Lewandowski z golem, ale Barcelona zatopiona przez Athletic w Pucharze Króla
Ani w LaLidze, ani w Copa del Rey FC Barcelona nie ma w tym sezonie lekko. Choćby rywal grał o kilka lig niżej, trudno odnieść przekonujące zwycięstwo. Podopieczni Xaviego męczyli się z Barbastro, męczyli z Unionistas, a w ćwierćfinale jechali do rywala o kilka klas lepszego, Athletiku Bilbao.
Sprawdź komplet statystyk z meczu Athletic-Barcelona w Copa del Rey
Ekspresowe otwarcie Basków
W środowy wieczór Duma Katalonii miała pokazać, że w rozgrywkach 23/24 jest w stanie zdobyć kolejne trofea do klubowej gabloty. Na znanym z gorącej atmosfery San Mames temperatura podskoczyła już po 35 sekundach! Tyle dokładnie zajęło uzyskanie prowadzenia przez Athletic. W chaosie przed bramką asystą podzielili się Sancet i Christensen, którzy skierowali piłkę niechcący pod nogę Guruzety, a jemu – choć też nieczysto – udało się trafić i pokonać bramkarza.
Dłuższą chwilę męczyli się przyjezdni z jednego autonomii u gospodarzy z drugiej. Barca nie tylko nie miała strzału, ale też straciła Alejandro Balde, który po niewiele ponad 20 minutach nie był w stanie kontynuować gry. Duma Katalonii musiała robić swoje, by przynajmniej złapać kontakt i pozwolić na nowo uwierzyć w sukces.
Choć akcja lewą stroną Pedriego wyglądała na zniwelowaną przez obrońców, niespodziewanie próba wybicia Yuriego Berchiche nabiła szarżującego Roberta Lewandowskiego w instynktownie wystawioną nogę i Polak z bliska trafił do bramki.
To był impuls, którego Blaugrana wyraźnie potrzebowała. Gol co prawda szczęśliwy, acz trzeba oddać polskiemu napastnikowi, że do ostatnich centymetrów o przecięcie lotu piłki walczył i cel osiągnął. Była 26. minuta, a już pięć minut później przyjezdni mieli prowadzenie. Tym razem defensywa Athletiku na stanowczo zbyt wiele pozwoliła Lamine’owi Yamalowi, który przeholował piłkę ze swojego prawego skrzydła przed pole karne i przymierzył jak dobry matematyk – kąt i siła były dobrane idealnie!
Mistrzowie Hiszpanii złapali mecz w garść i nie zamierzali wypuszczać, a Robert Lewandowski przed przerwą miał jeszcze celną główkę z 37. minuty. Nieco uspokojona gra pozwoliła też na parę podejść gospodarzy pod bramkę Barcelony, wśród których wyróżnia się uderzenie po rzucie rożnym Oihana Sanceta, wybite poza światło bramki przez wystawione kolano bramkarza. Inaki Pena zawdzięcza doskonałą interwencję ustawieniu, na świadome odcięcie drogi do bramki nie miałby czasu.
Baskowie znów z golem, Yamal nie dowiózł
W Bilbao o nudy nie było mowy w pierwszej części, więc i w drugiej emocje wzrosły bardzo szybko. Po trzech minutach od wznowienia dośrodkowanie z lewej strony posłał perfekcyjnie Nico Williams, wprost na głowę wyskakującego Sanceta. Doczekał się swojej bramki, w 49. minucie było już 2:2!
Obie drużyny ambitnie szukały gola na wagę prowadzenia – i w domyśle awansu – co podtrzymywało emocje i powodowało, że ręce składały się do oklasków. Świetne kluczowe podanie prawie 20 minutach drugiej odsłony zaliczył Robert Lewandowski, ale Lamine Yamal przelobował wybiegającego Agirrezabalę niecelnie.
Po stronie gospodarzy niezmiennie najgroźniejszy pozostawał Nico Williams, który w 73. minucie efektownego rogala posłał tylko nieznacznie po złej stronie słupka. Młodszy z braci – a Inaki również wszedł do gry po przerwie – był nie tylko aktywny w ofensywie, ale i bardzo czujny z tyłu, przeszkadzając Blaugranie co rusz.
W końcówce Xavi postawił na Joao Felixa, który zmienił Roberta Lewandowskiego w 79. minucie, ale piłka meczowa niezaprzeczalnie należała do Lamine’a Yamala. Na mniej niż pięć minut przed końcem fantastycznie odebrał piłkę Paredesowi, położył bramkarza, a potem… przestrzelił potwornie.
Williams & Williams w dogrywce!
Przy braku rozstrzygnięcia w czterech doliczonych minutach dogrywka okazała się nieunikniona. Jej pierwsze minuty zdecydowanie wskazywały na Bilbao jako bardziej zdeterminowaną do zwycięstwa drużynę, ale strzały wydawały się nie dość przemyślane – prawie wszystkie niecelne. Dopiero w ostatniej akcji pierwszej połowy Inaki Williams uderzył perfekcyjnie, nawet jeśli dopiero za drugim razem!
Duma Katalonii musiała znaleźć odpowiedź, lecz Baskowie nie zamierzali do tego dopuścić – naciskali dalej. Dopiero po 21 minutach dogrywki Blaugrana zanotowała celny strzał, tyle że wprost w ręce golkipera. Mogło być już po wszystkim, gdy Inaki Williams o piłkę w powietrzu walczył z imiennikiem Peną. Bramkarz przyjął cios futbolówkę w twarz, ale do bramki jej nie przepuścił!
I choć Barca nie mogła sobie pozwolić na czekanie, to wciąż preferowanym rozwiązaniem były mozolnie budowany atak pozycyjny, który kończył się zwykle przed polem karnym. Zemściła się ta postawa bezlitośnie: po szybkiej kontrze i przy bezradności defensywy piłka trafiła pod nogi Nico Williamsa, a ten nie dał szans bramkarzowi gości. Wygrana 4:2 eliminuje Barcelonę!