Samiec-Talar znów ratuje Śląsk. Raków Częstochowa remisuje we Wrocławiu
Stawka i ranga spotkania rozgrywanego na Tarczyński Arena we Wrocławiu była dość wysoka. Nie może zatem dziwić, że obie drużyny rozpoczęły rywalizację spokojnie, bez nadmiernego forsowania tempa. Zupełnie inaczej niż kibice, którzy znów tłumnie zjawili się na trybunach (40.000 widzów) i od pierwszych minut zagrzewali zawodników do ofensywnej gry.
W pierwszym kwadransie przewagę w posiadaniu piłki miała drużyna gości (64:36%). Początkowo jednak niewiele jednak z tego wynikało. Obrona gospodarzy była odpowiednio skoncentrowana, a kiedy graczom Dawida Szwargi udawało się przedostać w pole karne rywali, to brakowało im pomysłu na odpowiednie wykończenie akcji. Do czasu.
W 24. minucie z prawej strony boiska dośrodkowanie w pole karne posłał Fran Tudor. Wydawało się, że obrona Śląska jest dobrze ustawiona, ale wówczas ogromny błąd popełnił Alex Petkov, który nie trafił w spadającą pod jego nogi piłkę. Z tego "prezentu" natychmiast skorzystał Sonny Kittel, który zapewnił Medalikom prowadzenie.
Podopieczni Jacka Magiery dążyli do jak najszybszego wyrównania, ale mieli spore problemy z kreowaniem gry. Jeden celny strzał na bramkę Vladana Kovacevicia to zdecydowanie za mało, dlatego do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Bezwzględny Samiec-Talar
Pochodzący z Częstochowy trener gospodarzy nie zamierzał czekać i od początku drugiej odsłony spotkania na plac gry posłał Martina Konczkowskiego, który zastąpił Yegora Matsenko. Jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy z powodu urazu z boiska musiał zejść Łukasz Bejger, a zmienił go Aleksander Paluszek.
W dalszej fazie spotkanie znów stało się nieco senne, ale w 67. minucie fanów pobudził Piotr Samiec-Talar. Pomocnik znajdując się na prawym skrzydle wygrał pojedynek ze Stratosem Svarnasem. Jednocześnie dostrzegł, że bramkarz Rakowa wyszedł daleko od bramki i sprytnym uderzeniem z dystansu umieścił piłkę w siatce, zapewniając zmarzniętym kibicom mnóstwo radości.
Mecz nabrał tempa, a już chwilę później bośniacki golkiper zrehabilitował się, w świetnym stylu broniąc groźny strzał Erika Exposito. Na wydarzenia reagował również szkoleniowiec gości, który wprowadził na murawę m.in. Marcina Cebulę, Johna Yeobaha oraz Łukasza Zwolińskiego.
Nowi zawodnicy faktycznie wnieśli wiele energii w grę Medalików, którzy mimo naporu w końcówce nie byli w stanie ponownie pokonać golkipera. Remis 1:1 sprawił, że Śląsk pozostał liderem PKO BP Ekstraklasy, a Raków utrzymał czwartą pozycję.