Niespodzianka weekendu: Brighton zaskoczy Tottenham po raz drugi w ciągu dwóch miesięcy?
Tottenham - Brighton, sobota 16:00
Być może pamiętacie ostatnie spotkanie pomiędzy tymi dwoma ofensywnie nastawionymi zespołami. Miało ono miejsce na Amex Stadium pod koniec grudnia i dla bezstronnego widza był to piłkarski chaos w najlepszym tego słowa znaczeniu. Brighton wygrało mecz 4:2 i nawet bez jego dwóch rzutów karnych obie drużyny zanotowały wysokie xG (2,71:2,19 dla zwycięzców). Coś podobnego może wydarzyć się w ten weekend.
Tottenham podejmie swoich przeciwników z wyleczonym rozgrywającym Jamesem Maddisonem, który przeciwko wysokiemu blokowi Brighton będzie miał mnóstwo okazji do posyłania penetrujących podań z głębi pola, a także prostopadłych zagrań ze środkowych rejonów w pobliże pola karnego do swoich znajdujących się w biegu kolegów z drużyny. Po raz kolejny nie zabraknie więc szybkich przejść do ataku i strzałów z szesnastki, czyli stylu gry, który nie odpowiada Brighton i regularnie powoduje dużą liczbę groźnych szans na jego połowie.
Jednak podopieczni Roberta De Zerbiego również mają w swoim arsenale kilka skutecznych broni. Można na przykład oczekiwać, że będą wyraźnie dominować w powietrzu. Brighton ma najwyższy wskaźnik skuteczności w Premier League w ofensywnych zagraniach głową, podczas gdy Tottenham, przeciwnie, ma drugi najgorszy wskaźnik w ich obronie. Pod tym względem gorsi są tylko piłkarze Bournemouth.
Wyższość powinna być widoczna także przy stałych fragmentach gry, po których Spurs bardzo często oddają groźne strzały. Podania od Pascala Grossa adresowane do Lewisa Dunka, Jana Paula van Hecke lub obu napastników nie są czymś, co łatwo broni jakakolwiek drużyna. Co więcej, Spurs są najgorszą drużyną w tercji obronnej pod względem zbierania odbitych piłek, w której to dyscyplinie Mewy przodują w tercji ataku.
Warto wspomnieć, że w ostatnim meczu Brighton było osłabione przez brak stoperów Romero i Van de Vena, którzy są zdolni do gry w nadchodzącym meczu. W grę wchodzą również potencjalne powroty Yvesa Bissoumy i Son Heung-mina. Mimo to nie będzie całkowitym zaskoczeniem, jeśli goście zdołają strzelić gola i zdobyć trzy punkty.
Go Ahead Eagles vs Zwolle, niedziela 12:15
Zajmujący ósme miejsce PEC Zwolle odwiedzi w niedzielę zajmujące szóstą pozycję Go Ahead Eagles i jeśli wygra, może zbliżyć się do rywali na odległość jednego punktu. A ich szanse wcale nie będą małe, bo według modeli matematycznych oceniających jakość stwarzanych i dopuszczanych okazji bramkowych, statystyki obu drużyn są bardzo podobne.
Co więcej, Zwolle gra ostatnio bardzo dobrze. Zdobyło bramki w pięciu poprzednich meczach ligowych, w tym przeciwko Ajaxowi, Alkmaar i Sparcie Rotterdam. I we wszystkich trzech meczach grali na boisku przeciwnika. Co gorsza, Orły muszą radzić sobie bez dwóch kluczowych zawodników.
Kontuzjowany Belg Philippe Rommens jest jednym z najlepszych defensywnych pomocników w Eredivisie i potrafi stworzyć wiele szans swoim kolegom, zarówno z rzutów karnych, jak i stałych fragmentów gry. Ponadto ofensywny pomocnik Willum Willumsson odbędzie karę za czerwoną kartkę. Trzeci najbardziej skuteczny zawodnik Orłów strzelił już w tym sezonie sześć goli i podobnie jak Rommens stanowi ważną, kreatywną część składu. Analiza szans stwarzanych w ostatniej tercji pokazuje, że Zwolle powinno być co najmniej przyzwoitym przeciwnikiem pod względem ofensywnym.
W grze głową jest to jedna z najbardziej dominujących drużyn w lidze, co znajduje odzwierciedlenie w jej planie gry. Największymi atutami są bardzo skuteczne wysokie dośrodkowania z boku oraz z głębi pola lub długie piłki z lewej strony. Eagles regularnie dopuszczają do ogromnej ilości szans z dośrodkowań.
Standard Liege - Leuven, sobota 16:00
Choć w przekroju całego sezonu jest to para wyrównanych zespołów, które w tabeli dzieli zaledwie jeden punkt na korzyść ekipy z Liege, to ich obecna sytuacja jest zgoła odmienna. Podczas gdy gospodarze czekają na ligowe zwycięstwo od dziewięciu spotkań, Leuven nie przegrało od pięciu kolejek, w tym czasie zdobywając również cenny skalp przeciwko Genk.
Pozytywnym impulsem dla drużyny z Leuven będzie nie tylko powrót islandzkiego skrzydłowego Jóna Dagura Thorsteinssona, który opuścił ostatnią kolejkę z powodu kary kartkowej, ale także fakt, że kontuzja kapitana Siebe Schrijversa nie będzie na tyle poważna, by uniemożliwić mu rozpoczęcie nadchodzącego meczu. Z kolei w Leuven nadal brakować będzie utalentowanego stopera Nathana Ngoya.
Leuven to zespół, który ma jeden z najwyższych wskaźników skuteczności ofensywnych uderzeń głową w lidze i jest niebezpieczny zarówno z dośrodkowań, jak i stałych fragmentów gry. Z drugiej strony Standard jest bardzo bezbronne w obu przypadkach. Wszystko to potęguje fakt, że o ile dośrodkowania Leuven działają, o tyle mają oni duże trudności z ich obroną. Plan Liege na ostatnią tercję uwzględnia jednak wysokie piłki tylko w niewielkim stopniu, zamiast tego starają się tworzyć sytuacje na ziemi z pośrednich przestrzeni i bardziej centralnych pozycji...