Arsenal pokonuje Newcastle United i wciąż liczy się w walce o zwycięstwo w Premier League
Nie minęły dwie minuty spotkania rozgrywanego na St James' Park, a reprezentant Polski już mógł przekonać się, jak trudne będzie to spotkanie. Po kombinacyjnej akcji piłkę na skraju pola karnego przejął Jacob Murphy, ale na szczęście dla Arsenalu jego mocne uderzenie trafiło jedynie w słupek.
To jednak była zapowiedź prawdziwej nawałnicy ze strony piłkarzy Newcastle United. W kolejnych minutach swoje szanse na otwarcie wyniku mieli Alexander Isak czy Joe Willock, ale w tym przypadku defensywa zachowywała czujność.
W 9. minucie gospodarze zdecydowali się na kombinacyjne rozegranie rzutu rożnego, a po strzale Bruno Guimaraesa piłka trafiła w rękę Jakuba Kiwiora. Zawodnicy Eddiego Howe'a od razu otoczyli sędziego, domagając się rzutu karnego, ale Chris Kavanagh nie uległ presji i postanowił samemu sprawdzić całą sytuację na monitorze VAR. Po chwili wrócił na murawę, pokazując, że o jedenastce nie ma mowy. Wymownym gestem wskazał przy tym, że futbolówka najpierw otarła się o udo obrońcy.
Ta przerwa sprawiła, że Kanonierzy złapali chwilę oddechu, a po wznowieniu gry to oni przejęli inicjatywę. A efekty ich ataków przyszły niemal błyskawicznie. W 14. minucie znajdujący się przed polem karnym Martin Odegaard znalazł lukę między defensorami i płaskim strzałem pokonał Nicka Pope'a.
Piłkarze Newcastle niemal od razu ruszyli do odrabiania strat, ale od tego momentu kreowanie szans nie przychodziło im już tak łatwo. Co więcej, w kolejnych minutach to bramkarz Srok musiał ratować zespół przed utratą kolejnego gola, m.in. po uderzeniach Gabriela Martinelliego czy Bukayo Saki.
W 26. minucie kunsztem wykazał się także jego przeciwnik, Aaron Ramsdale, który w świetnym stylu obronił groźny strzał Aleksandra Isaka.
W kolejnej fazie meczu gra została wyrównana i toczyła się głównie w środku pola. Żaden z zespołów nie zdobył znaczącej przewagi, a im mniej czasu pozostawało do przerwy, tym częściej spotkanie było przerywane z powodu fauli. Napięcie między piłkarzami wzrastało, jednak na szczęście kończyło się jedynie na słownych utarczkach.
Dosłownie kilka sekund przed końcem pierwszej połowy w doskonałej sytuacji znalazł się Odegaard. Pomocnik wymanewrował linię obrony, ale kiedy stanął "oko w oko" z bramkarzem, to Anglik był górą.
Konsekwentny Arsenal, nieskuteczny Newcastle
Druga odsłona spotkania rozpoczęła się od mocnego akcentu, którym było uderzenie głową Isaka. Szwed świetnie odnalazł się w polu karnym i wyprzedził obrońcę, ale jego strzał z bliskiej odległości odbił się jedynie od słupka. Już w kolejnej akcji, tym razem celnie, główkował Fabian Schar, jednak Ramsdale był na posterunku.
Mecz ponownie nabrał tempa, a akcja przenosiła się z jednej połowy na drugą. W 52. minucie piękne techniczne uderzenie w kierunku prawego górnego rogu bramki oddał Gabriel Martinelli, ale trafił w poprzeczkę. Brazylijczyk nie ustawał jednak w swoich staraniach i w 72. minucie to dzięki niemu zawodnicy Mikela Artety podwyższyli prowadzenie.
21-letni skrzydłowy pomknął lewą stroną boiska i posłał płaskie dośrodkowanie w pole karne. Futbolówka odbiła się od interweniującego Schara i wpadła do siatki tuż obok bramkarza. Na twarzach piłkarzy Newcastle można było zauważyć spore rozczarowanie. Z kolei Kanonierzy mogli grać spokojniej i kontrolować wynik spotkania.
W 90. minucie szwajcarski obrońca mógł zrehabilitować się za samobójcze trafienie. Znajdując się przed polem karnym The Gunners 31-latek przyjął piłkę na klatkę piersiową i uderzył na bramkę Ramsdale'a, piłka przeleciała jednak nad poprzeczką. Chwilę później futbolówkę obok słupka posłał Allan Saint-Maximin.
Arsenal nie dopuścił jednak do groźniejszych sytuacji, dzięki czemu zgarnął niezwykle istotne trzy punkty i jednocześnie zrewanżował się za ostatnią porażkę na tym stadionie. Kanonierzy wciąż zatem liczą się w walce o tytuł, z kolei Newcastle musi rywalizować o miejsce w pierwszej czwórce Premier League, dające prawo do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.
Warto podkreślić także bardzo dobry występ Jakuba Kiwiora, który był pewnym punktem swojego zespołu i nie popełnił większych błędów przez całe, wymagające dla defensywy spotkanie.