Puszcza znów to zrobiła! Górnik Zabrze pokonany w Krakowie
Puszcza Niepołomice po ostatniej wygranej nad Wartą znalazła się już tylko o jedno zwycięstwo od zrównania punktami z rywalami spoza strefy spadkowej. Z kolej Górnik Zabrze – poza potknięciem w Mielcu – ostatnio na wyniki narzekać nie może i ma szansę dołączyć do ligowej czołówki. Aż trudno uwierzyć po fatalnym starcie sezonu, gdy oddanie celnego uderzenia brzmiało dla zabrzan jak wyzwanie.
Po raz pierwszy w wyjściowym składzie Trójkolorowych znalazł się Lawrence Ennali i właśnie on stał się najbardziej wyrazistą postacią pierwszych minut, pewnie radząc sobie z obrońcami nominalnych gospodarzy meczu w Krakowie. W 10. minucie po raz pierwszy zmusił Oliwiera Zycha do wysiłku szybkim strzałem. Gdyby tylko wycelował bliżej słupka, golkiper miałby poważne kłopoty. Moment później fantastyczne podanie Daniego Pacheco dało mu kolejną szansę, ale okazji sam na sam nie wykorzystał. Dobijał on, dobijał i sam Pacheco, ale obrońcy uratowali Zycha.
Ennali wyglądał zaskakująco dobrze we wszystkich elementach… poza jakością wykończenia. I tylko to ratowało Puszczę, która (jak nie Puszcza!) nawet w stałych fragmentach nie grała najlepiej. Po kwadransie gry Jakuba zdołał co prawda strzałem z rozegrania rzutu wolnego minął mur, ale minął też bramkę. Niepilnowany Craciun świetnie wyskoczył do główki chwilę później, lecz piłkę oddał Bielicy wprost w ręce.
Tymczasem niestrudzony Ennali – jak królik z reklamy baterii – dopiął w końcu swego. W 40. minucie nie poradził sobie z nim Michał Koj i musiał faulować. Sędzia Tomasz Frankowski najpierw uznał to za symulowanie i pokazał kartkę Niemcowi. Zweryfikował to jednak na ekranie i Daisuke Yokota otrzymał szansę z rzutu karnego w 45. minucie. Zych doskonale odczytał strzał, ale musiałby mieć rękę dłuższą o 20-30 centymetrów, żeby obronić uderzenie Japończyka.
Po przerwie Puszcza wróciła z Arturem Siemaszko, ale i z mocnym postanowieniem poprawy. Górnicy wciąż straszyli, ale Żubry zrealizowały pierwszy krok – wyrównanie – po mniej niż 10 minutach na boisku. Po wrzucie z autu (spécialité de la maison Puszczy!) piłka po głowach Craciuna, Zapolnika i Mrozińskiego znalazła się w siatce.
Po serii błędów Górnika w feralnej akcji zawodnicy wyraźnie chcieli się zrehabilitować, przez kolejny kwadrans całkowicie dominując nad Puszczą. Niewiele to jednak dało, poza niecelną główką Janickiego z 69. minuty Trójkolorowi byli daleko od prowadzenia.
Jeszcze dalej znaleźli się w 71. minucie. Hajda z lewej strony ośmieszył Szcześniaka, zakładając mu tzw. siatkę, a piłka znalazła przed bramką Siemaszkę. Ten huknął w lewy róg przy kompletnie zaskoczonym Bielicy. Cały Górnik – od zawodników z pola po ławkę rezerwowych – wyglądał jak trafiony obuchem.
Ponieważ Żubry dotrwały do 80. minuty z prowadzeniem, po ostatnich zmianach zamurowały obronę, by dowieźć zwycięstwo. Zycha zdołał jeszcze przetestować ciekawym strzałem niezmordowany Ennali, który po chwili został skoszony przy wyjściu sam na sam przez Cichonia. Zabrzanie domagali się czerwonej kartki, dostali tylko rzut wolny.
A że w "kradzieży" czasu Puszcza jest wyspecjalizowana niemal jak w golach po wrzucie z autu, nawet w doliczonym czasie niepołomiczanie spokojnie utrzymywali grę z dala od bramki Zycha, ku ogromnej frustracji 14-krotnych mistrzów Polski. Górnik nic już nie zdziałał, a Puszcza bezprecedensowo wygrała drugi mecz z rzędu w Ekstraklasie, po raz pierwszy odrabiając stratę. Żubry zrównują się - przynajmniej chwilowo - punktami z Cracovią i Koroną Kielce.