Twierdza Wrocław nawet na wyjeździe. Śląsk wygrywa w niebywałych okolicznościach
Śląsk Wrocław prawie nie traci bramek z gry, Warta Poznań prawie ich nie strzela. Z ostatnich siedmiu meczów wygrała tylko jeden, gdy Wojskowi zaliczyli sześć zwycięstw na sześć możliwych. Czy w Wielkopolsce czekał nas w sobotę nudny i jednostronny mecz, który dałby WKS-owi umocnienie w ligowej czołówce? Niekoniecznie…
W sobotni wieczór w Grodzisku Wielkopolskim Warta konsekwentnie szukała swoich szans i choć fani z Wrocławia wypatrywali pewnie Erika Exposito przed bramką, to Hiszpan tym razem bramki nie strzelił. Błysnął za to młodziutki Burak Ince, dla którego był to dopiero drugi występ w wyjściowym składzie Wojskowych.
W 18. minucie, gdy cała defensywa Warty zostawiła atakującemu tercetowi Śląska zbyt wiele miejsca. Kończący ofensywę Ince miał czas, przymierzył i z kilkunastu metrów nie dał najmniejszych szans Jędrzejowi Grobelnemu. Trzeci mecz w barwach Śląska i druga bramka. Warta miała posiadanie i strzelała częściej, ale to przyjezdni z południa okazali się skuteczniejsi.
Na drugą połowę Zieloni wybiegli ze zdwojoną motywacją, zdeterminowani, by znaleźć swoją okazję. Długimi okresami byli w stanie zamykać Śląsk Wrocław w jego tercji defensywnej, tyle że drużyna prowadzona przez Jacka Magierę tego się w żadnym razie nie boi. Przeciwnie, wrocławianie dokładnie w takich okolicznościach pobili Lecha Poznań.
Konieczne było wypracowanie akcji, która pozwoliłaby Warcie wrócić do meczu, a ta nie chciała przyjść. Po godzinie gry Szmyt bardzo sprawnie centrował z prawego skrzydła, ale Vizinger nie zdołał doskoczyć do główki na tyle, by przeciąć lot piłki w kierunku bramki.
W 71. minucie stadion eksplodował radością, gdy Rafał Leszczyński wyciągał piłkę z siatki. Kibice nie zdawali sobie jednak sprawy, że sędzia Marcin Szczerbowicz gwizdał przed strzałem, a nie po nim. Sygnalizował faul w ataku Szymonowicza na Eriku Exposito. Im bliżej końca, tym więcej wysiłku WKS skupiał na utrzymaniu najskromniejszej możliwej przewagi, sporadycznie tylko przekraczając linię środkową.
Wydawało się, że minimalizm Śląska nie popłaci, gdy na kilka minut przed końcem Bejger zagrał ręką w polu karnym. Po analizie VAR dopiero w 87. minucie Kajetan Szmyt ruszył do strzału, ale niewiarygodnie spudłował, piłka od słupka wróciła na boisko i nie została dobita.
Wyczerpany limit szczęścia? Nie – jeszcze w 92. minucie Bogdan Tiru trafił w poprzeczkę, a osaczenie bramki wrocławian było ciągłe. Ba, Jędrzej Grobelny grał dłuższymi chwilami doliczonego czasu gry jako zawodnik z pola, szukając wyrównania.
Nie udało się, Warta poległa pomimo niebywałych szarż. I choć schodzili pokonani, to trybuny nagrodziły ich gromką owacją. Spore oklaski czekały też na Wojskowych przed sektorem gości. To siódma wygrana z rzędu, nowy rekord klubu i wynik, który daje pozycję lidera co najmniej do niedzielnego wieczora.