Niedziela z Ekstraklasą: Stal lepsza od Motoru, Raków gromi Zagłębie. Lech nie zwalnia tempa
Lech Poznań - Śląsk Wrocław (1:0)
W meczu rozgrywanym na stadionie w Poznaniu lider spotkał się z ostatnią drużyną tabeli. Różnica w formie zespołów była widoczna od pierwszego gwizdka - po kwadransie przewaga gospodarzy w posiadaniu piłki wynosiła 85%. Kiedy jednak zawodnicy Nielsa Frederiksena znajdowali się pod polem karnym rywali, brakowało im skuteczności. Tak było choćby w przypadku Afonso Sousy, którego strzał z kilku metrów obronił Rafał Leszczyński.
Kolejorz kontynuował swój napór, atakując praktycznie każdą strefą. Aktywnością wykazywali się przede wszystkim Patrik Walemark czy Dino Hotić, którzy co chwilę nękali defensywę Śląska. W pewnym momencie podopieczni Jacka Magiery zdołali oddalić grę od własnej szesnastki, ale nie trwało to długo. Przed przerwą znów do ofensywy ruszyli gracze Lecha, a kolejny raz umiejętności bramkarza przetestował Sousa.
W drugiej odsłonie obraz gry nie zmieniał się. Nadal stroną dominującą byli gospodarze, a swoją szansę na gola szybko zyskał Hotić, który także musiał uznać wyższość Leszczyńskiego. Nadeszła jednak 68. minuta. Wówczas zgranie głową Bryana Fiabemy trafiło pod nogi Filipa Szymczaka. Napastnik błyskawicznie obrócił się w stronę bramki, a następnie precyzyjnym strzałem zapewnił swojej drużynie prowadzenie.
Zawodnicy Lecha mieli jeszcze kilka okazji na podwyższenie wyniku, ale ostatecznie nie udało im się po raz drugi trafić do siatki. Kolejorz wygrał po raz siódmy w tym sezonie i utrzymał fotel lidera PKO BP Ekstraklasy.
Raków Częstochowa - Zagłębie Lubin (5:1)
Raków Częstochowa w ostatnim czasie nie spisywał się najlepiej na własnym boisku. Podopieczni Marka Papszuna chcieli więc przełamać kiepską dyspozycję u siebie w starciu z Zagłębiem Lubin, które w tym sezonie jeszcze nie wygrało w delegacji. W starciu tych dwóch drużyn od pierwszej minuty lepiej spisywali się gospodarze, którzy już w 10. minucie spotkania wyszli na prowadzenie za sprawą trafienia Władysława Koczergina, który wykorzystał idealne podanie od Gustava Berggrena. W kolejnych minutach Raków nadal był stroną przeważającą, ale co ciekawe, to Zagłębie doprowadziło do wyrównania. Wszystko za sprawą Marka Mroza, który idealnie uderzył zza pola karnego, nie dając golkiperowi Rakowa szans na skuteczną interwencję. Do końca pierwszej połowy większej liczby sytuacji już nie oglądaliśmy, przez co obie ekipy zeszły do szatni z wynikiem remisowym.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza, czyli od dużej przewagi Rakowa. I po raz kolejny zawodnikom Papszuna szybko udało się udokumentować swoją dominację zdobyciem gola dającego prowadzenie. Tym razem na listę strzelców wpisał się Jonatan Braut Brunes, który skorzystał z idealnego podania Michaela Ameyawa. Chwilę później mógł być już remis. Arbiter Paweł Malec wskazał na jedenasty metr, jednak po analizie VAR zmienił zdanie i cofnął pierwotną decyzję. Mecz się wyrównał i obie strony szukały sobie szans na zdobycie kolejnych bramek. Na te jednak musieliśmy trochę poczekać.
