Nahuel Leiva nie zagra do końca rundy, musi też zapłacić grzywnę
Matias Nahuel Leiva był w meczu Cracovia-Śląsk tzw. bohaterem dynamicznym, którego znaczenie dla meczu zmienia się z biegiem czasu. Najpierw zachwycił kibiców Śląska golem (który okazał się zwycięski), by w 52. minucie wylecieć z boiska za uderzenie "z baśki" rywala, Jakuba Jugasa.
Za tamto zachowanie otrzyma więcej niż tylko czerwoną kartkę pokazaną podczas meczu. Komisja Ligi poinformowała dziś o zawieszeniu na cztery mecze i grzywnie 10 tys. złotych. Cztery mecze to dokładnie tyle, ile pozostało do rozegrania przed zimową przerwą.
Okoliczności widziane inaczej
Do zdarzenia doszło po tym, jak sędzia nie odgwizdał przewinienia czeskiego obrońcy Cracovii. Obaj zawodnicy spięli się wtedy… tu relacje się różnią. Śląsk Wrocław w oficjalnym komunikacie pisze, że Nahuel "sprowokowany i obrażony przez rywala podbiegł do niego i wykonał ruch głową, uderzając swojego przeciwnika".
Sam czeski defensor uważa, że wymiana uprzejmości była obustronna. Nawet jeśli faktycznie uznać to za jednostronną prowokację, to na pewno Jugas okazał się skuteczniejszy niż planował, ponieważ z zaskoczeniem przyjął informację, że jego uraz wymaga aż czterech szwów.
"Myślałem w pierwszej chwili, że to nic, że gramy dalej, ale okazało się, że jednak mam teraz cztery szwy" – mówił 31-latek w rozmowie z WP Sportowe Fakty. Przyznał jednak, że nie ma pretensji do rywala. Ten zresztą przeprosił za swoje zachowanie publicznie i - w prywatnej wiadomości - samego Jugasa.