Ogromne emocje i kontrowersje, Jagiellonia pokonana przez Cracovię
To mógł być wielki weekend Jagiellonii: potknął się Lech, a Śląsk miał przed sobą bardzo trudny wyjazd do Zabrza. Tymczasem na Słoneczną, w bardzo słoneczną niedzielę, przyjechała przechodząca spore turbulencje Cracovia, wciąż zawieszona na strefą spadkową.
Sprawdź kompletny przebieg meczu Jagiellonia-Cracovia
Liderzy tabeli przed prawie pełnym stadionem chcieli z okazji skorzystać i szybko przesądzić o losach meczu. Trybuny ryknęły już w 5. minucie, ale Pululu strzelał tylko w boczną siatkę. Wkrótce jednak było co świętować: Bartłomiej Wdowik wrzucał piłkę w pole karne, a Virgil Ghita przypadkiem wpakował ją głową do bramki Madejskiego. Było co świętować, a intensywność musiała imponować.
Czerwień zmieniła wszystko
Szybko jednak sytuacja się odwróciła. Po kwadransie Adrian Dieguez wyleciał z boiska za zatrzymanie wychodzącego z piłką na bramkę Kallmana. Były protesty, była analiza VAR, ale nic Hiszpana nie uratowało. Pasy nie zamierzały pozwolić Jadze na zmianę szyków, momentalnie ruszając do ataku.
Efekt był piorunujący. W 22. minucie modelowa akcja pozwoliła Kallmanowi odegrać do niepilnowanego Michała Rakoczego, który na wprost bramki bez problemu pokonał Alomerovicia. Moment później pressing mógł dać drugą bramkę: po wymuszonym wybiciu bramkarza próbę loba zaryzykował Patryk Sokołowski. Zlatan nie zdążyłby obronić, ale uratowała go poprzeczka! Cracovia dopięła jednak swego, gdy Arttu Hoskonen główką z bliska wpakował piłkę do siatki. Długo ew. spalonego sprawdzał VAR, ale gol został uznany!
Przez kolejny kwadrans białostoczanie z ogromnym trudem zatrzymywali kolejne fale ataków, a Zlatan Alomerović na linii bramkowej czarował, byle nie stracić kolejnego gola. Obronił pięć kolejnych uderzeń, zanim emocje przeniosły się na sędziego. Wyraźnie wybity z rytmu od czerwonej kartki, Paweł Raczkowski podejmował dziwne decyzje, które wstrzymały grę i dały oddech Jadze.
Niewykorzystany karny
Najbardziej nieoczekiwana decyzja przyszła jednak ze słuchawki, VAR wezwał arbitra przed ekran, a ten podyktował karnego dla Jagiellonii po delikatnym faulu chwilę wcześniej. Pechowy w karnych Imaz zostawił piłkę, ale Pululu zawiódł! Strzelił blisko środka, Madejski wybił nogą, a następnie rękawicą powstrzymał też dobitkę Hiszpana. Końcówka należała do Jagi, ale na przerwę obie ekipy schodziły przy stanie 1:2.
Poprzeczka z jednej strony i gol z drugiej
Po przerwie nie zmieniły się ani składy, ani nieprzewidywalny charakter spotkania. Już w 48. minucie było o włos od drugiego gola samobójczego Cracovii, ale piłka od poprzeczki wróciła do gry. A już sekundy później Makuch pod przeciwległą linią końcową dograł szczęśliwie do Atanasova, który dołożył nogę. Mogło być 2:2, było 3:1!
Dopiero po tym golu nastąpił spokojniejszy okres, choć nie z braku determinacji. To intensywność meczu znacznie obniżyła celność zagrań, a jedno z nich mogło skończyć się trafieniem samobójczym na korzyść Cracovii. Jaga szukała bramki kontaktowej, nie zbliżając się jednak do klarownych okazji.
Każda próba kosztowała wiele energii, a przeważającym Pasom wystarczyło utrzymywać kontrolę i dowieźć do końca sensacyjnie wywalczony wynik. Uporczywa gra na czas wybijała Jagiellonię z rytmu i przybliżała nieuchronnie porażkę. Nawet osiem doliczonych minut nie mogło zmienić sytuacji, która staje się idealną okazją dla Śląska Wrocław, by wrócić na fotel lidera już dziś!