Niedziela z Ekstraklasą: wygrane Jagi i Cracovii. Klasyk rozstrzygnięty w samej końcówce
Legia Warszawa – Widzew Łódź (2:1)
Ligowy klasyk rozgrywany w Warszawie poprzedziło specjalne show z oprawą muzyczną i pokazem laserów. Nie zabrakło również środków pirotechnicznych, dlatego spotkanie rozpoczęło się z małym opóźnieniem. Po pierwszym gwizdku inicjatywę od razu przejęli gospodarze, ale zawodnikom Goncalo Feio nie było łatwo przedrzeć się przez dobrze zorganizowaną defensywę Widzewa. Strzały z pola karnego były blokowane, z kolei uderzenia z dystansu mijały bramkę Rafała Gikiewicza. W końcu rywali zdołał minąć dynamiczny Kacper Chodyna, ale i jemu zabrakło celności.
Wojskowi nie ustawali w swoich atakach i w końcu dopięli swego. W 37. minucie Bartosz Kapustka przymierzył zza pola karnego - piłka odbiła się od obrońców i wróciła do reprezentanta Polski, który przy drugiej próbie już się nie pomylił. Radość miejscowych kibiców nie trwała jednak długo, gdyż cztery minuty później po małym zamieszaniu w polu karnym wyrównał Sebastian Kerk. Tuż przed przerwą świetną szansę na gola miał jeszcze Ryoya Morishita, ale wspaniałą interwencją popisał się Gikiewicz.
W drugiej odsłonie gra wciąż była wyrównana, a obaj trenerzy zdecydowali się na kilka zmian. W 70. minucie z rzutu wolnego podyktowanego tuż przed polem karnym uderzał Fran Alvarez, ale trafił jedynie w słupek. W odpowiedzi po drugiej stronie boiska drugiego gola szukał Kapustka, ale jemu również zabrakło precyzji.
Wkrótce znów musieli wykazać się obaj bramkarze. Najpierw Kacper Tobiasz obronił potężne uderzenie Saida Hamulicia, a następnie Gikiewicz zatrzymał precyzyjny strzał Rubena Vinagre. Golkiper RTS-u przy interwencji nabawił się jednak kontuzji, ale po udzieleniu pomocy przez medyków pozostał na murawie. I już po chwili musiał wyciągać piłkę z siatki...
W 87. minucie z szesnastki strzelał Jurgen Celhaka, futbolówka dotarła do Pawła Wszołka, który uderzeniem głową z bliskiej odległości zdobył drugiego gola dla swojej drużyny. Jak się okazało, była to bramka na wagę zwycięstwa, gdyż mimo pięciu doliczonych minut gracze z Łodzi nie byli w stanie stworzyć zagrożenia. Dzięki wygranej Legia zbliżyła się do prowadzącego w tabeli Lecha na sześć punktów, a w następnej kolejce czeka ją starcie właśnie z Kolejorzem w Poznaniu.
Lechia Gdańsk – Cracovia (1:2)
Przed meczem w Gdańsku minutą ciszy uczczono pamięć ofiar tragicznego wypadku sprzed tygodnia, w tym kilkoro dzieci. Kibice zgromadzeni na stadionie przygotowali także upamiętniającą oprawę.
Po rozpoczęciu gry to gospodarze odważniej ruszyli do ofensywy i niemal błyskawicznie objęli prowadzenie. Już w 4. minucie piłkę ręką w polu karnym zagrał Tomasz Neugebauer, a podyktowaną jedenastkę na gola zamienił niezwykle skuteczny w tym sezonie Benjamin Kallman.
Podopieczni Szymona Grabowskiego natychmiast ruszyli do odrabiania strat. Już po chwili mocnym strzałem popisał się Maksym Khlan, ale na wysokości zadania stanął także Henrich Ravas. W 35. minucie sytuacja Lechii stała się jednak jeszcze trudniejsza, gdyż po faulu na Patryku Sokołowskim drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Conrado. Goście szybko wykorzystali grę w przewadze - tuż przed przerwą idealnym podaniem popisał się Ajdin Hasić, a równie efektownym strzałem swoją drugą bramkę zdobył Kallman.
