Widzew pany przy Kałuży, łodzianie wygrywają mecz przerwany przez incydenty
Remis z nominalnie przeciętnym przeciwnikiem i wygrana nad zdecydowanym faworytem – z takim dorobkiem do ósmego meczu 3. kolejki PKO BP Ekstraklasy przystępowały Cracovia i Widzew. Podopieczni trenera Kroczka pokonali Raków, zaś zawodnicy Daniela Myśliwca poradzili sobie z Lechem. Apetyty na punktowe przy ul. Kałuży mogły mieć więc obie drużyny.
Sprawdź szczegóły meczu Cracovia - Widzew
Wysokie obroty od pierwszych minut
Dodatkowym smaczkiem była postać Henricha Ravasa, który świetnie radził sobie w Widzewie, a dziś strzeże bramki Pasów. Jednak nie pod jego bramką toczyła się gra w pierwszych minutach. Agresywnie nastawiona Cracovia już po trzech minutach objęła prowadzenie, gdy Maigaard prostopadłą piłką na lewym skrzydle znalazł Benjamina Kallmana, a ten złamał do środka i idealnie wstrzelił się do bramki Gikiewicza.
Szybkie otwarcie na chwilę oszołomiło łodzian, z czasem zaczęli jednak się rozpędzać. Gdy po kwadransie wykonywali rzut wolny, piłka znalazła się w siatce bramki Ravasa. Gol? Nic z tego, uderzający Mateusz Żyro był na spalonym, więc dobitka Rondicia nie mogła się liczyć. Ostatecznie Słowak skapitulował pięć minut później, gdy Rondić wycofał do Łukowskiego, a ten po ziemi z dystansu wyrównał wynik.
Publiczność w Krakowie otrzymała kawał widowiska i po pierwszej wymianie ciosów obie drużyny szukały kolejnych okazji. Wbrew nadziejom krakowian, to Widzew wyglądał na bardziej zdeterminowanego do objęcia prowadzenia jeszcze przed przerwą, Pasy zostały z jednym celnym uderzeniem. Wydawało się, że po przerwie przyjezdni wrócą po kolejną bramkę, tymczasem Maigaard przy pierwszej okazji huknął z dystansu – tylko poprzeczka!
Przerwa na incydent i efektowny finał Widzewa
Rwana gra nie mogła złapać odpowiednio szybkiego rytmu, choć zapach bramki wciąż unosił się w powietrzu. Po chwili okazało się, że spotkanie utknęło jednak w oparach absurdu: mecz został przerwany po niewiele ponad godzinie, gdy chuligani wdarli się na dach, by walczyć o flagę. Mecz natychmiast został przerwany, dopiero po 12 minutach udało się wznowić grę.
Trener Kroczek wprowadził Al-Ammariego i Rakoczego, ale Pasy do płynnego futbolu już nie wróciły. Ostatnie słowo należało do piłkarzy Widzewa. W 85. minucie fantastycznym uderzeniem z granicy szesnastki popisał się Fran Alvarez.
Nawet doliczenie 13 minut nie pozwoliło krakowskiemu zespołowi odrobić strat. Mało tego, fatalna strata Maigaarda w ostatnich sekundach pozwoliła Antoniemu Klimkowi ruszyć na bramkę Cracovii, oddać piłkę Rondiciowi, a ten dobił gospodarzy, pieczętując wygraną 3:1. Łodzianie nieoczekiwanie są wiceliderami Ekstraklasy.