Manchester United udanie rozpoczął kolejkę w Anglii. Kolejna porażka Southampton
Spotkanie to mogło się jednak potoczyć zdecydowanie inaczej, bo w pierwszych 30 minutach gry Święci prezentowali się naprawdę solidnie. Przede wszystkim ogromne problemy miał grający na lewej obronie Manchesteru United Diogo Dalot. Portugalczyka nękali Tyler Dibling i Yukinari Sugawara. W efekcie obrońca nie dał rady i po faulu na Angliku Southampton otrzymało rzut karny.
Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Cameron Archer, ale uderzył niezbyt dobrze, w dodatku na wysokości, na której pozwolił na łatwą interwencję Andre Onanie. Kameruńczyk odbił piłkę przed siebie, a Archer próbował jeszcze dobitki, ale ta nie miała w sobie żadnej mocy.
Rzeczywistość okazała się dla gospodarzy brutalna, bo jak to mawiał Dariusz Szpakowski - w piłce nożnej niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Mogło być 1:0, a zaledwie dwie minuty później było 0:1.
Piłkę przy rzucie rożnym z wysokości pola karnego dośrodkował Bruno Fernandes, a w szesnastce znalazł się Matthijs De Ligt, który tym samym otworzył swoje konto strzeleckie w Manchesterze United. Fatalny błąd popełnił jednak Jack Stephens, który pozwolił na to, by Holender nie był na spalonym.
Kilka minut później goście wyprowadzili kolejny cios, tym razem za sprawą Marcusa Rashforda, który popisał się finezyjnym i niezwykle precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego. Za naturalną zasłonę posłużył mu De Ligt, a piłka przedarła się przez tłok piłkarzy zgromadzonych w polu karnym, minęła interweniującego Aarona Ramsdale'a i idealnie od słupka wpadła do siatki.
Przyjezdni mieli naprawdę komfortowe warunki, zwłaszcza, że Ramsdale musiał kilka razy ratować swój zespół przed stratą kolejnych bramek. Chociażby wtedy, gdy bronił sam na sam uderzenie Rashforda, czy końcówkami palców odbijał strzał zza pola karnego Joshuy Zirkzee.
W drugiej połowie Czerwone Diabły przejęły kontrolę nad spotkaniem i nie pozwalały Świętym na zmianę rezultatu. W dodatku w 79. minucie bezpośrednią czerwoną kartkę po brutalnym faulu na nogi Alejandro Garnacho dostał Stephens.
Żeby tego było mało, Argentyńczyk, który pojawił się na boisku w drugiej połowie, także wpisał się na listę strzelców. W 96. minucie uderzeniem pod poprzeczkę z bliskiej odległości zamknął wynik meczu i ustalił go na 3:0 dla gości.