Śląsk znów liderem. Samiec-Talar strzela gola w ostatniej akcji i daje zwycięstwo z ŁKS-em
W pierwszych dziesięciu minutach spotkania rozgrywanego na Tarczyński Arena we Wrocławiu obie drużyny dostosowały swoją grę do pory dnia. Dosyć leniwe rozgrywanie piłki nie zapewniało wielu wrażeń, ale jak się okazało, była to jedynie cisza przed burzą.
W 12. minucie podopieczni trenera Jacka Magiery przeprowadzili odważniejszy atak i wywalczyli rzut rożny. Po jego wykonaniu w polu karnym zapanował spory chaos. Najlepiej odnalazł się w nim Yegor Matsenko, który przejął piłkę i oddał mocny strzał na bramkę Dawida Arndta. Futbolówka po interwencji golkipera odbiła się jednak od słupka i spadła wprost pod nogi Erika Exposito, który sprytnym strzałem z bliskiej odległości zapewnił swojemu zespołowi prowadzenie.
Po zdobytej bramce gospodarze zrobili to, do czego już przyzwyczaili w tym sezonie - oddali inicjatywę rywalom, oszczędzając siły na wyprowadzenie kontrataków. Piłkarze ŁKS-u szukali swoich szans, ale nie mieli pomysłu na przedarcie się przez dobrze zorganizowaną defensywę przeciwników, a często brakowało im także precyzji przy kluczowym podaniu. Aktywnością w ofensywie wyróżniał się Dani Ramirez, ale i on był skutecznie powstrzymywany przez obrońców.
Przed przerwą mocnym uderzeniem sprzed pola karnego popisał się jeszcze Patrick Olsen, jednak piłka przeleciała obok prawego słupka.
Zimna krew Samca-Talara
Po zmianie stron przewaga gości w posiadaniu piłki była jeszcze większa, ale na ich pierwszą klarowną sytuację trzeba było poczekać do 58. minuty. Wówczas przed stratą gola WKS uchronił Rafał Leszczyński, który fantastycznie obronił potężny strzał Ramireza z pola karnego.
Zawodnicy trenera Piotra Stokowca nie odpuszczali i wciąż szukali okazji do wyrównania. W 75. minucie bliski doprowadzenia do remisu był Bartosz Szeliga. Napastnik świetnie odnalazł się w polu karnym po wrzutce z rzutu rożnego, ale po jego główce piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Było to jednak kolejne ostrzeżenie dla graczy Śląska, z którego nie wyciągnęli wniosków...
Już chwilę później po świetnym rozegraniu akcji drużyna z Łodzi wykorzystała kolejny błąd obrony i zdobyła bramkę. Stipe Jurić otrzymał idealne podanie od byłego zawodnika gospodarzy, Kamila Dankowskiego, i z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce.
W końcówce meczu obie drużyny miały szansę na strzelenie kolejnego gola, ale w obu ekipach szwankowała precyzja. Kiedy wydawało się, że podział punktów jest nieunikniony, Śląsk znów pokazał swój charakter. W ostatniej akcji Piotr Samiec-Talar przejął piłkę przed polem karnym i natychmiast zdecydował się na techniczny strzał po ziemi. Piłka przeleciała obok golkipera, a na trybunach zapanowała prawdziwa euforia.
Sekundy później sędzia zakończył spotkanie. Gospodarze zwyciężyli 2:1 i znów wskoczyli na pierwsze miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy.