"Zimna" Stal wykorzystuje osłabienie Ruchu, Widzew wygrywa z Legią w ligowym klasyku
Widzew Łódź - Legia Warszawa (1:0)
Wynik spotkania dość szybko mógł otworzyć gol dla drużyny ze stolicy Polski, kiedy po efektownej akcji Rafała Gikiewicza pokonał Ryoya Morishita. Japończyk popisał się idealnym wykończeniem, ale sędzia słusznie anulował trafienie ze względu na pozycję spaloną. Po chwili bliski zdobycia bramki był Blaz Kramer, jednak jego uderzenie przeleciało tuż obok prawego słupka. Po drugiej stronie Dominika Hładuna sprytnym strzałem postraszył Antonii Klimek, ale bramkarz zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W 24. minucie kolejną dogodną sytuację dla Legii zmarnował Marc Gual, posyłając futbolówkę nad poprzeczką.
W zespole gospodarzy najjaśniejszą postacią był Bartłomiej Pawłowski, ale i jemu brakowało skuteczności. Po dynamicznym początku w końcówce pierwszej połowy tempo gry wyraźnie spadło, za to wkradło się w nią sporo agresji. Szymon Marciniak szybko zdołał zapanować nad temperamentem piłkarzy, dzięki czemu nie musiał pokazać żadnej kartki.
Na drugą połowę zdecydowanie bardziej zmotywowani wyszli zawodnicy Kosty Runcjaicia, którzy zdominowali posiadanie piłki i często gościli pod polem karnym rywali. W 52. minucie na mocny strzał zdecydował się Gual, ale golkiper Widzewa odbił futbolówkę na rzut rożny. Przewaga utrzymywała się także po przerwie spowodowanej zadymieniem stadionu ze względu na pirotechnikę odpaloną przez fanów gospodarzy. Niewiele jednak z tego wynikało.
Obie drużyny w ostatniej części meczu skupiły się na defensywie, choć doskonałą szansę miał Bartosz Kapustka. Pomocnik został jednak zatrzymany przez Gikiewicza, a niewykorzystana sytuacja zemściła się niemal błyskawicznie. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, w 93. minucie do piłki w polu karnym dopadł Fran Alvarez i mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi, rozstrzygając przy tym wynik rywalizacji.
Pogoń Szczecin - Zagłębie Lubin (0:2)
Pierwszy kwadrans meczu rozgrywanego na stadionie w Szczecinie to zdecydowana przewaga gospodarzy. Podopieczni Jensa Gustafssona stworzyli sobie w tym czasie kilka dogodnych sytuacji, a najlepszą z nich miał Kamil Grosicki. Skrzydłowy stanął oko w oko a Sokratisem Dioudisem, ale strzelił prosto w bramkarza. W innych sytuacjach Miedziowych ratowali obrońcy, choćby Dawid Kurminowski, który z linii bramkowej wybił uderzenie głową Benedikta Zecha. Wkrótce okazało się, że to nie był koniec pecha Austriaka, gdyż już po chwili po jego zagraniu ręką na skraju pola karnego sędzia podyktował jedenastkę dla gości, którą na gola zamienił Kacper Chodyna.
W 32. minucie strzelec bramki sam spowodował przyznanie rzutu karnego dla Portowców, faulując rywala we własnej szesnastce. Do piłki podszedł oczywiście Grosicki, ale bramkarz wyczuł jego intencje i bez większych problemów obronił dość lekki strzał po ziemi.
W drugiej odsłonie spotkania wciąż główne role na boisku odgrywali Chodyna i Grosik, stwarzając największe zagrożenie pod bramkami przeciwników. Akcje obu zespołów nie przynosiły jednak rezultatu, dlatego ich trenerzy zdecydowali się na serię zmian. Na boisku pojawili się m.in. utalentowany Adrian Przyborek, Luka Zahović czy Juan Munoz. W ostatniej fazie meczu inicjatywę przejęli gracze Zagłębia i w końcówce udało im się podwyższyć prowadzenie. W 86. minucie po rzucie wolnym fatalny błąd przy wybiciu piłki popełnił Valentin Cojocaru. Bramkarz Pogoni nabił Kurminowskiego, któremu pozostało umieścić futbolówkę w siatce i tym samym ustalić wynik spotkania na 2:0.
Stal Mielec - Ruch Chorzów (3:1)
Przed spotkaniem sporo mówiło się o problemach gości, którzy musieli zmagać się z wirusem. Z tego powodu trener Janusz Niedźwiedź był zmuszony dokonać wielu zmian w podstawowym składzie. Pierwszy raz w wyjściowej jedenastce i od razu w roli kapitana pojawił się m.in. Tomasz Foszmańczyk. Problemy kadrowe szybko dały o sobie znać, gdyż już w 11. minucie po błędzie Kacpra Michalskiego wynik spotkania otworzył Ilya Shkurin. Napór gospodarzy nie ustawał, a jego efektem było podwyższenie prowadzenia. W 31. minucie po rzucie rożnym i strzale Macieja Domańskiego piłkę tuż przed linią bramkową odbił Matthew Guillaumier, całkowicie myląc przy tym bramkarza. To pierwszy gol Maltańczyka w PKO BP Ekstraklasie.
Osłabiona drużyna Niebieskich liczyła przede wszystkim na stałe fragmenty gry, przy których szansę na wykazanie się swoją techniką miał Filip Starzyński. Doświadczony pomocnik faktycznie miał okazję przymierzyć m.in. z rzutu wolnego, ale trafił prosto w golkipera Stali.
Po zmianie stron sporo pracy wciąż miał Dante Stipica. Początkowo ratował swój zespół przed stratą gola, ale w 58. po jego słabej interwencji piłkę do bramki z najbliższej odległości skierował Guillaumier. Podopieczni Kamila Kieresia wciąż dominowali na boisku, spychając rywali pod własne pole karne. W końcu jednak gracze Ruchu wywalczyli rzut rożny, a po nim bramkę na 1:3 zdobył Josema. Ten gol wyzwolił dodatkowe pokłady energii w ekipie Niebieskich, którzy nie ustawali w poszukiwaniu swoich szans. Mateusz Kochalski kilkukrotnie musiał wykazać się czujnością, ale ostatecznie Stal kontrolowała przebieg meczu i utrzymała dwubramkową przewagę do samego końca.