W 81. minucie meczu Raków w zasadzie zamknął spotkanie. Patryk Makuch dobrze opanował dalekie zagranie, przytomnie odegrał do Gustava Berggrena, a ten niezwykle precyzyjnym strzałem nie dał Hładunowi żadnych szans na skuteczną interwencję, podwyższając wynik na 3:1. Stracony gol mocno podłamał Zagłębie, bowiem w 86. minucie było już 4:1. Makuch zanotował kolejną asystę, a piłkę do bramki skierował Erick Otieno. W 89. minucie lubinian dobił jeszcze Berggren, który tym razem z najbliższej odległości wpisał się na listę strzelców po podaniu Jeana Carlosa, ustalając wynik spotkania. Ostatecznie Raków odniósł niezwykle przekonujące zwycięstwo, choć do 80. minuty wynik tak naprawdę był jeszcze sprawą otwartą. Zagłębie natomiast w dalszym ciągu pozostaje bez wygranej na wyjeździe w tym sezonie.
Stal Mielec - Motor Lublin (1:0)
Mecz Stali Mielec z Motorem Lublin był spotkaniem o dużym ciężarze gatunkowym. Mielczanie przystępowali bowiem do tej potyczki z ostatniego miejsca w tabeli, natomiast podopieczni Mateusza Stolarskiego sklasyfikowani byli na 11. pozycji. Od początku spotkania mecz był bardzo wyrównany i w pierwszych piętnastu minutach obserwowaliśmy więcej walki w środkowej części boiska, aniżeli porywających akcji.
Pierwszą dogodną sytuację mieli piłkarze Stali Mielec. Ilja Szkurin znalazł się sam na sam z bramkarzem Motoru, jednak Sebastian Rudol kapitalną interwencją uratował swój zespół przed stratą gola. W 26. minucie Motor mógł wyjść na prowadzenie. Kapitalne uderzenie oddał bowiem N'Diaye, jednak piłka po jego strzale trafiła tylko w poprzeczkę. Na odpowiedź Stali nie musieliśmy długo czekać. W 37. minucie to gospodarze byli bliscy wyjścia na prowadzenie. Szkurin strącił piłkę po rzucie rożnym na długi słupek. Tam najlepiej ustawiony był Piotr Wlazło, który jednak trafił prosto w Brkicia. Ostatecznie więc mimo kilku niezłych sytuacji, obie ekipy zeszły na przerwę z wynikiem bezbramkowym.
Druga odsłona lepiej rozpoczęła się dla Stali Mielec. W 50. minucie spotkania świetną akcję z prawej strony boiska przeprowadził Robert Dadok. Piłkarz z Mielca dośrodkował piłkę w pole karne, a tam skutecznie uderzył Serhij Krykun, który uderzeniem głową nie dał Brkiciowi żadnych szans na skuteczną interwencję, otwierając wynik spotkania. Chwilę później Stal zdobyła kolejnego gola, po tym jak Getinger wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. Ostatecznie bramka nie została jednak uznana z powodu pozycji spalonej. Mielczanie totalnie po rozpoczęciu drugiej odsłony zdominowali rywala, co udokumentowali bramką i naprawdę dobrą postawą.
W 65. minucie Stal była ponownie blisko podwyższenia prowadzenia. Dadok zagrał idealnie do Szkurina, jednak ten z kilku metrów trafił tylko w słupek. Motor obudził się tak naprawdę dopiero w 76. minucie. Wtedy też mogło dojść do wyrównania po uderzeniu N'Diaye. Piłka po jego strzale minęła jednak nieznacznie bramkę Stali. W końcówce więcej okazji już nie uświadczyliśmy. Ostatecznie Stal Mielec po kapitalnej drugiej połowie odniosła niezwykle ważne zwycięstwo, pokonując Motor na własnym boisku 1:0. Goście mają z pewnością o czym myśleć, bowiem ich postawa w drugiej odsłonie była naprawdę bardzo słaba i wydaje się, że wynik 1:0 był dla nich najniższym wymiarem kary.