Lech Poznań znów zawodzi, Hotić uratował Kolejorza przed porażką
Po fatalnych porażkach ze Spartakiem i Śląskiem poznaniacy wrócili na Bułgarską, by zrehabilitować się przed swoją publicznością. Wiara dopisała, na trybunach pojawiły się tłumy fanów, a okazja na przełamanie wydawała się modelowa: w sobotę w roli przyjezdnych zawitali strzelający najmniej goli piłkarze Górnika Zabrze.
Determinację do walki Kolejorz wykazywał od pierwszych sekund, już po minucie Mikael Ishak oddał pierwszy groźny strzał. Jego uderzenie głową było celne, ale zbyt blisko Bielicy, który zdążył obronić. Mocny pierwszy akcent nie przyniósł wielkiego szturmu. Lech co prawda zdecydowanie dominował w posiadaniu piłki, ale – podobnie jak we Wrocławiu – gra była zbyt czytelna i powolna, by Górnik dał się zaskoczyć.
W 33. minucie Ishak raz jeszcze chciał zaskoczyć Bielicę przy rozegraniu rzutu rożnego, ale ten fantastycznie interweniował i wyjął piłkę spod poprzeczki. Minutę później Szwed Bielicę co prawda pokonał, ale za jego plecami futbolówkę zdołał wybić debiutujący w składzie Dominik Szala. Ten sprint kosztował Ishaka bardzo wiele, musiał zejść chwilę później z wielkim bólem, wszedł za niego Szymczak.
Jakby problemów było mało, Yokota był faulowany w polu karnym przy jednej z niewielu akcji pod bramką Lecha i w 44. pokonał Mrozka z rzutu karnego. Do szatni piłkarze Kolejorza schodzili ze spuszczonymi głowami, ale wrócili gotowi do odrabiania strat. Z efektami było jednak niezmiennie – liczne wrzutki czy indywidualne szarże nie przynosiły zmiany wyniku.
Dbał o to również Bielica, po którym nie było widać krzty niepewności z początku rozgrywek – był zawsze gotowy ruszyć do piłki, jak pająk na pajęczynie. Przykład? W 64. minucie Antonio Milić fantastycznie przymierzył w samo okienko, ale Bielica jakimś cudem końcami palców sparował piłkę na poprzeczkę.
Szczęście opuściło zabrzańskiego bramkarza dopiero w 70. minucie. Wówczas, po doskonałym rozegraniu piłki przez Karlstroma piłkę na skraju pola karnego dostał Hotić i dograł ją idealnie na głowę Antonio Milicia. W końcu, po kilkunastu strzałach, udało się wyrównać. Sekundy później Górnik mógł sensacyjnie odzyskać przewagę, jednak w ostatniej chwili doskonale interweniował Karlstrom, powstrzymując kontrę przyjezdnych tuż przed strzałem.
Zabrzanie szukali swojej szansy dalej, co pozwoliło na bardziej otwartą grę po obu stronach. Brakowało w niej tylko wykończenia, zwłaszcza gospodarzom – wykonali ponad 40 (!) dośrodkowań w meczu i co? I nic poza golem wyrównującym.
Tymczasem strata Kolejorza pod polem karnym Górnika dała przyjezdnym kontrę, po której Krawczyk był sam na sam z Mrozkiem. Oddał strzał, ale w tym samym momencie poza światło bramki piłkę wybił Dino Hotić – to był fantastyczny powrót Bośniaka, uratował punkt Lechowi w 93. minucie!