Arsenal pewnie pokonał Bournemouth, a Havertz dostał okazję na przełamanie
Mikel Arteta na przedmeczowej konferencji mówił o kilku problemach z kontuzjami w swojej kadrze, ale ostatecznie w pierwszym składzie jego drużyny wybiegli dziś Bukayo Saka, William Saliba i Declan Rice, co do których obecności można było mieć wątpliwości.
Mało tego, to właśnie Saka otworzył wynik spotkania. W 17. minucie Martin Odegaard wrzucił lekko piłkę w pole karne, a Gabriel Jesus uderzył ją głową, ale jego strzał wylądował tylko na obramowaniu bramki. Tuż przed nią znalazł się jednak Saka, który z najbliższej odległości posłał piłkę do siatki.
Gospodarze nie mieli zbyt wiele do powiedzenia i tylko od czasu do czasu wychodzili ze swoimi akcjami, jednak nie tworzyli zagrożenia pod bramką Arsenalu. Ten poszedł za to za ciosem i przed przerwą chciał mieć jeszcze lepszą sytuację. Eddie Nketiah wbiegł w pole karne i został powalony na ziemię przez Maxa Aaronsa. Sędzia odgwizdał rzut karny, a jedenastkę pewnym strzałem wykorzystał Martin Odegaard.
Podobna historia miała miejsce kilka minut po przerwie, gdy z kolei to Norweg został wycięty w szesnastce Bournemouth, a piłkę dostał Kai Havertz, który w ten sposób stanął przed szansą zdobycia swojego pierwszego gola w Premier League dla Arsenalu. Niemiec popisał się podobnym strzałem co Odegaard, a Neto znowu rzucił się w złą stronę. Po strzelonej bramce do Niemca dobiegli niemal wszyscy zawodnicy Kanonierów, dodając mu otuchy. Jego występy spotykają się z dużą krytyką, ponieważ nie prezentuje on najwyższego poziomu po zmianie barw.
W końcówce stempel na wyniku postawił jeszcze Ben White, który uderzeniem głową trafił do siatki po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Odegaarda. Jedynym zmartwieniem dla Artety i kibiców Arsenalu może być po dzisiejszym meczu uraz Saki. Anglik w ostatnich dniach odpoczywał, a dzisiaj zszedł z boiska kulejąc po kolejnym starciu z rywalem. Nie wróży to dobrze przed szlagierem, do którego dojdzie w następny weekend.