Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Ligowy semafor: Zapolnik obudził Rycerzy Wiosny, wściekły Rumak i (wątpliwe) show kibiców

Joachim Lamch
Ligowy semafor: Zapolnik obudził Rycerzy Wiosny, wściekły Rumak i (wątpliwe) show kibiców
Ligowy semafor: Zapolnik obudził Rycerzy Wiosny, wściekły Rumak i (wątpliwe) show kibicówProfimedia
W 23. kolejce PKO BP Ekstraklasy byliśmy świadkami pięknych goli oraz kilku niespodziewanych wyników, ale i mało bezpiecznych wydarzeń. Oto nasza selekcja najważniejszych momentów z tego weekendu.

Światło zielone. Hitowe starcie na dnie tabeli

Na ogromne docenienie w tej rundzie rozgrywek zasługuje z pewnością meczu ŁKS-u z Puszczą Niepołomice. Tak, całe spotkanie, choć oczywiście jego ozdobą była fantastyczna bramka Kamila Zapolnika. Kto jej jeszcze nie widział, musi nadrobić zaległości. Niewątpliwie jest to oczywisty kandydat do trafienia kolejki, a i zapewne całego sezonu.

Oprócz przepięknego gola należy również pogratulować zwycięzcom, którzy odnieśli bardzo ważną wygraną z bezpośrednim rywalem o utrzymanie w Ekstraklasie. Oczywiście, do celu jeszcze bardzo daleko, ale nie takie historie już widzieliśmy. Po tak pięknym golu, po którym strzelca oklaskiwali nawet kibice gospodarzy, podnieść się jest dwa razy trudniej. A jednak drużyna z Łodzi potrafiła odwrócić losy rywalizacji i to w naprawdę imponującym stylu. To pierwszy triumf pod wodzą nowego trenera Marcina Matysiaka, który potrafił zmotywować swój zespół i "zarazić" go wiarą w pozytywne zakończenie kampanii.

Warto dodać, że nie ucieka się do murowania bramki doświadczonymi ligowcami, a buduje przy tym poszczególnych piłkarzy. Kolejną szansę wykorzystał utalentowany Antoni Młynarczyk, z nową energią na wyższy poziom wrócił Kamil Dankowski. Po drugiej stronie szkoda mi jedynie Jordana Majchrzaka, który ma niewiele szans na wykazanie się swoimi umiejętnościami ofensywnymi, a liczyłem, że po debiucie w Serie A pod wodzą Jose Mourinho uda mu się szybko wrócić do Włoch. 

Czy ŁKS stać na utrzymanie? Może jednak "Rycerze Wiosny" to nie tylko legenda...

Światło pomarańczowe. Dobrze i źle jednocześnie

Ze spotkania Rakowa Częstochowa z Lechem Poznań można wyciągnąć pozytywne i negatywne wnioski. Z jednej strony nastąpiło przebudzenie mistrza Polski, którego nawet sam właściciel cofał już na pole "ligowego średniaka". Dodatkowo podopieczni Dawida Szwargi pokazali w tym spotkaniu dawno niewidziany u nich poziom determinacji i wiary we własne możliwości. I za to całej ekipie należy się szacunek.

Z drugiej strony po ostatnich kolejkach mieliśmy wrażenie, że Lech na dobre włącza się do walki o tytuł. Że nowy-stary trener Mariusz Rumak przywraca drużynie poczucie tożsamości i wykorzystuje całe swoje zbierane przez lata doświadczenie, by dać swoim zawodnikom szybki, ale i stale działający impuls do wytężonego wysiłku. Pewnie i jemu samemu tak się wydawało, dlatego po meczu był tak rozżalony i hamował się, by nie skrytykować ich zbyt dosadnie.

Każdy może spojrzeć na tę rywalizację z innej perspektywy, natomiast ja zgodnie z ostrzegawczą częścią artykułu przyjmę punkt sceptyczny. Uważam, że taka liga jak Ekstraklasa potrzebuje klasy wyższej, która będzie liderowała rozgrywkom i prowadziła je coraz wyżej we wszelkich rankingach. Częste zmiany na szczycie i w gronie faworytów są atrakcyjne dla kibiców, ale nie świadczą dobrze o strategiach klubów czy pracy w gabinetach. Czas zatem na wyciągnięcie mitycznych wniosków i to w trybie ekspresowym. Bo na koniec liczy się udział w europejskich pucharach, a tam chcemy widzieć Raków z części eliminacyjnej, a Lecha z pucharowej.

Światło czerwone. Jak strefa Widzewa na stadionie we Wrocławiu

Postawa fanów Widzewa wzbudza respekt w całej piłkarskiej Polsce. Błyskawiczna sprzedaż karnetów, nawet na niższym poziomie rozgrywkowym, ogromne wsparcie drużyny i zaangażowanie w każdym meczu, bez względu na "medialność" przeciwnika. Uznanie wywołuje także liczba fanów pojawiających się na trybunach w spotkaniach wyjazdowych. Na stadionie we Wrocławiu miłośników RTS-u pojawiło się ich ponad tysiąc, ale tym razem trudno mówić o pozytywnych wrażeniach.

Daleki jestem od krytykowania widzów za ich niepokorność, race czy pomysłowe, choć czasem złośliwe transparenty. To przecież one nadają koloryt całym rozgrywkom i co tu dużo ukrywać, często przyciągają również uwagę odbiorców z innych krajów, w odróżnieniu od samego poziomu spotkań. Jednak oprawa w meczu ze Śląskiem, jeśli można to tak nazwać, to już gruba przesada.

Przede wszystkim, używanie fajerwerków w ten sposób nie jest ani widowiskowe, ani bezpieczne. U widzów takie przedstawienie budzi raczej strach i zażenowanie, nie ma zatem żadnego pozytywnego rezultatu. Mam wrażenie, że i sami zgromadzeni na trybunie zamiast dumy czuli przerażenie i odliczali każdą sekundę do jego zakończenia. Oby był to tylko incydent, bo szkoda psuć taką renomę. Ku przestrodze dla wszystkich.

Autor: Joachim Lamch
Autor: Joachim LamchFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen