Główka pracuje! Van Dijk daje Liverpoolowi dziesiąty Puchar Ligi
Dla obu drużyn finał Pucharu Ligi to niemałe wydarzenie. Jurgen Klopp chce efektownie pożegnać się ze swoim klubem i miał szansę na drugi triumf w ciągu zaledwie trzech sezonów. Chelsea w dwóch kolejnych finałach przegrywała, po raz ostatni… pod koniec lutego 2022, gdy The Reds wznosili trofeum po raz dziewiąty. To do nich należy rekord rozgrywek i pewnie chcieliby uciec goniącemu ich Manchesterowi City (osiem).
Sprawdź przebieg i statystyki meczu Chelsea-Liverpool na Wembley
Nieuznany gol i słupek przed przerwą...
Wbrew oczekiwaniom kibiców po obu stronach, przez ponad kwadrans pierwszej połowy działo się niewiele, a pierwsze zagrożenie pod którąkolwiek z bramek pojawiło się w 20. minucie, gdy zakotłowało się w szesnastce Kellehera i Irlandczyk doskonale zatrzymał Cole’a Palmera. Pozbawiony Salaha czy Nuneza Liverpool co prawda miał piłkę częściej i próbował atakować, ale nie tworzył wielkiego zagrożenia dla Chelsea. Jeszcze trudniejsza stała się sytuacja The Reds w 26. minucie, gdy Ryan Gravenberch opuścił boisko na noszach, zmieniony przez rozgrzewającego się szybko Gomeza.
Szala zdawała się przechylać na stronę The Blues, a w 31. minucie chciał to potwierdzić Raheem Sterling. Anglik doskonale wykończył piłkę posłaną z prawej flanki przez Nicolasa Jacksona. Ten jednak znalazł się na minimalnym spalonym, co potwierdził VAR. Radość kibiców Chelsea była przedwczesna. Po drugiej stronie najlepszą szansę do przerwy miał Cody Gakpo w 40. minucie, lecz uderzył w słupek.
Nieuznany gol i słupek po przerwie
Do przerwy nikt nie był w stanie przełamać impasu i podobnie wyglądało wejście w drugą część meczu. Enzo Fernandez nieznacznie chybił, Harvey Elliott dał się zatrzymać Djordje Petroviciowi i tak upłynął pierwszy kwadrans. Dopiero w 60. minucie Wembley ponownie wybuchło, tym razem radością sektorów Liverpoolu. Po świetnej wrzutce z dalekiego rzutu wolnego równie udaną główką popisał się Van Dijk. Gol? Nie, znów VAR pokazał spalonego.
Napięcie rosło wraz z upływającym czasem i ponownie wyglądało na to, że Chelsea przejmuje kontrolę. W 76. minucie Conor Gallagher uderzył w słupek, by niecałe 10 minut później w sytuacji sam na sam przegrać z bezbłędnym Kelleherem. Irlandczyk jakby bawił się z rywalami, a kolejny popis dał w 92. minucie, dwukrotnie interweniując nogą w jednej akcji. Na więcej przyszło czekać do dogrywki.
Zwycięski cios Van Dijka
Zupełnie inne koncepcje zmian mieli obaj trenerzy. Klopp w 87. minucie wykorzystał ostatnią, wpuszczając wspólnie Tsimikasa, McConnella i Dannsa, podczas gdy Pochettino zmienił tylko dwóch zawodników przed dogrywką. Efektem była większa świeżość Liverpoolu na starcie dogrywki i niezła sytuacja Dannsa po paru minutach, sparowana nad poprzeczkę przez Petrovicia. Tuż przed zmianą stron inicjatywę przejęli londyńczycy, choć i oni nie doprowadzili do przełamania.
O zasobach energii Chelsea mieli w dogrywce stanowić Mudryk i Madueke, z których ten drugi sprawiał większe problemy Liverpoolowi. Jednak jego kąśliwy strzał ze 111. minuty został zgaszony i zatrzymany na raty przed Kellehera. Dłużny nie został Petrović, gdy pięć minut później blokował strzał Elliotta i dobitkę. Wydawało się, że czeka nas fantastyczny pojedynek golkiperów w karnych, ale Virgil van Dijk miał inny plan. Po rzucie rożnym Tsimikasa Holender miał już upragnionego gola! Ostatnie sekundy upływały Chelsea zbyt szybko, by odpowiedzieć – historia porażki z Liverpoolem w dogrywce powtarza się, tym razem bez karnych.