Opinia: Ruchu Chorzów, zadbajcie przynajmniej o swoich kibiców
Przeprowadzka Niebieskich na Śląski była nie tylko koniecznością, ale i ogromnym wyzwaniem. Jesienią wydawało się, że to wyzwanie – niezależnie od formy sportowej – w klubie dźwigają. Wystarczył jednak pierwszy mecz z udziałem gości, a doszło do komunikacyjnego paraliżu, który trudno obronić.
Sprawdź przebieg i statystyki meczu Ruch-Legia na boisku
Wskutek niedostatecznego poziomu informacji tysiące ludzi tkwiły w korkach lub na przystankach, na które nic nie przyjeżdżało. Efekt? Tłumy pod bramami w chwili rozpoczęcia meczu i ludzie wpuszczani nawet w drugiej połowie. Pod bramą nr 7 w ścisku doszło do omdlenia i mimo obecności wykwalifikowanego personelu wśród samych kibiców były kłopoty z wydostaniem poszkodowanej osoby z tłoku. To jest zagrożenie, którego każdy organizator ma unikać jak ognia.
Naprawdę, Ruchu Chorzów, nie jest Wam wstyd? To są Wasi kibice, Wy im to zafundowaliście. Tam były dzieci na rękach rodziców, a Wy zostawiliście ich stłoczonych pod stadionem, gdy mecz już trwał. Część zwyczajnie odwróciła się i nie poszła, bo uznali, że nie mają szans wejść na czas.
Inni pewnie nie zdołali dotrzeć pod bramy z powodu zamknięcia 100 przystanków i zmiany tras 26 linii autobusowych i tramwajowych, o czym klub prawie nie informował. Nie, zamieszczenie na jednej podstronie linku do innej strony, na której trzeba sobie znaleźć jeszcze jeden link, to nie jest skuteczne informowanie.
Komunikat ZTM, do którego odsyłała strona Ruchu, był nieczytelny i sprzeczny z informacjami na przystankach, gdzie rozkłady pozostały bez zmian, a wyświetlacze odliczały kibicom czas do przyjazdu taboru, którego nie było. Nie można z jednej strony apelować do fanów o wcześniejsze przybycie na stadion, a z drugiej zamknąć im główne drogi dojazdowe, okoliczne parkingi i prawie bez słowa wyeliminować transport zbiorowy pod rzeczony stadion. Jak ci ludzie mieli dotrzeć na czas?
A przecież wszyscy znamy problemy z wejściem na Śląski. Układ bram i liczba kołowrotów, nieodczytywanie części biletów przez skanery – kolejna znana uciążliwość. I mimo to klub jako organizator zawiódł, dopuszczając do piątkowej sytuacji. Całe szczęście, że Niebiescy kibice to wspaniała społeczność, dbają o siebie nawzajem i pod bramami nie zrobiło się nerwowo, a prawie wszyscy - poza przyjezdnymi - zdołali wejść dwa kwadranse po pierwszym gwizdku.
Dodam w tej wyliczance publiczny spór na oświadczenia Ruchu z Legią, w którym przyjezdni w pełni trafnie wypunktowali problemy przed ich pojawieniem się. Potem wszystkie zaistniały i sektor gości zapełniał się jeszcze w drugiej połowie, a i tak nie wszyscy posiadacze biletów weszli. To też rzutuje, ale Ruchu, zadbajcie chociaż o swoich kibiców. Przed Wami Wielkie Derby Śląska z Górnikiem i - oby - jeszcze większy mecz przyjaźni z Widzewem. Oby wciąż z szansami na utrzymanie, bo silny Ruch Chorzów jest lidze potrzebny. Poprawcie to.
Rozumiem, że koszty organizacji są gigantyczne, budżet klubu nie przystaje do skali stadionu, dodatkowy personel podważyłby pewnie rentowność, a współpraca z innymi podmiotami bywa bardzo trudna i nie na wszystko jest wpływ. Że nikt nie chciał przewieźć kibiców Legii z dworca na stadion? No cóż, pracowali na to i nie zmusicie nikogo. Wieloma rzeczami można się zasłaniać, ale przede wszystkim trzeba zrobić rachunek sumienia i przygotować solidną politykę informacyjną na przyszłość. To nie wymaga wielkich nakładów finansowych i to jesteście swoim kibicom zwyczajnie winni, a oni znów odwdzięczą się kapitalną atmosferą.