Manchester United pogrąża bezradną Chelsea i zapewnia sobie udział w Lidze Mistrzów
Jeden punkt - tyle przed dwoma ostatnimi meczami Premier League w tym sezonie dzieliło ekipę Erika ten Haga od zapewnienia sobie udziału w Lidze Mistrzów. Jeszcze kilka lat temu starcie z Chelsea powodowałoby obawy kibiców, że nawet o taki dorobek może być trudno. Jednak w tej kampanii zespół The Blues prezentuje się fatalnie, a w ostatnich pięciu meczach zanotował tylko jedną wygraną i remis. Faworyt tego spotkania był zatem oczywisty.
Podopieczni Franka Lamparda już od pierwszego gwizdka sędziego Stuarta Attwella grali tak, jak podczas większości wcześniejszych meczów. Owszem, mieli rozmach w ofensywie i potrafili wykorzystać dynamikę swoich skrzydłowych. Efektem tego była dobra okazja Mykhailo Mudryka, który otrzymał płaskie dośrodkowanie od Lewisa Halla, ale mając przed sobą jedynie bramkarza, fatalnie spudłował. Z drugiej strony drużyna wciąż była niezwykle chaotyczna w defensywie, a konsekwencje takiej postawy nadeszły równie szybko.
W 6. minucie rzut wolny wykonywał Christian Eriksen. W polu karnym najwyższej do piłki wyskoczył Casemiro i zdobył bramkę w drugim meczu z rzędu. Radość gospodarzy i kibiców została na chwilę wstrzymana, ale VAR jedynie potwierdził, że nie było spalonego, a gol został strzelony prawidłowo.
Po straconej bramce goście nie zwiesili głów i nadal szukali swoich szans, jednak większe posiadanie piłki nie przekładało się na dogodne okazje. Zawodnicy Manchesteru United mogli natomiast grać spokojnie i czekać na ruchy rywala.
W 24. minucie meczu doszło do przykrej sytuacji. Pod bramką przeciwników po starciu z Carneyem Chukwuemeką na murawę upadł Antony. Nie wyglądało to na nic groźnego, ale Brazylijczyk od razu pokazał, że potrzebna jest interwencja lekarzy. Zawodnik bardzo przy tym cierpiał. Po udzieleniu podstawowej pomocy pomocnik został zniesiony z boiska na noszach. Holenderski szkoleniowiec w jego miejsce na plac gry posłał Marcusa Rashforda, który wraca po kontuzji.
W 32. minucie Hall znów został pozbawiony asysty - tym razem przez Kaia Havertza, który nie wykorzystał świetnej wrzutki, kierując piłkę obok słupka bramki Davida De Gei. Sam 18-letni pomocnik po chwili oddał strzał, który został zablokowany przed obrońcę. Niecelnie uderzał także Conor Gallagher.
Każdy kibic zna powiedzenie o niewykorzystanych szansach i tuż przed przerwą zostało ono potwierdzone. Świetnym podaniem przeszywającym obronę Chelsea popisał się Casemiro. Jadon Sancho przyjął piłkę i natychmiast wyłożył ją Anthonemu Martialowi, któremu pozostało jedynie skierować futbolówkę do siatki i podwyższyć prowadzenie swojej drużyny.
Bezradność gości w twierdzy Old Trafford
The Blues mogli zostać zupełnie pogrążeni już na początku drugiej odsłony spotkania. Ze skraju pola karnego techniczny strzał oddał Bruno Fernandes, ale tym razem gości przed stratą gola uratowało spojenie słupka z poprzeczką.
Trener Lampard nie zamierzał przyglądać się poczynaniom swoich podopiecznych bezczynnie, dlatego zdecydował się na kilka zmian. Na murawę posłał m.in. Joao Feliksa i Christiana Pulisica, którzy mieli dać impuls w ofensywie i pomóc drużynie zdobyć bramkę kontaktową.
Jednak zamiast tego w ostatniej fazie spotkania zespół z Londynu rozsypał się zupełnie. Najpierw Wesley Fofana sfaulował Fernandesa w polu karnym, a jedenastkę pewnym strzałem wykorzystał sam poszkodowany. Kilka minut później 22-letni Francuz znów popełnił fatalny błąd. Tym razem piłkę zagraną przez niego w poprzek boiska przejął Rashford i na raty, ale zdołał pokonać Kepę Arrizabalagę.
Tuż przed końcem meczu honorową bramkę dla Chelsea po indywidualnej akcji zdobył Felix, jednak tego wieczoru gości nie było stać na nic więcej.
Dzięki zwycięstwu Manchester United jest już pewny co najmniej czwartego miejsca w Premier League i udziału w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Z kolei Chelsea czeka już na letnią przerwę, podczas której nowy szkoleniowiec spróbuje poskładać zespół i wykorzystać jego naprawdę wielki potencjał.