Rzut karny na wagę zwycięstwa. Legia wygrała z Radomiakiem i przełamała złą passę w lidze
Na stadionie w Radomiu spotkały się jedyne dwie drużyny z województwa mazowieckiego występujące w obecnym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Jednak obie ekipy łączy nie tylko bliskość geograficzna, ale także położenie w ligowej tabeli. Przed meczem gospodarze mieli 18. punktów, o dwa mniej niż drużyna ze stolicy.
Większą różnicę było jednak widać na placu gry, gdyż Legia od pierwszych minut była stroną przeważającą. Zawodnicy Kosty Runjaicia częściej gościli pod polem karnym rywali, ale na ich pierwszy celny strzał trzeba było poczekać do 20. minuty. Wówczas po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyższej do piłki wyskoczył Steve Kapuadi. Jego uderzenie głową było jednak zbyt słabe i trafiło prosto w ręce Alberta Posiadały.
Wojskowi dalej naciskali, a w jednej z kolejnych akcji wywalczyli rzut karny. Dość niebezpieczny faul na Pawle Wszołku popełnił Frank Castaneda. Na szczęście wahadłowemu nic się nie stało. Sędzia Łukasz Kuźma nie miał żadnych wątpliwości i natychmiast podyktował jedenastkę, którą na gola pewnym strzałem zamienił Josue.
Chwilę później szansę na podwyższenie prowadzenia miał Gil Dias, jednak tym razem bramkarz gospodarzy nie dał się zaskoczyć i odbił uderzenie Portugalczyka z bliskiej odległości. Po drugiej stronie boiska dogodną sytuację zmarnował z kolei jego rodak, Edi Semedo.
Dużo chęci, niewiele pomysłów
Od początku drugiej odsłony spotkania przewagę zyskali zawodnicy gości, jednak niewiele z tego wynikało. W ofensywie aktywnością wykazywali się Pedro Henrique, Semedo oraz były zawodnik Legii, Rafał Wolski, ale regularnie przegrywali pojedynki z obrońcami rywali lub brakowało im precyzji.
W 69. minucie znów pokazał się Semedo, popisując się niekonwencjonalnym zagraniem. Widząc, że Kacper Tobiasz oddalił się od linii bramkowej, zamiast dośrodkowania z boku boiska posłał groźny strzał, ale zaskoczony golkiper zdążył z interwencją.
W ostatniej fazie spotkania w poczynania zawodników wkradło się sporo agresji, a arbiter był zmuszony często przerywać grę. Trener Constantin Galca widząc tę nieporadność, zdecydował się na kilka zmian, posyłając na boisko m.im. doświadczonego Leandro. Jednak rezerwowym zawodnikom także nie udało się wpłynąć na zmianę wyniku, dlatego z trzech punktów cieszyli się piłkarze z Warszawy.