Arsenal wiceliderem Premier League po dowiezieniu wygranej w Nottingham
Przed wtorkowym przyjazdem Arsenalu na City Ground gospodarze byli formalnie bezpieczni – nawet porażka nie spychałaby ich do strefy spadkowej. Jednoczęsnie każdy punkt ważyłby bardzo dużo, mając na względzie widmo karnego odjęcia punktów.
Sprawdź statystyki i przebieg meczu Nottingham-Arsenal
Role w tym spektaklu rozpisano długo przed pierwszym gwizdkiem: zawodnicy Nottingham piłki nie potrzebowali, ich głównym zadaniem na wtorkowy mecz 22. kolejki Premier League było wytrwać 90 minut w ciężkiej pracy rozbijania akcji londyńczyków. Choć nie widowiskowy, ten plan długo przynosił oczekiwane efekty.
Mając ledwie 100 podań w pierwszej połowie Tricky Trees co prawda nie oddały strzału na bramkę rywali, ale też na niewiele pozwolili. Najbliżej był w 44. minucie Bukayo Saka, ale jego uderzenie zostało skutecznie zablokowane. Z nie mniejszą determinacją Nottingham wybiegło po przerwie, tyle że i Kanonierzy wrócili zmotywowani do walki o przełamanie.
Uderzenie Saki z 54. minuty wybronił Matt Turner, chwilę później gospodarzy ratował słupek – to był sygnał, że otwarcie wyniku może być blisko. I było, tyle że trudno uwierzyć, jak pomógł rywalom bramkarz. W 65. minucie Gabriel Jesus strzelał prawie z zerowego kąta, a Turner jakimś cudem wpuścił piłkę między nogami…
Ponad godzina kurczowej obrony i taki błąd? To wyraźnie podłamało miejscowych, a po napoczęciu Nottingham poprawił wkrótce Bukayo Saka i momentalnie tempo spadło. Arsenal miał już nie tylko prowadzenie, ale i bardzo bezpieczny wynik przeciwko rywalowi, który na kwadrans przed końcem nie miał celnego strzału i wyglądał na pokonanego.
Wystarczyło dowieźć komplet punktów i wsiadać w autokar, ale… na niewiele ponad minutę przed końcem gospodarze ruszyli i momentalnie dostali nagrodę. Taiwo Awoniyi nieco szczęśliwie zgasił wysoką piłkę od Montiela i po obrocie huknął przy słupku. Mikel Artera nie miał już głównych bohaterów na boisku (za Zinczenkę wszedł w ostatnich minutach Kiwior), a trybuny pchały Tricky Trees naprzód. Z doliczonych pięciu minut zrobiło się siedem, ale wygranej Arsenal nie stracił i – chwilowo – wskakuje na pozycję wicelidera Premier League.