Zacięta walka o utrzymanie w sobotnich meczach Premier League
Pierwsze zwycięstwo Burnley w 2024 roku
Niesamowita chwila na Turf Moor - gospodarze odnieśli pierwsze zwycięstwo w tym roku, a jesteśmy już przecież w drugiej połowie marca! W wygranej nad Brentford zdecydowanie "pomógł" jednak Sergio Reguillon. Hiszpan w 9. minucie spotkania popchnął tuż przed własną bramką Vitinho, ale sędzia pierwotnie nie odgwizdał faulu. Sytuacja potoczyła się jednak wybitnie niekorzystnie dla Reguillona. Arbiter został zawołany do ekranu z analizą VAR, a po zapoznaniu się z sytuacją nie tylko wskazał na rzut karny, ale też wyrzucił z boiska obrońcę Brentford, ponieważ uznał, że pozbawił on rywala pewnej szansy na bramkę.
Do piłki podszedł Jacob Bruun Larsen i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Dzięki przewadze liczebnej mieli oni kontrolę nad spotkaniem i powinni szybciej podwyższyć prowadzenie, a ostatecznie dokonali tego dopiero w 62. minucie, gdy gola zdobył David Datro Fofana.
Dwubramkowa przewaga w takich okolicznościach wydawała się być wystarczająca, choć niespodziewanie goście zmniejszyli straty w 83. minucie po golu Kristoffera Ajera. Nie udało im się jednak doprowadzić do wyrównania, a Burnley zdobyło niezwykle ważne trzy punkty, choć droga do utrzymania jest bardzo kręta i daleka.
Luton wydarło punkt Nottingham
Po tym jak Kapelusznicy w środę prowadzili na boisku Bournemouth 3:0, a ostatecznie przegrali 3:4, teraz przyszło im powalczyć przed własną publicznością o punkty z Nottingham, które podobnie jak beniaminek jest zaangażowane w walce o utrzymanie. Był to mecz z gatunku tych o "sześć punktów", ponieważ goniące w tabeli Luton mogło zyskać trzy punkty i jednocześnie pozbawić jakichkolwiek zdobyczy bezpośrednich rywali.
Ta sztuka się jednak nie udała, a przyjezdna ekipa wyszła na prowadzenie na Kenilworth Road w 34. minucie za sprawą bramki niezawodnego Chrisa Wooda. Kilka minut później fani gospodarzy cieszyli się z wyrównania, ale bramka na 1:1 została anulowana ze względu na zagranie ręką Tedena Mengiego.
Podopieczni Nuno Espirito Santo przy zwycięstwie mogli znacznie odskoczyć od strefy spadkowej i zapewnić jeszcze więcej problemów Luton w walce o utrzymanie, ale ostatecznie oba zespoły podzieliły się punktami. Stało się tak dzięki Luke'owi Berry'emu - doświadczonemu Anglikowi, który po awansie swojego klubu do Premier League wchodził jedynie na końcówki meczów, a wcześniej grał w tym klubie w niższych klasach rozgrywkowych. Tym razem bramką w 89. minucie zapewnił swojej drużynie niezwykle cenny punkt.