Legia nokautuje Zagłębie i goni czołówkę. Grad bramek w meczu Cracovii z Ruchem
Kibice nie zdążyli jeszcze wygodnie rozsiąść się na nowych krzesełkach stadionu w Lubinie, a już byli świadkami dwóch goli. I to obu dla gości. W 2. minucie mocnym strzałem sprzed pola karnego popisał się Rafał Augustyniak. Początkowo wydawało się, że Szymon Weirauch nie będzie miał problemów z interwencją, ale piłka ześlizgnęła się po jego rękawicach i mimo rozpaczliwych prób uratowania sytuacji, wpadła do bramki.
Podopieczni trenera Waldemara Fornalika chcieli się jak najszybciej pozbierać, ale nie byli w stanie zatrzymać kolejnego ataku Legii. W 4. minucie w zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Radovan Pankov, który podwyższył prowadzenie na 2:0.
Gospodarze nie zwiesili jednak głów i dążyli do zdobycia bramki kontaktowej. W pierwszym kwadransie dogodne okazje mieli Dawid Kurminowski i Bartłomiej Kłudka. Główkę pierwszego obronił Kacper Tobiasz, a uderzenie drugiego przeleciało obok słupka.
Karny i pełna kontrola
Przebieg pierwszej połowy spotkania zdeterminował grę w drugiej odsłonie. Zawodnicy Zagłębia nieustannie szukali szansy na gola, z kolei gracze Kosty Runjaicia skupili się na uważnej grze w defensywie i wyczekiwaniu okazji na wyprowadzenie kontry.
I ta taktyka już po godzinie gry zapewniła im trzecią bramkę w tym meczu. Prawym skrzydłem boiska popędził Patryk Kun, a kiedy zdecydował się na dośrodkowanie, futbolówka trafiła w rękę Kłudki. Pomimo protestów piłkarzy i sztabu drużyny z Lubina sędzia Piotr Lasyk nie miał żadnych wątpliwości i od razu wskazał na jedenasty metr. Rzut karny na bramkę zamienił Josue - choć golkiper wyczuł jego intencje, to strzał okazał się zbyt silny.
Po tym ciosie gospodarzom trudno było już się podnieść. W końcówce dwie znakomite szanse miał co prawda Juan Munoz, ale oba uderzenia przeleciały obok prawego słupka. Legia utrzymała trzybramkowe prowadzenie i wspięła się na 5. pozycję w tabeli PKO BP Ekstraklasy.
Osiem goli w Krakowie
We wcześniejszym niedzielnym spotkaniu Cracovia zremisowała u siebie z Ruchem Chorzów 4:4.
W 18. minucie spotkania Michał Rakoczy wyprowadził gospodarzy na prowadzenie, ale chwilę później Daniel Szczepan wyrównał z rzutu karnego. Ze względu na zagranie ręką czerwoną kartką w tej sytuacji został ukarany Otar Kakabadze. W kolejnej fazie meczu walczący o swoje pierwsze wyjazdowe zwycięstwo Ruch aż trzykrotnie wychodził na prowadzenie, jednak za każdym razem podopiecznym Jacka Zielińskiego udawało się dogonić rywali. Ostatniego gola w meczu w 86. spotkania zdobył Karol Knap.
"Mecz się tak nam ułożył i powinniśmy zwyciężyć. Proporcje między tym, jak graliśmy z przodu i tym, co wyprawialiśmy z tyłu, były zaburzone. Grając z przewagą jednego zawodnika powinniśmy to po prostu wygrać" - skomentował trener gości Jan Woś.
Przedostatni w tabeli Ruch tym samym przedłużył do 15 serię meczów bez zwycięstwa (do tego dochodzi jeszcze porażka w Pucharze Polski). Cracovia natomiast nie wygrała ośmiu kolejnych spotkań ligowych.
"Powiedziałem chłopakom w szatni, że mam dla nich duży szacunek, bo grając przez 60 minut w osłabieniu potrafiliśmy wyjść z opresji. Zostaliśmy po tym meczu mocno rozbici, bo Jakub Jugas prawdopodobnie ma pękniętą kość i to jest koniec rundy dla niego, Otar Kakabadze dostał czerwoną kartkę, a Michał Rakoczy czwartą żółtą" - wyliczał szkoleniowiec Cracovii Jacek Zieliński.