Puszcza pokonana w Lubinie, Górnik traci punkty w samej końcówce spotkania
Pierwszy kwadrans meczu na stadionie w Zabrzu to wyrównana gra obu drużyn. Od pierwszych minut kibice byli świadkami dynamicznego widowiska, w którym każda z ekip potrafiła przedostać się pod pole karne rywali. Za każdym razem brakowało jednak odpowiedniej ostatniej decyzji lub precyzji przy podaniu.
Zgodnie z przewidywaniami liderami swoich zespołów i zarazem najbardziej aktywnymi graczami na boisku byli Lukasz Podolski oraz Bartłomiej Pawłowski. I to właśnie napastnik Górnika zapoczątkował akcję, po której padł pierwszy gol w spotkaniu.
Król asyst poprzedniego sezonu odebrał piłkę Mateuszowi Żyro, wykorzystując jego błąd w przyjęciu i natychmiast popędził pod bramkę Widzewa. W odpowiednim momencie posłał podanie do Adriana Kapralika, a młody zawodnik strzałem w kierunku dalszego słupka pokonał Henricha Ravasa, tym samym zdobywając gola w swoim debiucie w PKO BP Ekstraklasie.
Druga odsłona spotkania rozpoczęła się od groźnego uderzenia z dystansu Frana Alvareza. Hiszpański pomocnik użył sporo siły, ale zabrakło dokładności, gdyż ostatecznie futbolówka przeleciała obok bramki.
W kolejnej fazie meczu gra toczyła się głównie w środku pola, a na boisku nie brakowało agresji. Żółtymi kartkami zostali ukarani m.in. Boris Sekulić i Robert Dadok. W 68. minucie dobrą pozycję w polu karnym wypracował sobie Podolski, ale jego strzał trafił prosto w ręce bramkarza.
Kiedy wydawało się, że Górnik dowiezie skromne zwycięstwo do końca, w doliczonym czasie gry wyrównał Jordi Sanchez. Napastnik idealnie złożył się do strzału w polu karnym rywali, jednak piłka przeleciała po rękach Daniela Bielicy. Obie drużyny dążyły jeszcze do zdobycia zwycięskiej bramki, ale ostatecznie podzieliły się punktami.
Nerwy wystawione na próbę
Po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej Puszcza notowała różne wyniki, ale w każdym meczu zdobywała bramkę. Tym razem było inaczej.
W 50. minucie gola dla Miedziowych strzelił Kacper Chodyna. Wydawało się, że gospodarze mają spotkanie pod kontrolą, ale w końcówce zawodnicy Tomasza Tułacza, którzy nie mieli już nic do stracenia, ruszyli do ataku w poszukiwaniu wyrównującej bramki. Efektem tych ofensywnych poczynań było kilka strzałów, w tym uderzenie w poprzeczkę. Szymon Weirauch zachował jednak koncentrację i w kilku sytuacjach uchronił swoją drużynę przed stratą gola i punktów.
Końcówkę spotkania mocno przeżywał trener Waldemar Fornalik, który był wyraźnie zdenerwowany taką postawą swoich zawodników, ale ostatecznie jego zespół zanotował kolejne zwycięstwo w tym sezonie.