Skandal po hicie Premier League: Pierwszy gol dla Liverpoolu powinien być uznany
Hit soboty w angielskiej Premier League był naznaczony kontrowersjami. Liverpool nie tylko dostał dwie czerwone kartki, ale też nie uznano gola Luisa Diaza z 34. minuty. Po analizie VAR sędzia główny wskazał pozycję spaloną, co okazało się niezgodne ze stanem faktycznym.
Błędną decyzję sędziowie wydali przy stanie 0:0, gdy Liverpool grał w osłabieniu po czerwonej kartce. Zaledwie dwie minuty później to Tottenham strzelił gola na wagę prowadzenia. Porażka wyrzuciła The Reds poza ligowe podium, podczas gdy zwycięstwo mogło dać pierwsze miejsce w tabeli. Dlatego waga błędu wydaje się tym większa.
Wkrótce po końcowym gwizdku angielski organ sędziowski PGMOL przeprosił za to, że bramka nie została uznana. PGMOL przekazał telewizji Sky Sports, że decyzja o spalonym była wynikiem "znaczącego błędu ludzkiego".
Już podczas transmisji bardzo poważne wątpliwości wzbudził fakt, że kibicom nie pokazano linii spalonego, co ma miejsce w takich sytuacjach. Na razie PGMOL zapowiedział szczegółowe wyjaśnienie sprawy, ale instytucja poinformowała wstępnie, że pomiędzy sędziami na boisku a wozem VAR doszło do fatalnego nieporozumienia.
Darren England (VAR) miał wydać komendę "check complete" (koniec sprawdzania) w przeświadczeniu, że podtrzymuje decyzję o uznaniu bramki (co wyjaśnia, dlaczego nie przekazano obrazu z linią spalonego). Tymczasem sędzia główny Simon Hooper był przekonany, że podtrzymana jest decyzja o spalonym.
Zakładając, że ta wersja okaże się prawdziwa, jest to błąd kalibru, który nie miał prawa się wydarzyć na tak wysokim poziomie rozgrywek. W sieci zawrzało, a kibice i komentatorzy w licznych komentarzach domagają się wyjaśnienia, dlaczego VAR nie interweniował widząc, że sędzia po konsultacji wydaje sprzeczną ze wskazaniem decyzję.