Kolejny krok w kierunku mistrzostwa Anglii. Manchester City pokonał Everton
Pep Guardiola zdecydował się na kilka zmian względem starcia z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Na ławce rezerwowych usiedli Kevin de Bruyne, Jack Grealish, Bernardo Silva czy John Stones. Brak kilku kluczowych w tym sezonie zawodników Manchesteru City było widać już po kilku minutach.
Maszynka hiszpańskiego szkoleniowca nie działała dobrze, a na pewno była daleka od perfekcjonizmu. Bardzo mało kontaktów z piłką miał Erling Haaland, a w środku pola nie było zawodnika, który mógłby zrobić coś magicznego i stworzyć sytuację podbramkową. W połączeniu z głęboko cofniętą i solidną obroną Evertonu, bezbramkowy remis po pół godzinie gry wydawał się być sprawiedliwym wynikiem.
Mało tego, gospodarze nie ograniczali się jedynie do blokowania dostępu do własnej bramki. Dwukrotnie dobrą akcją w obronie musiał popisywać się Kyle Walker, który nie dopuszczał podopiecznych Seana Dyche'a do sytuacji sam na sam z Edersonem. Świetną okazję miał na prawej nodze Mason Holgate, ale Anglik pomylił się z bardzo bliskiej odległości po zgraniu piłki przez Jamesa Tarkowskiego po rzucie rożnym.
Mimo to jednak obecny lider Premier League potrafił przełamać niemoc i pokazać swoją dojrzałość. W 37. minucie Riyad Mahrez dośrodkował piłkę w pole karne, a w nim w bardzo akrobatyczny, ale też w pewien sposób majestatyczny sposób zachował się Ilkay Gundogan. Niemiecki pomocnik opanował piłkę udem, zmylił rywala i wciąż będącą w powietrzu piłkę uderzył bokiem, stojąc niemal tyłem do bramki. Okazało się, że ta zaskoczyła Jordana Pickforda i Obywatele wyszli na prowadzenie.
Dwie minuty później Gundogan pomknął lewą stroną i dośrodokował na głowę Haalanda, który mógł być niewidoczny, ale i tak nie zmarnował tej jednej jedynej okazji, powiększając swój dorobek strzelecki i śrubując rekord Premier League do 36 bramek w jednym sezonie. W efekcie Manchester City schodził na przerwę w dużo lepszych nastrojach niż mogło się to wydawać jeszcze dziesięć minut wcześniej.
Kilka minut po gwizdku oznaczającym początek drugiej części spotkania podopieczni Guardioli zamknęli to spotkanie, o czym po raz kolejny przesądził Gundogan. Tym razem Niemec popisał się pięknym trafieniem z rzutu wolnego, delikatnie uderzając nad murem i pokonując Pickforda.
Oba zespoły nie miały już zbyt wiele do wygrania. Manchester City trzymał w garści trzy punkty, a niczego więcej nie potrzebował. Everton wiedział, że wyrwanie ich mistrzom Anglii jest niemal niemożliwe, więc Dyche ściągnął w przerwie Dominica Calverta-Lewina, jakby oszczędzając go na dwie ostatnie kolejki sezonu.
Z czasem na swoją ławkę rezerwowych zaczął zerkać też Guardiola, by wpuszczać z niej coraz głębszych rezerwowych. Manchester City ma teraz cztery punkty przewagi nad Arsenalem i spokojnie może czekać na spotkanie Kanonierów oraz przede wszystkim przygotowywać się do rewanżu z Realem.