Arsenal wywozi trzy punkty z boiska największego derbowego rywala
Spotkanie nie stało na najwyższym poziomie sportowym, ale za to było bardzo naelektryzowane emocjonalnie. Nie od dziś wiadomo, że kibice obu stron bardzo się nie lubią, a zawodnicy w bezpośrednich spotkaniach chcą pokazać się z jak najlepszej strony. A do takiego krajobrazu wydarzeń pasuje też duża liczba żółtych kartek - o tę zadbał sędzia Jarred Gillet, który pokazał ich aż osiem, z tego siedem przed przerwą.
A co z poziomem czysto piłkarskim? Cóż, do przerwy mieliśmy jakieś pojedyncze sytuacje, ale strzał Kaia Havertza nie wpadł do siatki, a uderzenie Dejana Kulusevskiego wybronił David Raya. Najlepszą sytuację przed przerwą miał Gabriel Martinelli, ale nie skorzystał on z pomocy Bukayo Saki i sam zdecydował się uderzyć na bramkę, przez co zupełnie zepsuł całą akcję. Gospodarze mogli za to liczyć na bramkę od Dominica Solanke, ale jego strzał głową minimalnie minął słupek bramki Arsenalu.
W pierwszej połowie rzucały się w oczy głównie faule. Jurrien Timber zobaczył żółtą kartkę po ostrym wejściu w nogi Pedro Porro, po którym piłkarze Tottenhamu oczekiwali analizy VAR pod kątem przyznania Holendrowi czerwonego kartonika. Sami jednak schodzili na przerwę z aż pięcioma upomnieniami.
W drugiej połowie wreszcie doczekaliśmy się bramki. Pod nieobecność Martina Odegaarda Arsenal musiał poradzić sobie z trafieniem do siatki przy pomocy stałego fragmentu gry, bo kreowanie sytuacji z gry przychodziło zespołowi Mikela Artety z większym trudem. Saka idealnie dośrodkował więc na głowę Gabriela z rzutu rożnego, a ten bombowym uderzeniem pokonał bramkarza Spurs.
Od tego momentu Arsenalowi zależało głównie na utrzymaniu trzech punktów, a Tottenham nie był w stanie przebić się przez defensywę rywali. Nie wyróżniał się Heung-Min Son, nerwowy z piłką był Kulusevski, a przez to odpowiedniego serwisu nie miał Solanke.
W efekcie Koguty zaliczają bardzo nieudany start sezonu, w którym mają na koncie tylko cztery punkty po czterech meczach. Arsenal dopisał na swoim koncie trzecie zwycięstwo i trzecie czyste konto, a teraz może już być myślami przy środowym meczu Ligi Mistrzów z Atalantą oraz przy niedzielnym hicie z Manchesterem City.