Niespodzianka weekendu według danych: trudne mecze United, Atlético i Dortmundu u siebie
Manchester United - Brentford, sobota, 16:00
W ósmej kolejce angielskiej Premier League Manchester United podejmie na własnym stadionie Old Trafford londyński Brentford w pojedynku drużyn przeżywających obecnie kryzys wynikowy. Zajmujące dziesiątą lokatę Czerwone Diabły przegrały trzy z czterech ostatnich ligowych spotkań, wliczając w to weekendowy pojedynek z Crystal Palace, natomiast podopieczni trenera Thomasa Franka już od pięciu meczów czekają na komplet punktów. W efekcie powoli spadają na 14. miejsce w tabeli.
O ile jednak w przypadku jednej z drużyn obecna pozycja jest w pełni zasłużona, o tyle druga znalazła się na niej również dzięki sporej ilości pecha. I już zgadliście, że chodzi o gości. Po stracie swojego kluczowego zawodnika Ivana Toneya, który wciąż pauzuje ze względu na ośmiomiesięczne zawieszenie za hazard, drużyna walczy dość dzielnie w ataku. Ze średnią 1,65 oczekiwanych bramek na mecz, ma 10. najlepszy atak w lidze, mimo że udało mu się już rywalizować z kilkoma bardzo zdolnymi defensywnie zespołami. I odwrotnie, wciąż musi grać przeciwko takim ekipom jak Sheffield, Bournemouth, Luton i Burnley.
Ważniejsza jest jednak defensywa Brentford. Ta ostatnia jest nawet trzecią najlepszą pod względem jakości okazji bramkowych, za Manchesterem City i Arsenalem. Dopuszcza tylko do 1,03 oczekiwanego gola przeciwników na mecz. Podsumowując, podczas gdy United słusznie zajmują 10. miejsce pod względem oczekiwanych punktów, Brentford powinno być w okolicach szóstego miejsca, biorąc pod uwagę ich występy na obu końcach boiska.
Drużyna z Ten Haga, po zdobyciu piłki, charakteryzuje się przede wszystkim szybkim przejściem do przodu. Wyprzedza Aston Villę w średniej liczbie zrywów na mecz, tworząc czwarte najgroźniejsze szanse. Oprócz wspomnianej Aston Villi, lepsi od United są także Brighton i Liverpool, co więcej, dystans między tą trójką jest minimalny. Jednak Brentford często udaje się wyeliminować to zagrożenie i tylko trzy inne drużyny pozwalają swoim przeciwnikom na mniej jakościowych szans po przerwie.
United mają drugi najniższy wskaźnik skuteczności defensywnej w powietrzu w tym sezonie (gorszy jest tylko Sheffield United), a w ten weekend zmierzą się z drużyną, której znakiem rozpoznawczym jest doskonałe radzenie sobie w przy stałych fragmentach gry. Brentford zdołało stworzyć z nich już cztery spodziewane bramki, co jest drugim wynikiem w lidze. Na wyniki Manchesteru duży wpływ mają również kontuzje w obronie, a Martínez, Shaw, Wan-Bissaka, Malacia i Reguilón wciąż są niedostępni. Krótko mówiąc, wahanie faworyta nie byłoby w tym przypadku aż tak zaskakujące.
Atlético Madryt - Real Sociedad, niedziela 16:15
Jednym z najważniejszych wydarzeń nadchodzącego weekendu w hiszpańskiej LaLiga będzie pojedynek dwóch bezpośrednich sąsiadów w tabeli - zajmującego czwarte miejsce Atlético Madryt i plasującego się na piątej lokacie Realu Sociedad. Dane pokazują, że outsider z San Sebastian ma spore szanse na sprawienie niespodzianki. Głównym tematem analitycznym ich starcia jest doskonała obrona obu drużyn.
W przypadku Atleti i ich trenera Diego Simeone na dłuższą metę nie jest to wielkim zaskoczeniem. Niewiele jednak wiadomo o tym, jak doskonałą jednostkę defensywną skompletował jego odpowiednik Imanol Alguacil. W ostatniej edycji hiszpańskiej ekstraklasy Real Sociedad pozwolił swoim przeciwnikom na drugą najmniejszą liczbę niebezpiecznych szans, pod względem liczby zaledwie 0,84 oczekiwanych bramek na mecz. To mniej niż oba najsłynniejsze madryckie kluby. Co więcej, trend wyznaczony przez drużynę Alguacila jest kontynuowany w bieżącym sezonie. W tym ważnym wskaźniku defensywnym po raz kolejny utrzymują pozycję drugiej najlepszej drużyny.
Jakość obu dotychczasowych ataków jest bardzo podobna, zarówno pod względem oczekiwanych, jak i faktycznie zdobytych bramek. W meczach Sociedad z drużynami grającymi w niskim bloku, do których zalicza się Atlético, nie padło do tej pory w tym sezonie zbyt wiele bramek, dlatego całkiem możliwe, że podobny scenariusz zobaczymy w niedzielę.
O dobrej grze Niebiesko-Białych świadczy fakt, że jakiś czas temu rozegrali oni równorzędny mecz wyjazdowy z Realem Madryt i od tego czasu zdominowali wszystkie cztery kolejne spotkania ligowe. Ostatni z nich był dla nich szczególnie cenny - baskijskie derby z Athletikiem Bilbao zakończyły się triumfem 3:0.
Borussia Dortmund - Union Berlin, sobota 15:30
Starcie czwartej Borussii Dortmund z jedenastym Unionem Berlin w Bundeslidze na pierwszy rzut oka wygląda klarownie. Dortmund, obok Bayernu i Leverkusen, należy do jedynych niepokonanych drużyn w lidze i podejmie u siebie pogrążonego w kryzysie rywala, który przegrał cztery razy z rzędu. Nie udało im się również zadowolić swoich fanów we wtorkowym meczu Ligi Mistrzów, kiedy to przegrali 2:3 z portugalską Bragą.
Prawda jest jednak taka, że w zdecydowanej większości przypadków Union miał przewagę w grze wyrażającą się nie tylko lepszą kontrolą nad meczem, ale także jakością stwarzanych okazji strzeleckich. Według modeli danych Berlińczycy powinni plasować się tuż za sobotnim przeciwnikiem, a nie siedem miejsc niżej. Krótko mówiąc, drużyna wygląda bardzo przyzwoicie na obu końcach boiska i jeśli utrzyma dobrą formę, dobre wyniki będą stopniowo przychodzić.
Union najprawdopodobniej będzie starał się zasypać Dortmund jak największą liczbą dośrodkowań. Po pierwsze, jest to jego główna strategia w ostatniej tercji boiska, a po drugie, bardzo dobrze radzi sobie przy stałych fragmentach gry. Gospodarze nie lubią zaciętej obrony w powietrzu i całkiem możliwe, że faktycznie stracą bramkę po uderzeniu głową.