Newcastle wraca do europejskiej gry po wygranej z Brighton
Nieustanna presja Newcastle była normą w pierwszych 15 minutach czwartkowego meczu, ale gdy szanse dla Srok zaczęły się marnować jedna za drugą, na St. James' Park narastało poczucie frustracji. Wzrosło jeszcze bardziej, gdy Lewis Dunk w ostatniej chwili zablokował niemal pewną bramkę Joelintona.
Nacisk Newcastle dał jednak owoce w nieprawdopodobnych okolicznościach zaledwie kilka chwil później, gdy w 22. minucie Deniz Undav nieumyślnie skierował piłkę Kierana Trippiera z rzutu rożnego do własnej siatki.
Pomimo całego zamieszania wokół Brighton po ich zwycięstwie 3:0 nad Arsenalem na Emirates Stadium w niedzielę, Mewy były nadspodziewanie słabe w pierwszej połowie, z jednym bardzo niecelnym uderzeniem Kaoru Mitomy przed przerwą. A całkowity brak intensywności gości został ponownie ukarany pod koniec pierwszej połowy, kiedy kolejna wrzutka Trippiera została tym razem skierowana do siatki przez pasiastą koszulkę, którą miał na sobie były zawodnik Brighton Dan Burn.
Cokolwiek Roberto De Zerbi powiedział (a może krzyknął!) w szatni w przerwie, poskutkowało, a Brighton zmniejszyło o połowę zaległości tuż po powrocie do gry. Zręczne podanie Billy'ego Gilmoura zostało zręcznie wykończona przez szukającego rehabilitacji Undava.
Jednak ten gol nie zmienił specjalnie przebiegu gry, Brighton nie zdołało wyrównać wyniku na 20 minut przed końcem, gdy nieoznaczony Julio Enciso strzelił głową obok bramki. Newcastle zareagowało bardzo dobrze, a następnie w 90. minucie dołożyło wisienkę na przysłowiowym torcie. Callum Wilson najpierw strzelił nisko do siatki w sytuacji jeden na jeden, a następnie natychmiast zmienił dostawcę i pozwolił Bruno Guimarãesowi na uderzenie z bliskiej odległości.
Podczas gdy europejskie ambicje Brighton doznały poważnego ciosu, wynik ten oznacza, że Newcastle ma zagwarantowany europejski futbol po ponad dekadzie nieobecności. Ostatni mecz u siebie zagra w poniedziałek z Leicester, walcząc o utrzymanie podium tabeli Premier League.