Szalone popołudnie w Premier League! Osiem bramek w meczu Newcastle z Luton
Najwięcej działo się na St. James's Park, gdzie przyjechało skazywane przed startem sezonu na spadek Luton. Beniaminek zdążył już wyrobić sobie jednak pewną markę w lidze i mimo że walczy o utrzymanie, to wcale nie jest chłopcem do bicia, co drużyna Roba Edwardsa potwierdziła w dzisiejszym meczu. Ostatecznie spotkanie z Newcastle zakończyło się remisem 4:4.
Już do przerwy oglądaliśmy kapitalne spotkanie, ponieważ wówczas mieliśmy na tablicy wyników remis 2:2. Sroki dwukrotnie wychodziły na prowadzenie za sprawą dubletu Seana Longstaffa, ale mimo to drużyna Edwardsa dwa razy była w stanie odrabiać straty i walczyć o każdy punkt.
W drugiej połowie wynik był w pewnym momencie sensacyjny, bo to Luton strzeliło dwa kolejne gole i wyszło na prowadzenie 4:2. Wydawało się, że trzy punkty goście po bardzo dobrym meczu mają już w garści, ale wtedy gracze gospodarzy przypomnieli o swoim doświadczeniu. Najpierw trafił Kieran Trippier, a potem wracający po kontuzji Harvey Barnes i mieliśmy 4:4. Od tego wyniku do końca spotkania zawodnicy mieli jeszcze dużo czasu, ale ostatecznie nie zbliżyli się w liczbie bramek do rekordów Premier League.
Waleczne Burnley
Na wielkie emocje i dramaturgię do samego końca nie mogli narzekać także kibice innego beniaminka, który walczy o utrzymanie, czyli fani Burnley. Drużyna Vincenta Kompany'ego, która prezentuje na boiskach Premier League dużo niższy poziom, niż przed rokiem w Championship, już po 21 minutach przegrywała z Fulham 0:2 po bramkach Joao Palhinhi i Rodrigo Muniza.
Nie zwiastowało to nic dobrego i po raz kolejny przypominało o możliwym spadku wszystkim zgromadzonym na Turf Moor, ale jednak gospodarze zdołali się podnieść z trudnej sytuacji.
Dubletem w drugiej połowie popisał się bowiem wypożyczony z Chelsea David Datro Fofana, który w 91. minucie spotkania doprowadził do remisu i zapewnił niezwykle cenny punkt swojej nowej ekipie.
Deklasacja w derbach
Na właściwe tory wróciła za to drużyna Brighton, która w środku tygodnia niespodziewanie dostała srogie lanie od Luton. Tym razem Mewy zmierzyły się z Orłami z Crystal Palace w słynnych derbach autostrady, ale goście nie wyglądali na dotkniętych derbową atmosferą.
Już po 34. minutach podopieczni Roya Hodgsona przegrywali bowiem 0:3 i nie było widać w nich żadnej walki. Brighton grało za to koncert. Najpierw z główki po rzucie rożnym trafił Lewis Dunk, potem także głową podwyższył Jack Hinshelwood, a zaledwie kilkadziesiąt później, tuż po rozpoczęciu Orłów od środka boiska, podwyższył Facundi Buonanotte. Przyjezdni odpowiedzili jednym trafieniem, ale wynik na 4:1 ustalił Joao Pedro. Jakub Moder całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych.