Piątek z Ekstraklasą: rekordowa porażka Puszczy, Korona wywozi trzy punkty z Łodzi
Widzew Łódź - Korona Kielce (0:1)
Pochmurnie, choć już mniej deszczowo było także w Łodzi, gdzie RTS podejmował Koronę Kielce. Rywalizacja od pierwszych minut toczyła się w szybkim tempie, choć obu ekipom brakowało skuteczności. Najpierw doskonałą szansę miał Kamil Cybulski. Młody napastnik gospodarzy otrzymał idealne podanie z własnej połowy i widząc, że Rafał Mamla wyszedł daleko od bramki, próbował go przelobować, ale piłka przeleciała zarówno nad bramkarzem jak i poprzeczką.
Wkrótce po drugiej stronie murawy mocnym strzałem ze skraju pola karnego popisał się Mariusz Fornalczyk. Rafał Gikiewicz zdołał odbić uderzenie, jednak futbolówka trafiła pod nogi Dalmau. Hiszpan nie zdążył jednak odpowiednio ułożyć stopy i nie skorzystał z "prezentu" golkipera Widzewa. W 41. minucie Fornalczyk uderzał niemal z tego samego miejsca, jednak tym razem golkiper gospodarzy złapał piłkę w ręce.
Druga odsłona spotkania rozpoczęła się od trzeciego pojedynku obu zawodników i znów zwycięsko wyszedł z niego Gikiewicz. W 64. minucie na uderzenie z dystansu zdecydował się Mateusz Żyro. Piłka zmierzała niemal w samo okienko, ale fantastyczną paradą popisał się Mamla, chroniąc zespół przed stratą gola.
W 80. minucie rzut wolny wykonywał Dawid Błanik. Pomocnik uderzył mocno, piłka po drodze odbiła się od Sebastiana Kerka i zmyliła bramkarza Widzewa. Gikiewicz co prawda zdołał zainterweniować, ale przy dobitce Shumy Nagamatsu był już bez szans. Podopieczni Daniela Myśliwca natychmiast ruszyli do odrabiania strat, ale defensywa Korony skutecznie zamurowała dostęp do własnej bramki, odnosząc trzecie zwycięstwo w sezonie.
Puszcza Niepołomice - GKS Katowice (0:6)
Spotkanie rozgrywane na stadionie w Krakowie od samego początku toczyło się w rzęsistym deszczu. Zawodnicy obu drużyn chcieli wykorzystać fakt, że murawa była mocno nasiąknięta i często decydowali się na strzały z dystansu. Uderzenia Michala Siplaka czy Jin-Hyuna Lee okazały się jednak minimalnie niecelne, z kolei szukający w ten sposób swojej szansy Marcin Wasielewski dwukrotnie musiał uznać wyższość Michała Perchela.
Zarówno gospodarze, jak i zespół Rafała Góraka specjalizują się w tym sezonie w stałych fragmentach gry. I właśnie w takich okolicznościach został otwarty wynik spotkania. W 31. minucie po sprytnie rozegranym rzucie rożnym w polu karnym przytomnością wykazał się Kowalczyk i strzałem po ziemi wyprowadził GKS na prowadzenie.
Dokładnie dziesięć minut później goście powiększyli swoją przewagę. Tym razem błąd przy wybiciu popełniła defensywa Żubrów, piłkę przejął Oskar Repka, posłał ją do Sebastiana Bergiera, a ten umieścił ją w siatce. Niestety już chwilę wcześniej napastnik nabawił się kontuzji i w drugiej połowie został zastąpiony przez Borję Galana.
Hiszpan już w pierwszych minutach miał idealną okazję na podwyższenie prowadzenia, ale nie zdołał pokonać Dawida Kudły. Rywale nie wyciągnęli jednak wniosków z tej sytuacji, gdyż już w 57. minucie przewagę GieKSy potwierdził Repka.
W 72. minucie sytuacja drużyny Tomasza Tułacza stała się jeszcze trudniejsza, a pięć minut później już beznadziejna. W tym czasie dwukrotnie w szesnastce Puszczy faulowany był Wasielewski. Pierwszą jedenastkę na gola pewnym strzałem zamienił Arkadiusz Jędrych, z kolei drugą Bartosz Nowak. A to wciąż nie był koniec strzelania...
Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry po zamieszaniu w szesnastce do futbolówki dopadł Jakub Antczak i mocnym uderzeniem pod poprzeczkę ustalił wynik spotkania.