W drugiej odsłonie spotkanie nabrało jeszcze większego tempa, a gospodarze ambitnie walczyli o lepszy wynik, decydując się głównie na uderzenia z dystansu. Po upływie godziny gry wydawało się, że siły zostaną wyrównane, gdyż Patryk Gryckiewicz pokazał czerwoną kartkę także Sokołowskiemu. Arbiter przyjrzał się jednak sytuacji na monitorze VAR, a następnie cofnął swoją decyzję, uznając, że najpierw to Bogdan Viunnyk pociągnął gracza Cracovii za koszulkę.
Gospodarze wciąż jednak byli pełni determinacji. W końcówce gola kontaktowego zdobył Bujar Pllana, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie. Mimo naporu rywali Cracovia zdołała jednak utrzymać korzystny wynik, a w tabeli kontakt z czołówką.
Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok (0:2)
Kibice zgromadzeni na stadionie w Zabrzu od początku spotkania podziwiali dynamiczne widowisko. Już w pierwszych minutach obaj bramkarze mogli zaprezentować swoje umiejętności. Sławomir Abramowicz zachował czujność przy strzale Luki Zahovicia, z kolei Michał Szromnik popisał się refleksem przy uderzeniu Jarosława Kubickiego.
W kolejnym fragmencie meczu piłka wciąż regularnie wędrowała z jednej połowy na drugą, jednak graczom obu drużyn wciąż brakowało skuteczności. Afimico Pululu również przegrał pojedynek z bramkarzem, próba Jesusa Imaza z pola karnego okazała się niecelna, a Lukas Podolski uderzył zbyt słabo, by zaskoczyć golkipera.
Po zmianie stron mocniej zaatakował Górnik, ale to rywale otworzyli wynik spotkania. Tuż po wejściu na boisko fantastyczną asystę zanotował Nene, a do bramki trafił Imaz. Po chwili to Hiszpan wykazał się altruizmem, oddając piłkę do lepiej ustawionego Churlinova, który podwyższył prowadzenie Dumy Podlasia na 2:0.
Podopieczni Jana Urbana chcieli odpowiedzieć jak najszybciej, ale nie mogli znaleźć sposobu na ominięcie defensywy Jagiellonii. W końcówce świetne szanse zmarnowali Sinan Bakis oraz Rafał Janicki, posyłając piłkę obok bramki. Dzięki zwycięstwu gracze Adriana Siemieńca awansowali na drugie miejsce w tabeli.
Radomiak Radom – Piast Gliwice (1:1)
Początek meczu był dość ciekawy, ale brakowało klarownych sytuacji. Zagotowało się pod bramką Radomiaka w 23. minucie, ale ostatecznie piłka nie wpadła do siatki, bo z bliskiej odległości Czerwiński nie pokonał Kikolskiego.
Gospodarze mieli swoją dobrą szansę w 36. minucie, bo niepilnowany w pole karne wbiegł Paulo Henrique, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce. Radomiak musiał wyjść na prowadzenie w 44. minucie, jednak Peglow przegrał sytuację sam na sam z Plachem.
Gracze Radomiaka zdążyli jeszcze przed przerwą objąć prowadzenie. Jordao zabawiał się w środku pola, Henrique wypuścił w pole karne Rochę, a ten uderzył w światło bramki, ale ostatecznie piłkę do swojej siatki skierował Igor Drapiński.
Na początku drugiej połowy błąd popełnił Kikolski, ale nie został on wykorzystany przez Miłosza Szczepańskiego. Piast doprowadził do remisu po upływie godziny gry. Dośrodkowana piłka z rzutu wolnego długo szukała kogoś, kto w końcu ją celnie trafi i zrobił to Jakub Czerwiński, który trafił do siatki i doprowadził wyrównania.
Po okresie bez klarownych sytuacji Piast miał dobrą sytuację, ale nikt nie domknął dośrodkowania, a przy okazji ucierpiał kapitan Radomiaka Rossi. Chwilę później w 77. minucie Tomasiewicz miał dobrą szansę na nodze po rzucie rożnym, ale jego strzał poszybował nad bramką.
W 83. minucie swoich sił strzałem z dystansu próbował Michał Chrapek, ale jego mocne uderzenie zostało obronione przez Kikolskiego. Sędzia Szymon Marciniak do regulaminowego czasu gry doliczył cztery minuty, ale już nic się nie zmieniło i pierwszy remis Radomiaka w sezonie i pierwszy remis u siebie w tym roku stał się faktem. Ostatni remis w Radomiu kibice oglądali 16 grudnia 2023 roku.