Jota i Nunez ustrzelili po dublecie, a Liverpool rozsiadł się na czele Premier League
Z powodu wiatru i deszczu na południowym wybrzeżu, ten mecz nie zapowiadał się na potencjalny klasyk Premier League. Początkowe etapy sugerowały to samo, a obie drużyny robiły niewiele więcej niż sondowanie rywali pod kątem miejsca na cios. Tak też było przez całą pierwszą połowę, gdyż nieskuteczność przełożyła się na minimalną liczbę klarownych okazji bramkowych.
W rzeczywistości głównym punktem zapalnym w pierwszych 45 minutach było sędziowanie - coś, co niespodziewanie rozgniewało Jurgena Kloppa. Po czerwieni Curtisa Jonesa w meczu z Tottenhamem, szef Liverpoolu był wściekły, gdy podobne zachowanie Justina Kluiverta na Luisie Diazie pozostało bezkarne.
Po przerwie z pewnością panował ostrożny optymizm, że druga połowa nie może być tak słaba jak pierwsza, a gol w ciągu pięciu minut od wznowienia gry potwierdził, że tak właśnie było.
Sprawdź komplet statystyk i przebieg meczu Bournemouth-Liverpool
Choć Darwin Nunez znalazł się ostatnio w ogniu krytyki, nie odpuszczał i otrzymał sprawiedliwą nagrodę, zdobywając imponującego gola ze skraju pola karnego po zespołowej akcji. Wyciszenie to chyba najlepszy sposób na opisanie reakcji Bournemouth - recepty na wyrównanie nie mieli. A 20 minut przed upływem czasu mecz był już poza zasięgiem Cherries, kiedy Diogo Jota zmienił się w strzelca bramki, pakując piłkę do bramki przy bliższym słupku.
Choć Portugalczyk mógł się już pochwalić 26. zwycięstwem w 31 meczach Premier League bez porażki Liverpoolu, nie chciał zadowolić się tylko jednym golem i wkrótce podwoił swój dorobek tego wieczoru. Po nieudanej pierwszej próbie, zastępca Mohameda Salaha posłał piłkę tym razem pod dalszy słupek, dopełniając idealnego popołudnia dla the Reds.
W doliczonym czasie gry także Nunez skompletował dublet, dzięki czemu ekipa z Merseyside odniosła okazałe zwycięstwo, które dało im pięć punktów przewagi nad głónymi rywalami, Manchesterem City.
Jeśli chodzi o Bournemouth, pozostają oni w środku tabeli na ziemi niczyjej, wygodnie z dala od strefy spadkowej, ale też daleko od europejskich miejsc.