokości pola karnego rywali, a piłkę pechowym zagraniem głową do własnej bramki skierował Stratos Svarnas. Goście wciąż spędzali sporo czasu na stronie drużyny z Radomia, ale przeciwnicy umiejętnie wytrącali ich z rytmu. Co więcej, tuż przed przerwą podwyższyli prowadzenie, kiedy Jardel wykorzystał fatalny błąd Kacpra Bieszczada, który minął się z futbolówką po wyjściu z własnej szesnastki.
Druga połowa spotkania rozpoczęła się od szybkiego gola kontaktowego dla Rakowa. Po dokładnym dośrodkowaniu idealnym zgraniem piłki popisał się będący w dobrej formie Ante Crnac, a piłkę w siatce strzałem z bliskiej odległości umieścił Giannis Papanikolaou. Trener gości nie zamierzał zwlekać i posłał na boisko dwóch graczy ofensywnych, Vladyslava Kochergina i Iviego Lopeza.
Hiszpan już chwilę później przymierzył z rzutu wolnego, ale golkiper zachował czujność. Mistrz Polski kontynuował napór, jednak mimo sporej przewagi wciąż miał problem z właściwym wykończeniem akcji. W końcówce praktycznie nie opuszczał pola karnego rywali, ale do końca spotkania zawodnicy nie znaleźli sposobu na bramkarza Zielonych. Taki wynik sprawia, że Raków pozostał na ostatnim miejscu podium, z kolei ekipa Macieja Kędziorka awansowała na 10. miejsce i powiększyła przewagę nad strefą spadkową.
Cracovia - ŁKS Łódź (2:2)
Spotkanie rozgrywane w Krakowie od samego początku toczyło się w szybkim tempie. Już w 2. minucie groźny strzał po podaniu Huseina Balicia oddał Engjell Hoti, ale Lukas Hrosso nie dał się zaskoczyć. Mimo straconej szansy i wyraźnego ostrzeżenia dla rywali to goście zyskali znaczną przewagę, z kolei podopieczni Jacka Zielińskiego mieli problem przy utrzymaniu się przy piłce na ich połowie. Dlatego ogromnym zaskoczeniem było objęcie przez nich prowadzenia w 19. minucie meczu. Strzał Patryka Makucha został zablokowany przez obrońcę, ale do odbitej piłki dopadł Benjamin Kallman i nie dał szans bramkarzowi Rycerzy Wiosny. Desperacko walcząca o utrzymanie drużyna z Łodzi od razu ruszyła od odrabiania strat, ale podopieczni trenera Jacka Zielińskiego zachowywali pełną koncentrację w defensywie.
Po zmianie stron Cracovia wciąż atakowała i stwarzała coraz większe zagrożenie, a w 66. minucie po kontakcie z dwoma obrońcami w polu karnym upadł Piotr Janczukowicz. Sędzia Marcin Kochanek poszedł do monitora VAR i po namyśle podyktował rzut karny. Do jedenastki podszedł Dani Ramirez - mimo, że Hrosso wyczuł jego intencje, to strzał Hiszpana był na tyle mocny, że piłka znalazła się w siatce. Radość drużyny Marcina Matysiaka nie trwała jednak długo. Już w 77. minucie strzelec wyrównującego gola dał sobie odebrać piłkę Otarowi Kakabadze, który natychmiast popędził w stronę bramki i precyzyjnym uderzeniem przy słupku pokonał Dawida Arndta.
I to wciąż nie był koniec emocji, wymiana ciosów trwała do samego końca rywalizacji. W jednej z ostatnich akcji Stipe Jurić wykorzystał dokładne podanie Tejana i ustalił wynik na 2:2. Remis sprawia, że gospodarze awansowali o jedno miejsce w tabeli, natomiast goście wciąż pozostają na ostatniej pozycji.