Jakub Kiwior z golem… samobójczym! Pech Polaka dał awans Liverpoolowi
Po obiecującym debiucie w minionym sezonie Jakub Kiwior nie może wkraść się w łaski kibiców Kanonierów. Krytykowany za pojedyncze (choć czasem poważne i brzemienne w skutki) błędy polski defensor nie będzie chciał również pamiętać swojego niedzielnego występu na Emirates Stadium.
W 1/32 finału (3. runda) Pucharu Anglii Polak okazał się jedynym w drużynie gospodarzy strzelcem bramki, która w 80. minucie dała prowadzenie Liverpoolowi.
Wielka szkoda, ponieważ grający od pierwszej minuty 23-latek zaliczył przyzwoity występ do tego momentu, a po samobójczym trafieniu został zdjęty w 88. minucie. Zastąpił go Emil Smith Rowe (weszli też Trossard i Nketiah), gdy Mikel Arteta podjął ostatnią - stanowczo zbyt późną - próbę ratowania wyniku i wywalczenia przynajmniej ponownego meczu.
Sprawdź wszystkie statystyki meczu Arsenal-Liverpool
Choć poza Kiwiorem nikt z gospodarzy nie trafił do bramki, to mecz był daleki od nudnego. Kanonierzy wywiązywali się ze swojego przydomku od pierwszych momentów, tyle że albo strzelali niecelnie, albo zatrzymywał ich Alisson, który obronił pięć uderzeń w samej tylko pierwszej połowie. Właśnie wtedy Arsenal wypracował sobie xG na poziomie 1,27 i powinien był ugrać z tego więcej. Fatalnie rozregulowany celownik miał jednak Bukayo Saka, nie mógł się też wstrzelić Kai Havertz.
Pecha do strzałów mieli też zawodnicy Liverpoolu. W sumie w meczu piłka obijała poprzeczkę aż trzykrotnie, w tym dwa razy po uderzeniach The Reds. Ich najlepszy kwadrans w drugiej połowie został zwieńczony właśnie niefortunną próbą zatrzymania piłki przez Kiwiora, a uskrzydleni prowadzeniem przyjezdni poprawili w ostatnich sekundach, gdy szybki atak zwieńczył strzałem Luis Diaz.