Magiera zadowolony z Musiolika, choć brak Exposito był widoczny na starcie sezonu
Piątkowy mecz przyjaźni między Śląskiem Wrocław a Lechią Gdańsk był sporym testem dla obu drużyn po równie sporych zmianach. Kadry są przebudowane, sezon niesie większe wyzwania od poprzedniego (Lechia zmieniła ligę, Śląsk przygotowuje się do pucharów), dlatego występ nowych piłkarzy znalazł się pod lupą. Wrocławianie pokazali czterech nowych zawodników, to Serafin Szota, Sebastian Musiolik, Filip Rejczyk i Arnau Ortiz.
Z całej czwórki zdecydowanie najwięcej emocji wzbudzało sprowadzenie Musiolika, postrzeganego jako bezpośredni następca króla strzelców minionych rozgrywek, Erika Exposito. 28-latek ma świetne warunki fizyczne, ale nigdy nie osiągał takich liczb jak Hiszpan, który w sezonie 23/24 był decydujący w ofensywie Śląska z 19 golami i 5 asystami. Ba, nawet najsłabszy sezon Exposito we Wrocławiu był statystycznie lepszy niż najlepszy sezon Musiolika w dwóch ostatnich klubach.
Transfer napastnika z Zabrza wywołał więc spore kontrowersje pomimo jego całkiem dobrego roku w Zabrzu (4 gole i 5 asyst w lidze, dwa kolejne gole w Pucharze Polski). Wczoraj napastnik rozegrał pełne 90 minut, w trakcie których oddał dwa strzały. Jeden był niecelny, za to ten w światło bramki – z 24. minuty – mógł okazać się zabójczy, gdyby delikatny rykoszet od pleców obrońcy nie ułatwił obrony Sarnawskiemu.
Od Flashscore Musiolik otrzymał solidną notę 7,0, a jak ocenia go trener Jacek Magiera? "Uważam, że zagrał dobrze. Robił to, czego od niego oczekiwaliśmy, jeśli chodzi o zadania taktyczne. Miał znakomitą szansę, żeby strzelić gola, ale świetnie interweniował bramkarz Lechii. Kilka razy wygrywał pojedynki na dużej szybkości. Myślę, że z czasem ta jego współpraca z naszymi pomocnikami i skrzydłowymi będzie coraz lepsza. Mogę go pochwalić za dzisiejsze spotkanie" – powiedział szkoleniowiec po pierwszym meczu sezonu.
Sam Musiolik w żaden sposób nie zawiódł, a jednak problem zmarnowanych okazji w ofensywie z wiosny 2024 wydaje się aktualny. Śląsk oddał aż 20 strzałów, z czego tylko co czwarty w światło bramki. 28 dośrodkowań i 12 rzutów rożnych to kolejne potencjalne zagrożenie pod bramką Lechii, a jednak dopiero Tommaso Guercio w doliczonym czasie uratował remis 1:1.