Piast znów błysnął, gliwiczanie u siebie rozbili Stal Mielec
Choć Stal Mielec pokazywała już, że umie znaleźć sposób na silniejszych rywali, to w ostatnim pojedynku 19. kolejki PKO BP Ekstraklasy bukmacherzy zdecydowanie stawiali na wygraną Piasta Gliwice. Dlaczego? Królowie remisów niedawno przełamali passę bez wygranej, pewnie weszli do ćwierćfinału Pucharu Polski, a do tego na swoim stadionie są bardzo groźni.
Pierwsza połowa? Zapomnijmy, po co roztrząsać
Optycznie to właśnie Piastunki wyglądały znacznie korzystniej przez ponad pół godziny wyrównanej pierwszej połowy. Tyle że nie udało im się osiągnąć więcej niż podejść pod pole karne Stali. To goście z Podkarpacia strzelali pierwsi, ale dopiero w 32. minucie spotkania doszło do wartego uwagi uderzenia, pierwszego w światło bramki. Michael Ameyaw z ostrego kąta oddał groźne uderzenie, które z pewnym wysiłkiem wybijał Mateusz Kochalski.
W rewanżu pierwsza od 20 minut akcja Stali w 37. minucie przyniosła nieprzyjemne uderzenie z dystansu Macieja Domańskiego. Chciał wsadzić Karolowi Szymańskiemu piłkę za kołnierz, ale ten był czujny.
Koncertowy finisz roku dla Piasta
I tyle było ciekawego w raczej męczącej pierwszej połowie. Pierwszy mrugnął Aleksandar Vuković, który wprowadził Jorge Felixa i Patryka Dziczka od 46. minuty. Niespodziewanie na pierwszy plan wysunął się jednak obrońca Tomas Huk, który w 51. minucie przeciął piłkę przedłużoną po rzucie wolnym przez Ariela Mosóra. Futbolówka po główce skozłowała przed Kochalskim i ten nie zdołał jej wybić.
Gospodarze jakby nabrali apetytu, chcąc jak najszybciej przypieczętować zwycięstwo. Niewiele ponad 10 minut po pierwszej bramki udało się podwoić prowadzenie. Tym razem piłkę od Michaela Ameyawa zdołał wycofać obrońca, ale wprost na nogę wchodzącego Jorge Felixa, który – jako drugi piłkarz Piasta w poniedziałkowy wieczór – zaliczył pierwszego w sezonie gola w 64. minucie.
Rozochocone Piastunki w dwóch ostatnich meczach strzelały średnio po trzy gole (wliczając Puchar Polski), co wydawało się być celem minimum również w poniedziałek. W 72. minucie Damian Kądzior wykonywał rzut wolny. Jego uderzenie pewnie nie wpadłoby do bramki, gdyby nie wyskakujący wysoko Piotr Wlazło, który zmienił tor lotu piłki.
Kamil Kiereś już do 80. minuty wykorzystał komplet przysługujących zmian, ale zmiany w obrazie gry widać nie było. To gliwiczanie zdecydowanie przeważali i nawet w 93. minucie Arkadiusz Pyrka był bliski gola. Stało się jasne, że mielczanie nawet do gola honorowego potrzebowaliby znacznie więcej szczęścia niż mieli przez cały mecz. A że szczęście dopisywało w poniedziałek Piastowi, to on zgarnia trzecią wygraną w czterech ostatnich meczach i kończy rok w górnej części tabeli.