Anfield największe od 50 lat, nowa trybuna gotowa na klasyk z Manchesterem
Niedzielny mecz Liverpoolu z Czerwonymi Diabłami już wcześniej był długo wyczekiwany przez kibiców The Reds. Nie dość, że United są w poważnym kryzysie, to fani z Merseyside mają w pamięci pogrom 7:0 z marca tego roku. Co więcej, ekipa Jurgena Kloppa podchodzi do pojedynku z pozycji lidera Premier League, gdy Erik ten Hag martwi się o posadę po odpadnięciu z Ligi Mistrzów i zsunięciu na szóste miejsce w tabeli.
Teraz mecz otrzymał dodatkowy podtekst: będzie to największe widowisko na Anfield od kwietnia 1973, gdy The Reds zremisowali 0:0 z Leicester na oczach 56 202 widzów. Drużynę prowadził wtedy legendarny Bill Shankly. Gospodarzom stadionu udało się bowiem uzyskać zielone światło dla otwarcia górnego poziomu trybuny od strony Anfield Road, za północną bramką.
Rada miasta Liverpoolu wydała zgodę na wpuszczenie widzów po tym, jak w poniedziałek na trybunie odbyło się spotkanie kibiców z Jurgenem Kloppem. Pojawiło się aż 10 tys. uczestników. Było to tzw. wydarzenie testowe, po którym nie pojawiły się żadne istotne problemy.
Dzięki temu Anfield osiągnie 57 tys. miejsc na niedzielny mecz, choć pierwotnie obawiano się, że górna część trybuny nie zostanie dopuszczona aż do stycznia. Bilety trafią w pierwszej kolejności do kibiców, którzy najbardziej ucierpieli na opóźnieniach w rozbudowie stadionu.
To jeszcze nie koniec trudnych prac przed Liverpoolem. Ostatnim etapem będzie udostępnienie pustych wciąż czterech tysięcy siedzisk. Gdy do tego dojdzie, na Anfield będzie mogło zasiąść 61. tys. widzów.
"Wyprzedzenie harmonogramu to wspaniała wiadomość, wielki szacunek dla wszystkich zaangażowanych. Priorytetem od początku było bezpieczne wpuszczenie kibiców na górne sektory tak szybko, jak to tylko możliwe. Dziękujemy wszystkim kibicom zaangażowanym w wydarzenie testowe w poniedziałek, dzięki któremu udało się osiągnąć cel" – powiedział Paul Cuttill, wiceprezes Liverpoolu ds. operacji stadionowych.
Przypomnijmy, że pierwotnie trybuna północna miała być gotowa przed sezonem ligowym 2023/24. Bankructwo głównego wykonawcy doprowadziło jednak do poważnego opóźnienia. Inwestycja wymagała inwentaryzacji i zmiany wykonawcy na ostatniej prostej, przez co LFC otwierali nowe sektory stopniowo.