Liverpool zmarnował mnóstwo sytuacji i zremisował na Anfield z Manchesterem City
Ten mecz elektryzował fanów nie tylko obu drużyn, ale wielu kibiców piłki nożnej na całym świecie, bo jego znaczenie było ogromne. Oba zespoły wciąż są w grze o mistrzostwo Anglii, gdzie liczy się jeszcze Arsenal, który wygrał swój mecz i czekał na to, co wydarzy się w tym hicie. Było to też ostatnie spotkanie ligowe starcie dwóch wybitnych trenerów, czyli Pepa Guardioli i Jurgena Klopp, ponieważ Niemiec po sezonie żegna się z Liverpoolem. W tabeli dzielił ich jeden punkt na korzyść The Reds.
Pierwsza połowa dla Manchesteru City po sprytnym rozegraniu rzutu rożnego
Gracze Manchesteru City bardzo szybko chcieli strzelić gola na Anfield i w pierwszym dziesięciu minutach mocno przycisnęli, ale zabrakło konkretów. De Bruyne próbował z dystansu, ale jego strzał zatrzymał Caoimhin Kelleher. Później w końcu brać udział w meczu zaczęli gospodarze i Darvin Nunez najpierw nie zdążył na wślizgu, a następnie strzał głową powędrował nad bramką. Liverpool mógł wyjść na prowadzenie w 19. minucie. Nunez wyłożył piłkę do pustej Luisowi Diazowi, ale wcześniej Urugwajczyk był na spalonym.
Liverpool nie zdołał potwierdzić swojego dobrego okresu bramką, a niespodziewanie gola strzelił Manchester City. Kevin de Bruyne zaskoczył defensywę The Reds z rzutu rożnego, bo nie dośrodkował na głowę, tylko zagrał mocną płaską piłkę w pole bramkowe, tam słabo w kryciu zachował się Nunez, a piłkę do siatki w 23. minucie skierował John Stones.
City chciało pójść za ciosem, ale trwało to tylko chwilę, później coraz groźniejsze sytuacje tworzyli podopieczni Jurgena Kloppa. Najpierw w dogodnej sytuacji strzał głową Dominika Szoboszlaia, po znakomitym dośrodkowaniu Harveya Elliotta, przeleciał nad bramką, a kilka minut później Luis Diaz po indywidualnej akcji minimalnie przestrzelił strzał zza pola karnego. The Citizens mogli podwyższyć prowadzenie w doliczonym czasie gry, ale de Bruyne nie zdążył do piłki zagranej w pole karne przez Kyle Walkera. Pierwsza połowa zakończyła się strzałem Szoboszlaia z rzutu wolnego, ale nie mógł on zagrozić Edersonowi.
Dominacja Liverpoolu w drugiej połowie, ale do zwycięstwa zabrakło skuteczności
Druga połowa rozpoczęła się fatalnie dla gości z Manchesteru. Nathan Ake za lekko podał do Edersona. Brazylijski bramkarz nie zdążył do piłki, kopnął wychodzącego do piłki Darwina Nuneza, za co otrzymał żółtą kartkę, a gospodarze otrzymali rzut karny. Ederson ucierpiał przy tej interwencji i musiał skorzystać z pomocy. Jedenastkę dobrze wykorzystał Alexis Mac Allister, mimo że bramkarz The Citizens wyczuł, gdzie będzie strzelał Argentyńczyk. Ederson nie dał rady kontynuować gry po starciu z Nunezem, więc City nie tylko straciło bramkę, ale też bramkarza.
Phil Foden mógł ponownie dać prowadzenie podopiecznym Pepa Guardioli w 57. minucie, ale Kelleher świetnie skrócił kąt i nie dał się pokonać. Rewelacyjne podanie Mo Salaha z własnej połowy, który chwilę wcześniej wszedł na boisku, wypuściło Luisa Diaza sam na sam, ale zmarnował on tę okazję. Minutę wcześniej Kolumbijczyk znowu miał szansę w polu karnym, ale tym razem powstrzymał go Walker.
Liverpool kolejną świetną okazję miał w 71. minucie. Van Dijk wypuścił na lewej stronie Andy’ego Robertsona, ten zagrał w pole karne, gdzie znalazł się Darwin Nunez, ale świetnie interweniował Stefan Ortega. Po kolejnych zmarnowanych akcjach przez The Reds do głosu doszli goście. Ake zagrał w pole karne, tam interweniował Kelleher, a piłka jeszcze odbiła się od Anglika i trafiła w poprzeczkę.
Pep Guardiola zdecydował się zmienić Kevina de Bruyne w 69. minucie, co bardzo nie spodobało się Belgowi, który wszedł w dyskusję z trenerem.
Liverpool kontynuował napór na bramkę City. Najpierw z dystansu próbował Jarell Quansah i zmusił Ortegę do interwencji, a następnie indywidualną akcję przeprowadził Diaz, ale wywalczył tylko rzut rożny, po którym niecelnie główkował van Dijk.
Manchester City mógł zadać zabójczy cios w 89. minucie. Jeremy Doku dobrze odnalazł się z lewej strony pola karnego, oddał strzał po dłuższym rogu, ale jego uderzenie trafiło w słupek.
Liverpool próbował wszystkiego, żeby w doliczonym czasie, w polu karnym padali Mo Salah i Mac Allister, ale ostatecznie Michael Oliver nie podyktował rzutu karnego, a mecz zakończył się remisem 1:1, z czego najbardziej może cieszyć się Arsenal. Szczególnie kontrowersyjna była sytuacja z Argentyńczykiem, który został kopnięty przez Doku w klatkę piersiową.
The Reds i Kanonierzy mają po 64 punkty, a jedno "oczko" za nimi znajduje się Manchester City.