Piątek z Ekstraklasą: Pogoń pogoniona w Katowicach, Lechia zatrzymała Widzew
Lechia Gdańsk - Widzew Łódź (1:0)
Łódzki RTS przyjechał na Pomorze po punkty niezbędne do umocnienia się w czołówce i zdecydowanie dominował w pierwszych minutach spotkania. Kerk tradycyjnie serwował jakościowe wrzutki, ale Imad Rondić nie umiał z nich skorzystać. Gospodarze bez Camilo Meny początkowo nie przenosili gry równie szybko pod bramkę rywali, choć z czasem udało im się pokazać swoją ofensywną jakość.
Dopiero po upływie dwóch kwadransów Kacper Sezonienko dwukrotnie odnalazł się w roli napastnika – najpierw ograbił Juana Ibizę i ruszył na bramkę Gikiewicza, trafiając w boczną siatkę. Moment później z drugiej strony pola karnego huknął już wyraźnie na wiwat. Proporcje w grze zaczęły sprzyjać gdańszczanom, którzy zwłaszcza lewą stroną szukali otwarcia. Chłań szukał otwarcia z dystansu w 38. minucie, tyle że w sam środek bramki. Gdy w ostatnich minutach przed przerwą Viunnyk padł w polu karnym, Szymon Marciniak wskazał na wapno. Rifet Kapić uderzył pod słupek, Gikiewicz dobrze wybrał kierunek, ale wpuścił piłkę pod brzuchem.
Trener Myśliwiec ani myślał czekać ze zmianami, trzech dokonał już w szatni. Efektem była dominacja w posiadaniu, ale też zbyt częste i niebezpieczne straty piłki, z których Lechia mogła szukać swoich okazji. Dopiero po 10 minutach drugiej połowy oglądaliśmy celny strzał, gdy Kerk z rzutu wolnego zmusił Weiraucha do nie lada parady. Łodzianie naciskali dalej – na 20 minut przed końcem Rondić znów głową testował bramkarza, a ponieważ wciąż nie szło, z pomocą raz jeszcze przyszło oko Szymona Marciniaka: parę minut później Olsson faulował Bośniaka, który sam wymierzył sprawiedliwość. Zmylił Weiraucha i lekko podciął piłkę wprost do bramki. Pozostał jeszcze kwadrans na wydarcie zwycięstwa, ale o tym mowy nie było - gdańszczanie obronili cenny punkt pomimo zaciekłych ataków Widzewa.
GKS Katowice - Pogoń Szczecin (3:1)
W meczu dwóch bardzo ofensywnych i grających z dużą intensywnością drużyn to gospodarze z Bukowej rozpoczęli znacząco lepiej. GieKSa wprawdzie długo nie mogła otworzyć wyniku, ale już w 7. minucie czujne odegranie Zrelaka do Kowalczyka pozwoliło temu drugiemu uderzyć blisko okienka, którego broniła wyciągnięta rękawica Cojocaru. Jeszcze bliżej gola wydawał się niecałe 20 minut później Wahan Biczachczjan, którego uderzenie z dystansu – po rykoszecie – obiło poprzeczkę bramki Kudły. W ostatni kwadrans pierwszej połowy katowiczanie weszli ze świetnie wyprowadzoną akcją przez Bartosza Nowaka, w której Marten Kuusk zza pola karnego znalazł Arkadiusza Jędrycha, a ten nie dał szans Valentinowi Cojocaru i zapewnił prowadzenie.
Choć szczecinianie mieli piłkę częściej, to rozczarowali w pierwszej części i na drugą wrócili z wyraźnym postanowieniem poprawy. Bardzo szybko oddali celny strzał, tyle że główka Borgesa była dla Kudły za łatwa. GKS przez kwadrans grał bez celnego uderzenia i wydawało się, że przy pierwszej próbie podbije wynik na 2:0. Zrelak i Kowalczyk wyszli sami na bramkarza i ten młodszy wykończył… by następnie zobaczyć podniesioną chorągiewkę. Byli na wyraźnym spalonym. Skromne prowadzenie udawało się utrzymać przy zaskakującej bezradności Portowców, którzy musieli w dodatku bronić się na kwadrans przed końcem, gdy Zrelak dwukrotnie postraszył główką Cojocaru.
Na minutę przed końcem meczu również Kudła najadł się strachu, ale ustawiony był na tyle dobrze, że główkę po rzucie rożnym zatrzymał na linii. Mało tego, gospodarze po tej sytuacji ruszyli na Portowców i skorzystali z ich nieporadności defensywnej. Kurzawa przegrał walkę o piłkę w swoim polu karnym i Sebastian Bergier zdołał oddać strzał, po którym piłka wtoczyła się pod dalszym słupkiem do bramki Pogoni, pieczętując jej porażkę. A może jeszcze nie? W połowie doliczonego czasu strzelał Paryzek (Kudła wybił), szukał poprawki Koulouris, a za trzecim razem wpakował piłkę Alexander Gorgon. Gdy nawet Cojocaru poszedł pod bramkę GKS-u, miejscowi zdołali wyprowadzić jeszcze jeden atak, po którym Mateusz Marzec podniósł prowadzenie na 3:1, by sekundy później usłyszeć końcowy gwizdek!